Jeśli były wątpliwości, jak stworzyć „koalicję 276”, od 9 lutego 2021 r. już ich nie ma. Oto tego dnia o poranku w Onecie pojawił się europoseł PO Bartosz Arłukowicz. I w kilku zdaniach wszystko objaśnił, choć to jeszcze byłoby za mało.
Arłukowicz bowiem łatwo wszystko objaśnia, tylko nic z tego nie wynika, a nawet wynika coś zupełnie przeciwnego, o czym można się było przekonać, gdy był ministrem zdrowia w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Gdzie te czasy, gdy w jednym rządzie było takich dwoje gigantów jak Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz, którzy w dodatku przekazali sobie pałeczkę, bynajmniej nie duru brzusznego ani nawet „przyjaznej” okrężnicy, tylko ministra zdrowia.
Brakowało kogoś, kto by „koalicję 276” rozpisał w szczegółach, tworząc uniwersalny schemat. Porównywalny chyba tylko do modelu standardowego cząstek elementarnych. A kto mógłby zrobić lepiej jakikolwiek schemat, jak nie gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury Bronisława Komorowskiego. Nie BBN jest jednak w jego wypadku ważny, lecz to, że 27 lutego 2015 r. został (w Tokio) szogunem, czyli głównodowodzącym wojsk cesarza Bronkohito. Do doświadczenia wojskowego, profesorskiego, bronkowskiego i establishmentowego dodał jeszcze szoguńskie. Ale nie uprzedzajmy wypadków.
9 lutego 2021 r. Bartosz Arłukowicz wypowiedział słowa, na które gen. szogun Koziej tylko czekał (chyba od dawna, bo był przygotowany, że kiedyś padną). Oto te anielskie wersety:
Zadaniem opozycji jest to, żeby wypracować w kilku punktach wspólny projekt ratowania Polski. Dziś nie ma już prawicy i lewicy. Nie ma podziału na konserwatystów i lewicowców. Jest podział na tych, którzy niszczą demokrację i tych, którzy chcą ją ratować. Dopiero potem, jak się stworzy warunki uczciwej i rzetelnej debaty publicznej, można się spierać o to, w jaki sposób poukładać nasze życie. Zadaniem opozycji jest być razem, a głównym celem Jarosława Kaczyńskiego jest to, żeby tak nie było.
Zanim przejdziemy do dzieła szoguna, warto zdekonstruować słowa Arłukowicza, samuraja w japońskiej hierarchii, a może nawet „kazoku”, gdyby tytułów nie zniesiono w 1947 r. Poza wszystkim rzuca się w oczy chęć ratowania Polski, co już PO Arłukowicza (wcześniej na służbie SLD, ale samuraje tak mają) robiła z wielkim powodzeniem w latach 2007-2015. Po czym Polska musiała być odratowana z powodu uporczywego ratowania, ale nigdy dość ratowania. Rzuca się w oczy także zniesienie tradycyjnych podziałów ideowych, w czym samuraj Arłukowicz podąża zapewne drogą kwantowej teorii pola, która rozwiązuje dychotomię falowo-korpuskularnej natury materii. Jest jeszcze podział na niszczycieli i ratowników demokracji, czyli na wirusy i szczepionki. Oraz Jarosław Kaczyński jako zderzacz hadronów, czyli cząstek silnie oddziałujących z mózgami polityków PO (gdzie są przecież uwięzione kwarki i gluony).
Teraz nadeszła (Kazimierz Pawlak mówił „nadejszła”) wiekopomna chwila, by na scenę historii wkroczył szogun Koziej. I było to wejście smoka. Jestem do tego trochę przyzwyczajony, bowiem mam za sobą studium wojskowe na uniwersytecie. A kadrę studium wojskowego stanowili ludzie mający za sobą same wejścia smoka. Krążyły wręcz legendy o tym, że dostawali się do owego studium za zestrzelenie własnego samolotu, ostrzelanie własnych pozycji, utopienie czołgu w bagnie, wysadzenie mostu (niczym Adaś Miauczyński w filmie „Nic śmiesznego”), pomylenie kierunku natarcia etc. Szogun Koziej chyba niczego nie zestrzelił, nie wysadził ani nie utopił, choć stuprocentowej pewności nie mam, bo ma zalety oficerów poznanych przeze mnie w studium wojskowym (UAM w Poznaniu).
