Jaki jest cel w organizowaniu konferencji na temat przyszłych wyborów, gdy zostało do nich jeszcze kilka lat? Konferencja Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego wyda się kolejnym nieprzemyślanych ruchem Platformy, jeżeli spojrzymy na nią wyłącznie pod kątem rywalizacji z Prawem i Sprawiedliwością, a to nic innego, jak próba obrony swojej pozycji wśród partii opozycyjnych.
Platforma rozmawia z… opozycją
Podczas przemówień Budki i Trzaskowskiego pojawiło się co prawda kilka odniesień do Prawa i Sprawiedliwości, ale zasadniczo ich konferencja była skierowana do partii opozycyjnych i ich wyborców. Panowie zaprosili do współpracy resztę opozycji (oprócz Konfederacji), aby razem stworzyć blok, który pokona PiS, a uzyskana większość pozwoli na odrzucenie prezydenckiego weta. Nie mogło jednak zabraknąć kilku haseł rzuconych w stronę najtwardszego antypisowskiego elektoratu, który mamiono m.in. likwidacją TVP Info, której, o co mogę się założyć, opozycja nigdy nie zlikwiduje, a raczej zrobi z nią dokładnie to samo, o co oskarża PiS.
Czy z konferencji dowiedzieliśmy się czegoś nowego? Nie. Nie zaprezentowano nawet programu, z którym mamy się dopiero zapoznać. Być może Platforma czeka aż premier Morawiecki przedstawi Nowy Ład, aby móc przedstawić własną kontrpropozycję. Kilka zgranych haseł opakowanych w ładną scenografię, tabelki i wykresy, to za mało, aby pokonać Kaczyńskiego. Tym bardziej, że Platforma świętuje właśnie 20-lecie swojego istnienia, a zachowuje się tak, jakby nie chciała, aby ktokolwiek się o tym dowiedział.
Hołownia goni Platformę
Po co więc to wszystko, skoro do wyborów daleko i nic nie wskazuje na to, że odbędą się wcześniej? Przyczyn jest wiele, ale bez wątpienia można powiedzieć, że wszystkie związane są z sytuacją na opozycji
Przede wszystkim w Platformie coraz częściej oglądają się przez ramię czując, że Szymon Hołownia jest coraz bliżej. Nawet jeżeli jest on sztucznie pompowany przez sondaże, to ostatnie transfery z KO do jego ruchu, świadczą o tym, że z samą Platformą nie jest najlepiej i coraz mniej osób wiążę z nią nadzieję na pokonanie PiS-u.
Platforma proponując reszcie opozycji współpracę próbuje przede wszystkim zachować miano najważniejszej partii opozycyjnej, która wyznacza wyborczą taktykę walki z obecnym rządem. Wspólna lista, o której wciąż marzy chociażby Grzegorz Schetyna, ma zapewnić Platformie polityczną nietykalność. Gdyby do powstania takiego bloku doszło, to działałby on na korzyść Platformy. Wewnętrzna rywalizacja byłaby praktycznie niemożliwa, a każde złe słowo o Platformie ze strony czy to Lewicy czy Hołowni, byłoby odbierane jako „wspieranie Kaczyńskiego”. Gdyby udało się wygrać i odsunąć PiS od władzy, to byłby jej sukces. Porażka jednak będzie wspólna.
PO liczy również na polityczną naiwność wyborców, którzy wbrew interesom wspieranych przez siebie partii, chcą, aby opozycja się zjednoczyła. Emocje podpowiadają im, że opozycja powinna się zjednoczyć, ale twarde polityczne interesy są jednak czymś inny. Taką postawę części wyborców Platforma chce wykorzystać przeciwko swoim opozycyjnym „partnerom”, aby móc ich szantażować.
W końcu taka konferencja była w pewnym sensie wymuszona. Budka i Trzaskowski musieli ją zrobić. Pierwszy, bo ma problem z przywództwem w partii, a drugi, bo musiał tam po prostu być, bo choć „projektu Trzaskowskiego” nie ma, a nadzieje z nim związane są dawno pochowane, to i tak jest on najlepszym, co Platforma dzisiaj „posiada”.
Czy konferencja Budki i Trzaskowskiego pomoże Platformie wyjść z impasu? Być może na chwilę pozwoli narzucić swoją narrację i zainteresować swoją propozycją media, ale na dziś nic więcej. To raczej podkładka pod to, czego świadkami będziemy, gdy do wyborów zostanie rok, a może mniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/538070-budka-z-trzaskowskim-probuja-ratowac-pozycje-po