Niemcy i Rosjanie do tego stopnia przesunęli już granicę dyskusji, że skandaliczna wypowiedź niemieckiego prezydenta Franka-Waltera Steinmeier nie zrobi już wrażenia. Tymczasem mówienie wprost, że budowa Nord Stream 2 jest także formą zadośćuczynienia krzywd dla Rosji za jej ofiary z II wojny światowej ma kilka pięter kłamstw, przemilczeń i manipulacji, ale też sygnałów politycznych, których zlekceważyć nie można.
Po pierwsze - Związek Sowiecki był odpowiedzialny za wybuch II wojny światowej w równym, a może i większym stopniu, co III Rzesza. Wypowiedź Steinmeiera jest więc deklaracją spadkobierców jednych bandytów wobec drugich bandytów.
Po drugie - III Rzesza przyczyniła się do śmierci milionów Rosjan, ale bezpośrednio mordowała także obywateli polskich, którym dziś odmawia się odszkodowań. Gdy więc agresor wybiera sobie partnera jako ofiarę, a prawdziwą ofiarę pomija, to po prostu wieje grozą.
Po trzecie - w kontekście zacieśnienia współpracy niemiecko-rosyjskiej Steinmeier powiedział, że „istnieje przeszłość i nastąpi przyszłość”. Odwołanie się do ciągłości geopolitycznej wobec porozumień ponad państwami Europy Wschodniej jest afirmacją koncepcji Kongresu Mocarstw i takiej sytuacji politycznej, w której Polskę wymazywano z map Europy. Przy jakiejkolwiek histerii polskich obrońców Berlina deklaracja niemieckiego polityka jest nad wyraz czytelna - gdyby prezydent Andrzej Duda powiedział coś podobnego o współpracy z Moskwą, czytalibyśmy w prasie światowej o proputinowskiej postawie RP sprzyjającej dyktaturze i rozbijającej Europę.
Po czwarte - Steinmeier wysłał sygnał o determinacji Niemiec do wspierania polityki energetycznej Rosji, ale zrobił to pięć dni po kompromitacji Josepa Borella w Moskwie. Jest to więc przyklepanie fikcyjności znaczenia Brukseli na arenie międzynarodowej i przyznanie się, że Niemcy dla własnych interesów są w stanie rozbijać Unię Europejską. Podobnie Angela Merkel odwiedziła Władimira Putina kilka dni po obłożeniu firm budujących Nord Stream 2 sankcjami - przedłożyła tym samym współpracę niemiecko-rosyjską nad europejsko-amerykańską.
Po piąte - prezydent RFN powiedział, że rozważania nad Nord Stream 2, dla nich, Niemców, „mają jeszcze inny wymiar”. Steinmeyer przyznał tym samym, że polityka zagraniczna oparta na historii jest nie tylko uzasadniona, ale i konieczna - pamiętajmy przy tym, że polskiemu rządowi odmawia się uprawiania tego typu polityki i jest nazywane przez lewicowo-liberalnych dziennikarzy „szczuciem na Niemców”.
Po szóste - niektórzy komentatorzy w Polsce i politycy w UE odmawali rządowi RP dobrych intencji przy budowaniu transatlantyckiej współpracy polsko-amerykańskiej, choć łączy nas przecież szereg umów międzynarodowych oraz członkostwo w NATO. Ci sami dziennikarze i politycy nie krytykują dużo poważniejszej pod względem geopolitycznym wspópracy niemiecko-rosyjskiej.
Po siódme - Steinmeier nazwał projekt Nord Stream „ostatnim mostem między Rosją a Europą”. Niestety poprzedni tak most znajduje się w Brześciu nad Bugiem i po nim maszerowali żołnierze Wehrmachtu na wspólną z Sowietami defiladę - na trupie II Rzeczpospolitej.
Po ósme - ważne jest to, czego Steinmeier także nie mówi. A milczy gdy Putin oskarża Polskę o II wojnę światową, gdy Polaków obarcza się odpowiedzialnością za Holokaust, gdy Putin organizuje zakłamane parady wojskowe. W tych sprawach nagle przestaje istnieć „przeszłość”, bo kłamstwo pozostaje bez Steinmeierowskich sprostowań.
Po dziewiąte - w ostatnim czasie nasiliła się wielkomocarstwowa retoryka historyczna Niemiec. Lekceważenie sprawy reparacji dla Polski, wysłanie do Polski syna oficera Wehrmachtu jako ambasadora, przyjęcie na stypendium profesora Jana Grabowskiego to coś więcej niż brak wrażliwości, zakłamane wystąpienia Merkel o „wyzwoleniu Niemiec od nazistów” to elementy układanki, z której całość wygląda na jedno wielkie hasło: „odkupiliśmy winy, teraz będziemy grać jak zawsze”.
Po dziesiąte - Frank-Walter Steinmeier przez wiele lat współpracował z Gerhardem Schröderem, który dziś za rosyjskie pieniądze lobbuje na rzecz kremlowskich interesów. Jak się potoczy Steinmeierowska kariera po zakończeniu prezydentury RFN?
Ironicznym zbiegiem okoliczności media lewicowo-liberalne dziś protestują i nie mogą Steinmeiera potępić. Ironicznie - bo i tak tego nie zrobią, nawet gdy plansze protestowe znikną z ich stron. Po jedenaste zatem - V kolumna też przesuwa granice.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/538707-10-powodow-dla-ktorych-wypowiedz-steinmeiera-jest-grozna