Szogun Koziej przywitał z entuzjazmem słowa samuraja Arłukowicza i „pilnie potrzebny projekt ratunkowy dla Polski”. I tak się szczęśliwie składa, że szogun „od dawna już proponuje metodę dojścia do takiego projektu”. Po czym szogun zamieścił stosowny schemat. Jako żywo przypomina on najlepsze schematy ze studium wojskowego, które uczyniło ze mnie prawie generała. Schemat opatrzony jest komentarzem, że „opozycja powinna ustanowić Komitet Porozumiewawczy (KP) dla konsultowania i koordynowania wspólnych działań. Pierwsze jego zadanie to ustanowienie wspólnego mianownika politycznego w postaci wspólnego katalogu celów poszczególnych ugrupowań opozycyjnych”.
Zasadniczy schemat szoguna Kozieja składa się trzech poziomych pól (w tym jednego zaznaczonego na czerwono) i jednego pionowego. W tym pionowym chodzi o „cele poszczególnych ugrupowań opozycyjnych i stosunek do nich innych ugrupowań”. Nic dziwnego, że to pole łączy się z trzema poziomymi. W tym najwyżej chodzi o „cele wspólne”, czyli „z góry akceptowane przez wszystkich (np. UE, praworządność…). Komitet Porozumiewawczy (KP) zajmuje się koordynacją działań prowadzących do ich realizacji. To priorytet w okresie przedwyborczym”. Tylko geniusz szoguna mógł to tak zwięźle i łebsko wykoncypować. Zejdźmy jednak niżej albo głębiej.
Poniżej „celów wspólnych” szogun Koziej umieścił „cele niesprzeczne”, czyli „różne cele nie stojące w sprzeczności z celami innych [definicja znamionująca geniusz Einsteina], ale nie tożsame, choć wzajemnie tolerowane. Do realizacji w koalicjach ad hoc, ale w drugiej kolejności, zwłaszcza w ramach przyszłej koalicji rządowej. KP jest miejscem konsultacji w tych sprawach”. To schemat na miarę równania Schroedingera, za pomocą którego wszystko można w mig (że szybko, a nie w sowieckim migu) rozwiązać.
Na dnie (schematu, a nie dnie w sensie jakości projektu) mamy „cele sprzeczne”, dlatego są w czerwonej ramce i oddzielone czerwoną linią przerywaną. Szogun Koziej alarmuje nas w ten sposób, że to cele „pominięte na dziś, pozostawione do rozstrzygnięcia koalicyjnego w trzeciej kolejności, po odbudowaniu demokratycznego państwa prawnego. Są przedmiotem konsultacji w ramach KP dla unikania wzajemnej walki przedwyborczej na opozycji”. I tyle. To schemat nawet doskonalszy niż model standardowy cząstek elementarnych. Pozwala z lekkością szoguna (albo jego katany) rozwiązać każdy problem. Tylko geniusz wojskowego mógłby na to wpaść. Nawet wybitni oficerowie z mojego studium wojskowego by tak nie potrafili.
Mając koncepcję ogólną cesarzy Budki i Trzaskowskiego oraz aktywistyczne podejście samuraja Arłukowicza i genialny schemat szoguna Kozieja, powstanie „koalicji 276” oraz przejęcie władzy to pestka. Wkładamy w schemat cele, po czym rachu ciachu i po strachu, wyskakuje efekt. A czyj czołg zostanie w ten sposób utopiony, jaki własny samolot zestrzelony, most wysadzony czy własne pozycje ostrzelane, to już drobiazg. Zatem do roboty! W końcu to „nic śmiesznego”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/538457-szogun-koziej-stworzyl-genialny-schemat