Za nami bardzo trudny weekend dla Platformy Obywatelskiej. Po osobliwym spektaklu w postaci sobotniego występu Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego, PO dostała po uszach od wszystkich swoich wymarzonych koalicjantów. Ale wciąż udaje, że to wszystko było na poważnie, że „Koalicja 276” to as w rękawie przeciwko PiS.
Sławomir Nitras na Twitterze (pisownia oryginalna):
Wg dzisiejszego sondażu IBRIS dla @rzeczpospolita #Koalicja276 ma ponad 10% przewagi nad PiS i ZP. Polecam wszystkim. Proszę się zastanowić zanim zaczniecie rozstrząsać kwestie logotypów lub szybkości pracy kurierów. Wyborcy na nas liczą. Oczekują mądrości i zwycięstwa.
Szef klubu KO Cezary Tomczyk:
Tomczyk: „Powiedzieliśmy: karty na stół. Już wiemy, że moglibyśmy wygrać z #PiS już dzisiaj.”
Obaj panowie dowodzą, że polityczna matematyka jest dla nich czarną magią. Może oni naprawdę wierzą, że sondażowe wyniki kilku partii można do siebie po prostu dodać, by otrzymać prognozę stabilnej większości w parlamencie? Choć zaprzeczy temu i każdy rozsądny analityk, i doświadczenie. Daleko sięgać nie trzeba – wystarczy do roku 2018, gdy Koalicja Europejska miała zmieść PiS w wyborach do PE. Nie wyszło. Drugi raz nikt nie zechce więc do tej samej rzeki wejść. Nikt poza samą Platformą oczywiście.
Ale im się nie dziwimy. Po pierwsze dlatego, że przy sprawności tej partii samodzielne trwanie oznacza dla nich coraz głębszą marginalizację. Nie pomogło pożarcie nowoczesnej przystawki. Teraz w sondażach dogoniła ją już nawet partia, która jeszcze nie istnieje.
A poza tym, oni wciąż żyją w listopadzie 2016 r., czyli w rzeczywistości jeszcze przed „puczem” sejmowym. Wtedy powołali swój „gabinet cieni”. I tak on sobie beztrosko trwa. Co prawda od lipca 2019 r. nie zebrał się już ani razu (czy komukolwiek została w głowie jego jakakolwiek wcześniejsza aktywność?), ale w sumie nie ma co się dziwić – zaraz potem były wybory, a zanim PO zdążyła się po nich otrząsnąć, to już mieliśmy pandemię. Może cienie spotykają się zdalnie?
Przypomnijmy sobie to ciało funkcjonujące pod przewodnictwem Grzegorza Schetyny, kandydata na premiera (nieco schowany w ostatnim czasie, zapewne dopieszcza expose). Jego zastępcami są Ewa Kopacz („przypomnę dawne czasy…”) i Tomasz Siemoniak. Ten ostatni przed dwoma dniami nie protestował, gdy w Polsacie zapowiadano go i podpisywano jako wiceszefa gabinetu cieni PO. Przyjmuję więc, że takie coś jeszcze istnieje.
Kogo tam jeszcze mamy? Stanisława Gawłowskiego (w pewnych kręgach znany jako Stanisław G.) na funkcji przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów, czyli człowieka odpowiedzialnego za… poprawną legislację w rządzie. Szefem resortu rozwoju i infrastruktury wciąż pragnie zostać Sławomir Neumann (w pewnych kręgach znany jako Sławomir N.). Borys Budka jest przymierzany do rzucenia na resort spraw wewnętrznych i administracji. Dlaczego? Nie wiadomo. Tomasz Grodzki (w pewnych kręgach znany jako „trzecia osoba w państwie”) ma objąć ministerstwo zdrowia. A rzecznikiem prasowym tego całego interesu miałby zostać Bartosz Arłukowicz (konferencje prasowe organizowane byłyby w Brukseli, czy b. szef resortu zdrowia porzuciłby europarlament dla tej atrakcyjnej fuchy przy al. Ujazdowskich?).
Tak, najwyższy „czas na zmiany”! Najlepiej wie to Szymon Hołownia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/538267-gabinet-cieni-po-dowodem-ze-nadszedl-czas-na-zmiany