Większość scenariuszy snutych przez komentatorów i analityków skupia się wokół tego pytania. Dlatego przecież to, co dzieje się w Porozumieniu, jest tak ważne. Polityka oczywiście różne rzeczy widziała, ale też nie jesteśmy tu skazani wyłącznie na gdybanie. Trochę wiemy. A zatem:
Pamiętamy, że w kwietniu, gdy doszło do pierwszego przesilenia z udziałem wicepremiera, ostatecznie pozostało przy nim zaledwie czterech innych parlamentarzystów. Pozostali lojalność wobec projektu Zjednoczonej Prawicy przedkładają nad osobistą lojalność wobec Jarosława Gowina.
Czytamy ze zrozumieniem słowa Marka Sawickiego, de facto osoby numer jeden w Polskim Stronnictwie Ludowym, który kilka dni właśnie napisał:
Festiwal jednoczenia opozycji nakręca się, domniemanie, że zachowanie Gowina zależy od opozycji jest naiwne. Gowin to racjonalny, kontestujący polityk, wie doskonale, że opozycja nie zagwarantuje mu nigdy pozycji jaką ma obecnie. Woltę robi się raz, on już ma to za sobą.
Dwa kluczowe stwierdzenia w tym wpisie: wysoka obecnie pozycja Gowina i jego ludzi oraz wolta, którą można zrobić raz.
A może Hołownia? Hm… Naprawdę ktoś się piszę na gomułkowską operację wyrzucania Kościoła z przestrzeni publicznej? Albo na marsze z błyskawicami? To fikcja.
Sami działacze Porozumienia, nawet bardzo lojalni wobec Gowina, też mają w pamięci doświadczenie kukizowców: na listy stworzonej z PSL Koalicji Polskiej wzięto tylko absolutnie najbliższe otoczenie Kukiza, a reszta rozpłynęła się w politycznym niebycie. Sam Kukiz też był potrzebny tylko kilkanaście miesięcy. Jaka by nie była obecna pozycja w Zjednoczonej Prawicy, zawsze będzie to politycznie bardziej atrakcyjna niż rolą kolejnej tymczasowej przystawki opozycyjnej.
Na dodatek paraliż prawny w Porozumieniu powoduje, że sterowność i tak słabej struktury politycznej staje się zerowa. W przypadku przejścia na stronę obecnej opozycji musieliby opuścić obecną partię, bo koalicji z bytem, którego los rozstrzyga się w sądzie, byłaby mocno ryzykowna .
Powyższe czynniki powodują, że przed większością zwykłych działaczy i posłów Porozumienia stoi jasny wybór: albo nadal realny wpływ na politykę państwową (dziś odpowiadają za cztery potężne działy gospodarcze!) albo rola politycznego mięsa armatniego, a w finale niebyt.
Kto dziś pamięta te wszystkie potężne nazwiska wokół Kukiza? Gdzie one są? Tu byłoby tak samo.
Paweł Kukiz niespecjalnie przejął się ich losem, można nawet powiedzieć, że taki obrót spraw przyjął z ulgą, bo go ten tworzący się samoczynnie aparat polityczny denerwował. Ale od Jarosława Gowina można oczekiwać, że przyszłość swoich współpracowników weźmie pod uwagę. On doskonale wie, że poza Zjednoczoną Prawicą nie ma im niczego realnego do zaoferowania. W najbardziej optymistycznym scenariuszu to rola pogardzanej przystawki (seryjnych zdrajców), kilka pochlebstw od Michnika, kilka zaproszeń do TVN, a potem nieustające upokorzenia i polityczny grób.
I oni też to wiedzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/539328-czy-gowinowcy-faktycznie-moga-przejsc-na-strone-opozycji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.