Polska ma jeden z lepszych w UE systemów szczepień przeciwko koronawirusowi. Czy opozycja wreszcie przestanie jeździć w tej sprawie po rządzie?
Liczby nie kłamią. W Polsce zaszczepiono już 5,61 osób na 100 mieszkańców. Mało? Owszem. Ale najlepszy wynik unijny to duński współczynnik 6,99. Spośród krajów Wspólnoty wyprzedzają nas jeszcze tylko Cypr (6,36), Rumunia (5,98) i Słowenia (5,71). Piąte miejsce. Nie najgorzej. A pamiętajmy, że rząd „zafundował nam bałagan”, „kompletnie sobie nie radzi”. Gdy w styczniu odbywało się w KPRM spotkanie ponad politycznymi podziałami, słyszeliśmy, że „rząd chce się podzielić porażką i chaosem z opozycją”. Himalaje tępej krytyki zdobył poseł SLD Andrzej Szejna, który stwierdził, że „gdyby szczepionki dotarły do nas w obiecanej liczbie i czasie, byłby Sajgon. Zapanowałby chaos informacyjny, tłoczący się ludzie, przenikanie się kandydatów do szczepień między różnymi grupami. Dziś przebiega to chaotycznie, ale w sposób transparentny tylko dlatego, że szczepionek nie ma”.
W jego wypowiedzi – i wielu podobnym – zgadza się jedno: szczepionek nie ma. Tzn. są, lecz w niewystarczającej ilości. A co będzie, gdy wreszcie pojawią się większe dostawy? Okaże się, że przygotowano wydolny, sprawny, jasny system, który pozwala należycie dystrybuować wszystkie dawki i zrobić solidny krok w kierunku opanowania epidemii. To scenariusz dla opozycji najgorszy. Bo okaże się, że przez długie tygodnie kłapali tylko po to, by na lękach społecznych budować niechęć do obozu władzy. W polityce to nagminne, choć chluby nie przynosi.
Daleko oczywiście do huraoptymizmu, bo perspektywę wychodzenia z pandemii poprzez szczepienia wciąż kreślić należy w wielu miesiącach. Ale radzimy sobie naprawdę dobrze, zgodnie zresztą z przewidywaniami.
Można nawet stwierdzić, że szacunki przedstawiane w styczniu przez Michała Dworczyka okażą się zbyt ostrożne. Zapowiadał on, że w pierwszym kwartale zaszczepionych zostanie 3 mln Polaków. Na dziś to jest 2,159 mln, i to przy zmniejszonych dostawach.
Nie tylko liczby prezentują się nieźle. „Na dole” owszem, zdarzają się sytuacje, w których pacjenci są odprawiani, ale to znów z tego samego fundamentalnego powodu – mniejszych od zapowiadanych dostaw. Zasadniczo jednak w punktach szczepień rzeczywistość odbiega od czarnych wizji opozycji.
A najlepszym tego dowodem, wręcz symbolicznym jest Szpital Narodowy na stadionie w Warszawie. Nawet znany z chronicznej zajadłości wobec partii rządzącej Waldemar Kuczyński publicznie wyraża zachwyt. Zaszczepiony został już drugą dawką i – podobnie jak przy pierwszej – nie może się nachwalić, jak świetnie ten proces przebiegł.
Pięć godzin temu zaszczepili mnie na stadionie drugą dawką. Organizacja jak za pierwszym razem wzorowa. Szczególnie mili młodzi żołnierze. Podkreślam, oceniam zorganizowanie szczepień na stadionie. Nie w kraju!!
Co takiego dzieje się w kraju, pan Waldemar nie pisze. Dobrze, że choć odnajduje w sobie tyle uczciwości, by rzetelnie zrelacjonować własne doświadczenia, zupełnie odbiegające od obrazu chaosu malowanego przez opozycyjne media i polityków.
Ich zapędy najpierw nieco pohamowała szefowa KE Ursula von der Leyen. Teraz robią to odporne na propagandę statystyki.
Niedobrze… Opozycja będzie musiała znów mocniej postawić na aborcję.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/539470-szczepienia-chaos-czy-sukces-polska-w-unijnej-czolowce