„Koalicja 276 to taka propozycja Platformy Obywatelskiej wobec reszty opozycji jak anszlus Austrii i rozbiór Czechosłowacji przez III Rzeszę w roku 1938” — pisze na łamach tygodnika „Sieci” Stanisław Janecki.
Publicysta zadaje ważne pytanie: dlaczego liderzy PO nie poinformowali pozostałych partii opozycyjnych ani nawet partnerów z KO o inicjatywie Koalicja 276?
Tylko pozornie może się to wydawać dziwne. Pomysł nie jest wprawdzie wcale odkrywczy, więc nic nie trzeba było robić z zaskoczenia, ale ludzie odpowiedzialni za przyszłość PO jednak musieli coś zrobić nagle. Przede wszystkim z tym, że w sondażach zrównuje się z nimi, a w niektórych wygrywa Polska 2050 Szymona Hołowni. Gdyby taki trend sondażowy utrzymał się przez kilka tygodni, wyborcy mogliby uznać, że PO nie jest już liderem opozycji. Niektórzy zresztą już tak uważają. Prezentacja Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego była więc przede wszystkim wyrazem desperacji
— czytamy.
Projekt Koalicji 276 nie został tak nagle ogłoszony (mimo swojej wtórności), by przygotować opozycję na wyborcze zwycięstwo i przejęcie władzy, lecz dlatego, by uratować Platformę Obywatelską, przywództwo Borysa Budki oraz szanse Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich w 2025 r. (…) Koalicja 276 to działanie prewencyjne, mające zapobiec rozpadowi albo marginalizacji PO wskutek wzrostu poparcia dla Polski 2050 i postrzegania tego ugrupowania jako alternatywy dla Koalicji Obywatelskiej i nowego lidera opozycji. Gdyby Hołownia przyjął warunki Budki i Trzaskowskiego, Polska 2050 poddawałaby się partii, która już jest postrzegana jako od niej słabsza. To Hołownia ma więc dyktować warunki, a nie Budka. Przyłączenie się do Koalicji 276 oznaczałoby uznanie przywództwa PO i zahamowanie ekspansji Polski 2050
— zwraca uwagę Stanisław Janecki.
Wchodząc do Koalicji 276, Lewica traciłaby całą premię, jaką zyskała po zjednoczeniu, otrzymując w zamian dużo mniej, bo wielka koalicja oznacza mniej dla mniejszych. Włodzimierz Czarzasty tylko dlatego prowadzi rozmowy z Borysem Budką, żeby wiedzieć, jakie ten ma plany, a nie dlatego, że chce się przyłączyć do Koalicji 276. Wielka koalicja nie tylko rozmywałaby Lewicę w większym bloku, lecz także stępiała jej ideowe oblicze (…) Z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe traciłoby na Koalicji 276 nawet więcej, niż straciło na wielkiej koalicji w wyborach europejskich w 2019 r. Traciłoby bowiem swoją nową twarz, czyli chadeckość
— dodaje.
Koalicja 276 pomyślana jako anszlus (i tak ją zrozumieli partnerzy) nie ma właściwie żadnych szans, przynajmniej w obecnym układzie sił. Na razie działa na resztę opozycji jak płachta na byka. I wszystko wskazuje na to, że doprowadzi do wypowiedzenia PO otwartej wojny. Po prostu na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. A PO (KO) jest w takim stanie, że można ją osłabić i pożywić się jej stanem posiadania. Pomysł Budki i Trzaskowskiego można więc uznać za zabójczy dla ich ugrupowania, a nie ratunkowy. Liderzy innych opozycyjnych partii okazali się przy tym dużo mądrzejsi niż Budka i Trzaskowski, którzy chcieli ich przechytrzyć
— puentuje autor.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 15 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/539948-stanislaw-janecki-w-sieci-teraz-wojna-koalicja-276