Ponieważ Borys Budka dużo machał, a Rafał Trzaskowski robił miny, treść przekazu była nieważna i trudna do zauważenia.
Czy ktoś by się spodziewał, że rozwój kariery politycznej wiedzie od działacza i aparatczyka do pogodynka? 6 lutego 2021 r. dowiedzieliśmy się, że polityk przyszłości jest pogodynkiem. Dowiedzieliśmy się od pogodynków Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego. Ale gdzie im do Marzeny Słupkowskiej, a wręcz to obraza dla profesjonalizmu i reguł tej specjalności. W wydaniu Budki i Trzaskowskiego to była kompletna amatorszczyzna, ale bazująca na pewnym wyobrażeniu o roli pogodynek (pogodynków) w telewizji TVN. Ta stacja jest zresztą dla polityków PO (KO) swego rodzaju kodem genetycznym, także wtedy, gdy powiela mutacje szkodliwe dla organizmu.
Pogodynek Borys Budka występował przede wszystkim w wersji równoległej: poruszał się równolegle do ekranu. Z kolei u pogodynka Trzaskowskiego dominowała wersja prostopadła (w stosunku do ekranu), czyli stawał na krawędzi podwyższenia i się cofał albo wędrował od ekranu do krawędzi sceny. Gdyby obaj byli bystrzejsi językoznawczo bądź semiologicznie, mogliby twierdzić, że jeden obsługuje synchronię, a drugi diachronię. Co brzmiałoby przynajmniej „naukowo”, ale ponieważ nie są bystrzejsi (podobnie jak ich podpowiadacze) skończyło się tylko na łażeniu wzdłuż ekranu albo do przodu i do tyłu (czasem się wymieniali swoimi kanonicznymi sposobami poruszania się).
W wypadku Borysa Budki najczęściej stosowano plany ogólny, pełny i amerykański. W wypadku Trzaskowskiego – średni, bliski i zbliżenie. Wybór planów wynikał z tego, że Borys Budka dużo machał rękami (zastosował chyba wszystkie elementy z podręcznika mowy ciała), natomiast Rafał Trzaskowski głównie robił miny. Budka jakiej miny by nie zrobił, zawsze wygląda tak samo, dlatego dla niego wybrano machanie. No to machał: czasem synchronicznie, czasem asynchronicznie. Ale machał dużo i z oddaniem. Trzaskowski też trochę machał, ale jemu jednak najlepiej wychodzą miny. Pewnie dlatego, że przyjaźni się z zawodowymi aktorami Michałem Żebrowskim i Tomaszem Karolakiem.
O ile Budka machał różnorodnie, choć schematycznie, więc powstawał czasem asynchron między głosem a machaniem, o tyle Trzaskowski stosował tylko trzy miny. Najczęściej twarz Trzaskowskiego wyrażała obrzydzenie (wywoływane przez PiS oczywiście). Wyrażała też pogardę – podszytą lekceważeniem (w wersji ludowej zwanym „podśmiechujkami”). No i wyrażała pychę połączoną z triumfalizmem. Te trzy stany (miny) wystarczały zresztą Trzaskowskiemu zawsze, o czym można się było przekonać podczas prowadzonych przez niego kampanii wyborczych.
Ponieważ Borys Budka dużo machał, a Rafał Trzaskowski robił miny, treść przekazu była nieważna i trudna do zauważenia. Tak to jest, gdy ktoś udaje pogodynka, a być nim nie potrafi. Właściwie większość zapamiętała tylko liczbę 276. Dlatego zaczęły się rozważania kabalistyczne i numerologiczne, co zresztą zrozumiałe, ale o tym będzie jeszcze mowa. Ale 276 jest wyjątkowo nędzną liczbą z punktu widzenia jej właściwości: nie jest liczbą pierwszą (a już 277 jest), liczbą Fibonacciego, Bella, Catalana, nie jest silnią, ani liczbą doskonałą. Innymi słowy słabo, gdy chodzi o potencjał magiczno-numerologiczny. No bo skojarzenie z większością zdolną obalać prezydenckie weto jest po prostu banalne i żenujące.
Przedstawienie w wykonaniu Borysa Budki i Rafał Trzaskowskiego zostało przez ich apologetów uznane za nową jakość, bo stali się pionierami politycznego pogodynkowania. Jednak prognozy pogody mimo wszystko (przynajmniej krótkoterminowo) jakiś związek z rzeczywistością mają. Pogodynkowie Budka i Trzaskowski takiego związku nie nawiązali. Może przez zbyt intensywne machanie Budki powodujące, że nie sposób było zapamiętać tego, co mówił. I przez zaangażowanie Trzaskowskiego w miny na granicy zmasakrowania mięśni twarzy, szczególnie tych wokół ust i oczu (ale gdzie mu tam do min Miętusa i Syfona).
Dlaczego Budka i Trzaskowski postanowili zostać pogodynkami? Gdy powstawała stacja TVN, z prognozy pogody uczyniono widowisko: tak jakby Polacy nie żyli niczym innym, tylko tym, czy będzie wiało, padało, zasypywało bądź grzało. Były nawet konkursy towarzyszące prognozom pogody. A potem powstała nawet oddzielna stacja nadająca wyłącznie informacje o pogodzie, na początku 2017 r. przeniesiona do Internetu. Wokół czegoś, co jest bardzo trudne do matematycznego modelowania wskutek wielkiej liczby zmiennych, czyli jest bardzo niepewne, w TVN zbudowano jakiś niebywały cyrk. Porównywalny chyba tylko do przemysłu wróżbiarskiego, horoskopowego, magicznego i jasnowidztwa. Stąd takie skupienie na liczbie 276 w cyrku autorstwa Budki i Trzaskowskiego.
Za zrobieniem cyrku z prognozy pogody stało naiwne i niedorzeczna przekonanie, że ludzie uwierzą, iż telewizja TVN kontroluje pogodę, a zatem może kontrolować właściwie wszystko. Znamienne, że w TVP takie pogodowe uzurpacje nigdy się nie pojawiły. Budka i Trzaskowski pokazali się zatem jako magowie od pogody (politycznej). Role konferansjera i showmana już były zajęte przez Szymona Hołownię, więc wybrali role pogodynków. Ale oba te przypadki pokazują, jak TVN wpływa na polityków uważających się za komiwojażerów tej stacji. Oni chcą być jak TVN. Nic dziwnego, że efekt też jest taki jak w TVN, czyli dużo machania i min. A jeśli chodzi o „fakty” oraz „całą prawdę całą dobę”, to wypada tak, jak 6 lutego 2021 r. W „faktach” tylko data i godzina się zgadza, zaś „cała prawda całą dobę” jest głoszona 1 kwietnia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/538152-wielka-tajemnica-tego-co-zrobili-budka-i-trzaskowski