„Babcia Kasia” została nową bohaterką „Wysokich Obcasów”. Dodawany do „Gazety Wyborczej” magazyn zamieścił na swoich łamach wywiad z Katarzyną Augustynek, należącą do „Polskich Babć”, która szczyci się tym, że jest rewolucjonistką, a odkąd wybory wygrało w Polsce Prawo i Sprawiedliwość, była na „setkach” protestów.
CZYTAJ TAKŻE:
— Udają demokratów? „Wyborcza” ma nowego bohatera. Razem z fryzjerką Gabrysią walczy z „dobrą zmianą”
Przemoc policji na protestach?
Augustynek rozmowę zaczęła od pochwalenia się, że w drodze na wywiad próbowała zatrzymać „płodobus” i zapewniała, że „zawsze” jest w gotowości do protestów, których jest nawet kilka dziennie. Przekonywała, że mimo pandemii i zagrożenia zdrowia, ona „nie może odpuścić”. Wyjaśniła, że swoją „przygodę” zaczęła w 2015 roku przed Trybunałem Konstytucyjnym, a o proteście dowiedziała się w tramwaju - wówczas nie miała kont w mediach społecznościowych.
Potem nawiązałam znajomości uliczne. Protestowałam w obronie sądów, systemu prawnego, przeciw zakazowi aborcji, w obronie tęczowych ludzi, Trybunału, sędziego Tulei, Nawalnego, osób z niepełnosprawnościami
— wyliczała.
Oświadczyła także, że zawsze kieruje się zasadą, że rozmawia z „mundurowymi”, ale to się teraz zmieniło. Augustynek próbowała kreować się na ofiarę policjantów.
Przemoc wobec mnie eskaluje, jestem coraz brutalniej traktowana przez policję, chociaż demonstruję pokojowo, zgodnie z prawem, nie zrobiłam niczego złego. My wszyscy działamy zgodnie z prawem, a oni bezprawnie nas nękają. Ale już wiadomo, czego można się spodziewać – zobaczmy, jak wygląda działalność milicji w Białorusi, policji w Rosji, a nawet we Francji
— dramatyzowała „Babcia Kasia”, która protestuje mimo obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa.
Stwierdziła, że nie wie, „dlaczego się nas tak nęka”, skoro nie zachowują się jak we Francji czy nie palą samochodów i nie niszczą mienia.
Dlatego jesteśmy oburzeni, bo działania policji są nieadekwatne. (…) Kilkuset policjantów jeżdżących po ulicach Warszawy w poszukiwaniu pokojowych demonstrantów to są koszta. Ja tego nigdy nie pojmę, bo jestem osobą racjonalną. A to racjonalne nie jest. Nie ma innych wydatków? Naprawdę?
— mówiła w rozmowie z „Wysokimi Obcasami” dodając, że „to demonstracja siły, która nie daje nic. Bo tych ludzi, którzy wyszli na ulice, nie da się zastraszyć”.
Wersja wydarzeń według Augustynek
„Babcia Kasia” opowiedziała także swoją wersję wydarzeń podczas jej zatrzymania. Stwierdziła, że kiedy zobaczyła, że policjanci otoczyli młodą dziewczynę, która dostała ataku paniki, ona sama podeszła i „lekko dotknęła pleców policjanta” - jak zapewniała, „to jest ten zarzut naruszenia integralności cielesnej”.
Podobno go uderzyłam – co oczywiście było bzdurą, bo przez kevlar nie mógł tego wyczuć. I wtedy mnie zatrzymali. To nie pierwszy raz, kiedy mnie zatrzymują
— oświadczyła.
Dodała, że jeśli jest bezprawnie szarpana i oskarżana, to musi się bronić, bo to jej prawo, co robi „metodami, jakie są dostępne -to zwykle metody werbalne”.
Policjanci twierdzą, że ich obrażam. Ale ponieważ ja również jestem obrażana i nieładnie nazywana, nieładnie się do mnie zwracają, wobec tego ja też używam czasem nieodpowiednich słów. I nadal uważam, że mam do tego prawo, bo co ja mogę zrobić wobec kilku opancerzonych, uzbrojonych po zęby, dwa razy ode mnie większych, czasem trzy razy młodszych silnych mężczyzn? Ja nie mam możliwości żadnej innej reakcji
— tłumaczyła uczestniczka protestów dodając, że zawsze ma przy sobie konstytucję.
Mówiła o tym, że w Pruszkowie „zabrano jej wszystkie rzeczy”, była obrażana przez policjantów, a dwie kobiety zabrały ją do męskiej toalety i kazały rozebrać się. Po odmowie, kobiety miały siłą zdejmować z niej ubrania. Jak dodała, w części odzieży została przewieziona do Piastowa, gdzie poszła do celi.
Poszłam do celi, tam się jakoś umościłam, byłam zmaltretowana. Przyszedł policjant, bardzo brzydko się do mnie odzywał. Od początku traktował mnie źle, mówił do mnie per ty
— żaliła się Augustynek.
Na zwrócenie uwagi, że policja zaprzecza jej wersji wydarzeń, „Babcia Kasia” pożaliła się, że ona nic nie może, bo „siły są nierówne”.
Ja nie mam nic, jestem na przegranej pozycji. Oni mogą mieć nagrane wszystko, co chcą mieć nagrane. Ale mam bardzo dobrą panią mecenas, ona na pewno nie odpuści. Nie jestem staruszką, która cierpi na demencję, niczego nie wymyśliłam, nie przesadzam i nie wyolbrzymiam
— oświadczyła.
Przekonywała też, że nie protestuje dla siebie, ale dla młodzieży.
Dla młodzieży tam jestem. Oni mają przed sobą całe życie, tak schlastane już przez rządy Zjednoczonej Prawicy, że słów na to nie mam. To są moje „wnuki uliczne”
— stwierdziła Katarzyna Augustynek.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wkt/”Wysokie Obcasy”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/539999-wysokie-obcasy-zachwycaja-sie-babcia-kasia