Marta Lempart udzieliła wywiadu „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, w którym kreuje się na ofiarę i zarysowuje ciężką sytuację uczestników nielegalnych protestów Strajku Kobiet.

CZYTAJ TAKŻE:

— NASZ NEWS. Nowe zarzuty dla Marty Lempart! Chodzi o nawoływanie do ataków na kościoły i znieważanie policjantów

— NASZ NEWS. Ruszyło śledztwo ws. „Strajku Kobiet”. W grę wchodzą aż trzy przestępstwa, w które mogą być zamieszane Lempart i jej ekipa

Lempart nie przyznała się do zarzutu sprowadzenia niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób poprzez zorganizowaniu protestów zwolenników aborcji w Warszawie.

Mówiłam w prokuraturze, nie przyznaję się, ale też nie składam na razie wyjaśnień

— powiedziała.

Liderka Strajku Kobiet zdradziła, że organizacja dysponuje około 300 tys. zł na działalność kwartalnie. Niecałe 75 proc. tej kwoty pochodzi z darowizn, a pozostałe pieniądze z grantów zagranicznych.

„Nie zachęcam, deeskaluję”

Co ciekawe, Lempart twierdziła, że… nie zachęca do napierania na policjantów, a wręcz przyczynia się do deeskalacji sporu na ulicach.

Nie zachęcam, deeskaluję. Przypominam, co jest ważne i po co idziemy

— powiedziała. Podkreśliła też, że nie uważa, by w jakichś momentach opuszczał ją zdrowy rozsądek.

Nie, w czasie protestów sposób komunikowania jest taki, jaki jest i jaki musi być

— mówiła.

Walczymy o zachowanie charakteru Strajku Kobiet jako ruchu bez przemocy

— wypaliła.

„Większość z nas jest pod opieką psycholożek i psychologów”

Marta Lempart przyznała, że korzysta z pomocy terapeuty - tak jak i szereg innych protestujących zwolenników aborcji.

Większość z nas jest pod opieką psycholożek i psychologów. Mamy cały program: psychopogotowie dla osób wypalonych aktywistycznie i dla tych, którzy doświadczyli przemocy na ulicy albo były na przemoc narażone

— powiedziała.

Pomoc psychologiczna jest mi potrzebna, by móc dalej funkcjonować w warunkach permanentnego stresu

— zaznaczyła.

Lempart stwierdziła, że Strajk Kobiet jest inwigilowany. Zapytana, ilu jej zdaniem jest szpiegów w organizacji, odpowiedziała:

Myślę, że z 20 proc. składu. Trudna zgadnąć kto.

Marta Lempart w prosty sposób mogłaby zlikwidować źródło swojego stresu - po prostu przestać uczestniczyć w nielegalnych protestach. Zamiast tego woli jednak kreować się na ofiarę w mediach.

tkwl/”Dziennik Gazeta Prawna”