Przy podejmowaniu decyzji obostrzeniowych rząd jest w permanentnych kleszczach – pomiędzy koniecznością dbania o bezpieczeństwo Polaków, a coraz silniejszą presją ze strony przedsiębiorców i pogłębiających się zobowiązań finansowych państwa w związku z przedłużanymi i poszerzanymi tarczami. Dobrze, że ogłoszono dziś luzowanie restrykcji. I wcale nie nazwałbym tych działań „ostrożnymi”, jak mówił premier. Bo zwłaszcza jedna kwestia – dotycząca kin i teatrów – trochę dziwi.
Otwarcie hoteli to ze wszech miar słuszny krok. Pisałem o tym przed dwoma dniami.
Przy 50-procentowym obłożeniu, dostarczaniu posiłków do pokoi, ryzyko zakażenia jest ograniczone do minimum. Każdy pokój po wyjeździe gościa może „przejść kwarantannę”, dezynfekcję itd. Zagrożenie będzie tam więc znikome.
Baseny, sport na świeżym powietrzu (korty, boiska dla amatorów, stoki) to też decyzja długo wyczekiwana i chyba nie budząca większych kontrowersji.
Ale co przyświecało rządowi przy otwieraniu kin, teatrów, filharmonii? Tego kompletnie nie rozumiem. Przy połowie zajętych miejsc nie ma szans na zachowanie dystansu między widzami. Nie możemy mieć żadnej pewności, na ile odpowiedzialnie zachowają się inne osoby, z którymi spędzimy 2-3 godziny w zamkniętym (choć z wysokim dachem…) pomieszczeniu.
Maseczki są przecież tylko ograniczoną ochroną i nawet jeśli wszyscy (a będzie się zdarzało, że to kilkaset osób) zachowają zdrowy rozsądek (czyli nie tylko będą mieli maski, ale też założą je prawidłowo, a z tym mamy gigantyczny problem, co widać codziennie na ulicach), nie będzie to oznaczać szlabanu dla wirusa.
Jak będą sprawdzani widzowie pod kątem przestrzegania zasad epidemicznych? Czy obsługa kina będzie tego pilnować? Czy spektakl zostanie przerwany, by wyprosić kogoś bez maseczki?
Dziwię się, że rząd nie zechciał tu zastosować przynajmniej metody mniejszych kroków – może 20, może 25 proc. zajętych miejsc – a później te limity zwiększać.
I jeszcze jedna uwaga – skoro będziemy mogli pójść do kina, dlaczego zamknięte pozostaną stadiony? Oglądanie meczu na świeżym powietrzu jest chyba mniej ryzykowne od siedzenia w sali kinowej?
Premier i ministrowie wielokrotnie podkreślali, że to decyzje warunkowe, niejako testowe – po dwóch tygodniach od zdjęcia obostrzeń efekty zostaną ocenione i być może powrócimy do pewnych ograniczeń. Chciałbym się mylić, ale niestety obawiam się, że tak właśnie będzie. Zwłaszcza wobec prognoz, że w marcu może nas czekać kolejna fala zakażeń i wobec sytuacji epidemicznej w innych krajach – dużo gorszej niż w Polsce.
Jeśli tak się stanie, powrót do restrykcji – już po roku pandemii – będzie dużo trudniejszy do społecznego zaakceptowania. Wtedy już mało kto będzie pamiętał, że 5 lutego rząd wyszedł naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców i chciał dać trochę więcej normalności nam wszystkim. To odważny krok gabinetu Mateusza Morawieckiego. Tak odważny, że aż ryzykowny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/537917-odwazna-a-wrecz-ryzykowna-strategia-rzadu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.