Oni mają już taką szajbę na punkcie obecnie rządzących Polską, że wszystko im się z tym kojarzy. Jak w starych dowcipach Jasiowi z d…ą. Wszystko jedno, czy chodzi o tematy kulturalne, naukowe czy jakiekolwiek inne. Medialni komsomolcy opozycji mają już tak „zabełtany błękit w głowie”, że są ciemni (w oryginale była oczywiście jasność) i gotowi.
Nic im nie trzeba nakazywać, sami wiedzą. Czytając teksty nie ma nawet suspensu, bo wszystko musi być wyłożone od razu w nagłówku, tytule czy wprowadzeniu. Od razu ta tępota musi być wmłotkowana, żeby jakiś redakcyjny oficer polityczny nie miał wątpliwości. Nie inaczej jest z serialem „Osiecka”, którego ostatni odcinek Telewizja Polska wyemitowała w niedzielę 14 lutego 2021 r.
Młodsza komsomolec z Agory (z gdańskiej organizacji) dorwała Elizę Rycembel, aktorkę grającą młodą Osiecką. I oczywiście najbardziej interesowała ją Telewizja Polska. Czyli to, jakby tu TVP obsobaczyć. Komsomolcy z Agory mają już wytresowane takie odruchy, że na słowo TVP od razu szukają miejsca na nogawce, które można rozerwać albo obsikać. Nie interesuje ich to, że tylko TVP mogła zrobić taki serial, z takim pietyzmem, oddaniem ducha i szczegółów opowieści dziejącej się przez pół wieku, z tyloma aktorami, w dodatku często grającymi żyjące postacie. Komercja po to nie sięga, bo liczy się dla niej tylko dochodowa rozrywka. Co nie znaczy, że produkcje TVP nie są rynkowym sukcesem. W końcu nieprzypadkowo w rankingach najpopularniejszych produkcji te z TVP są tym, czym amerykańskie uczelnie w rankingach uniwersytetów: 8-9 w pierwszej dziesiątce.
Dla komsomolców z Agory (i nie tylko) liczy się jedynie obszczekanie i obsikanie produkcji TVP, przez co ulegają wspomnianej już szajbie. A każda kolejna szajba jest bardziej groteskowa. Nie inaczej było w rozmowie z Elizą Rycembel (młodą Osiecką). Od razu została zmuszona do tłumaczenia się z „grzesznej” współpracy z TVP, zamiast się cieszyć z bardzo dobrego efektu zmierzenia się z najtrudniejszą rola w dotychczasowej karierze. Komsomołka z „GW” nie mogła jej na zwyczajną radość pozwolić. Dlatego dopytywała, „czy udało się zrobić serial bez lub mimo politycznych nacisków?”. To żenujące przyzwyczajenie z własnego podwórka, gdzie polityczne naciski są jak powietrze, którym agorowi komsomolcy oddychają.
Nawet w młodych artystach trzeba wywołać poczucie wstydu, a właściwie ich zastraszyć, żeby nie czuli się komfortowo. Bo co sobie „środowisko” pomyśli, a jeszcze bardziej zamordyści z opozycyjnych mediów? Ale Eliza Rycembel unika jednoznacznych sądów, nie chce być wciągana w szajby komsomolców. Dlatego mówi o merytorycznych problemach, jakie tak wielka produkcja niesie:
Na pewno udało nam się skończyć serial pomimo różnych przeciwności, które stawały nam na drodze. Nie były to problemy związane tylko i wyłącznie z naciskami, bo wydaje mi się, że Michał i Robert są uparci, wiedzieli, czego chcą.
Także producentce Joanna Ochnik „bardzo zależało na tym, by jak najbardziej odciąć się od jakichkolwiek wpływów, by nikt nie decydował o tym, jakie treści pojawią się w serialu”. No i faktycznie żadnych politycznych nacisków nie było, bo tylko komsomolcy są tym opętani, że nie ma rzeczywistości bez nacisków. Ale w Polsce są jeszcze normalni ludzie.
Młodsza komsomolec wymusiła tylko ogólnikowe boczenie się na TVP:
Nie jestem zwolenniczką telewizji publicznej, nie podoba mi się to, co się tam teraz dzieje.
Eliza Rycembel była zresztą poddawana obróbce także przez znajomych z branży, gdyż wielu z nich jest tak samo opętanych jak aktywiści z „GW”. Stąd odtwórczyni roli Osieckiej „jest przykro, że żyjemy w czasach, gdy poza wyborem scenariusza, reżysera czy projektu muszę jeszcze myśleć, dla kogo to jest produkowane”. Musi się myśleć właśnie dlatego, że owładnięci szajbą aktywiści nie pozwalają nie myśleć. Stąd przytaczane przez Elizę Rycembel opinie: „O nie, jaka szkoda, że ‘Osiecka’ będzie emitowana w telewizji publicznej”, „Szkoda, że dla TVP, ale żebym się nie przejmowała, bo to my płacimy podatki i to, że ta telewizja jest teraz na chwilę ukradziona, nie znaczy, że do nas nie wróci, a moja praca pozostanie na zawsze”.
Trzeba coś powiedzieć, żeby towarzystwo nie zadziobało. A gdy chodzi o sama produkcję, „podejść do tego jak do normalnego projektu filmowego, który jest niezależny, żeby spróbować podjąć decyzję na podstawie nie tego, w jakiej stacji będzie emitowany serial, tylko zobaczyć, kto jest reżyserem, kto napisał historię, jacy są pozostali aktorzy”. Młodsza komsomołka nie ustępowała, pytając, czy jednak aktorkę „nie spotkała za to krytyka w środowisku”. No, nie spotkała, choć dla świętego spokoju odparła, iż pojawiła się „refleksja, że to jest smutne, bo musimy i chcemy pracować, i że są aktorzy, którzy nie mają innej możliwości niż praca w TVP. To jest za każdym razem dylemat”.
Kontrolerzy i cenzorzy z „GW” nie odpuściliby własnej odpowiedniczce aktywistki Zoi (z serialu „Dom”), gdyby nie wrzuciła tematu tzw. strajku kobiet. No to wrzuciła: „Myśli pani, że gdyby Osiecka dzisiaj żyła, protestowałaby z innymi kobietami na ulicach po wyroku TK?”. Na co Eliza Rycembel stwierdziła, że „nie chce odpowiadać na to pytanie, bo nie chce wkładać jej do głowy swoich myśli czy swoich wyobrażeń na jej temat, ale czuje w sercu, że mogłyby się gdzieś tam spotkać i zaprzyjaźnić”. Młoda komsomołka sama mogła spytać ducha Agnieszki Osieckiej, i to nie byłaby pierwszyzna w rozmowach „GW” z duchami.
Zamiast pozwolić cieszyć się życiem i sukcesem, szczególnie w tych trudnych czasach, poddaje się młodą aktorkę obróbce niczym na przesłuchaniu w organach. Bo wszystko trzeba obrzydzić, we wszystkim, także w sztuce, znaleźć barykadę do walki ze znienawidzonym PiS. Ta szajba jest już tak nudna i natrętna, że zaczyna wywoływać odruchy wymiotne. A sztuka broni się sama, tak jak broni się oglądany przez miliony i doceniony serial „Osiecka”. A nie zrobił go ukochany TVN, bo po prostu nie jest w stanie. Tak jak komsomolcy z „GW” nie są w stanie narzucić swojej szajby i opętania większości społeczeństwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/539258-szajba-wyborczej-na-punkcie-tvp