„Ta reakcja PO, ale także innych posłów jest poniżej wagi zagadnienia, bo to jest bardzo poważny problem. Mówię o tym jako starszy człowiek, bo od aborcji do eutanazji jest tylko jeden krok, bo zasada jest dokładnie ta sama” - mówi portalowi wPolityce.pl mec. Marek Markiewicz komentując reakcję opozycji na publikację orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. dopuszczalności aborcji eugenicznej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Odnosząc się do reakcji opozycji na publikację orzeczenia TK, w tym przede wszystkim PO i słów Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która wyznała, iż obawia się zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce, mec. Marek Markiewicz zauważa:
To są trzy różne sprawy. Pierwsza to jest reakcja na orzeczenie Trybunału. W istocie ona dała w opinii publicznej wrażenie próby poniżenia TK, który był nazywany „trybunałem Julii Przyłębskiej”, „pod przewodnictwem Przyłębskiej”, albo „przywództwem”. W tym celowały także telewizje, w tym telewizja TVN. To jest straszne, jeżeli opozycja w demokratycznym państwie dezawuuje demokratycznie funkcjonujący i wybrany organ. Powtarzanie przez pięć lat, że został on nielegalnie stworzony jest niedorzeczne, dlatego że nie przeprowadzono żadnego dowodu, który by wskazywał, że Trybunał nie ma podstaw do funkcjonowania. Jeżeli tak, to jego orzeczenia jako najwyższego organu badającego zgodność ustaw z Konstytucją powinny być szanowane, choćby się nawet nie podobały.
Jeżeli bowiem będziemy mówili, że od opinii o organie czy jego członkach zależy nasz stosunek do jego pracy, to ja powiem, że działania opozycji dyskredytują Sejm. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale mógłbym wskazać co najmniej pięciu posłów jako osoby, które się tam znalazły kompletnie przypadkowo i które reprezentują naród, ale nie wiem, jaki, bo ich zachowanie odbiega od wszelkich standardów, a zachowanie znanej pani poseł dwojga nazwisk, która używa języka z rynsztoka, ten organ dezawuuje
— zaznacza.
W związku z tym zdecydujmy się: albo szanujemy państwo, w którym jesteśmy i zasady i jeden uczestnik życia publicznego nie mówi językiem, który jest haniebny, brzydki, niegodziwy i nieelegancki, a drugi nie uznaje, że organ konstytucyjny jest przypadkowym zbiorem przypadkowych osób, nielegalnie powołanym
— dodaje prawnik.
„PO przeszła na pozycje lewicowe”
Bo gdyby tak sięgnąć - mógłbym wytknąć wielu dziennikarzom prawicowym - do historii przekształceń Trybunału, to właśnie od inicjatywy Platformy Obywatelskiej zaczął się korowód działań, które mogły rzucić jakieś światło na TK. To jest po pierwsze. Po drugie – samo orzeczenie. Uważam, że PO od momentu, kiedy wspólnie z Lewicą typowała reprezentację do Parlamentu Europejskiego, przeszła na pozycje lewicowe, bądź blisko lewicowych i niech nie udaje, że broni się przed liberalizacją, albo obawia się jakiegoś zaostrzenia prawa aborcyjnego z drugiej strony. Lewica zawsze chciała dozwolenia aborcji, by znieść nakazy czy zakazy, które stosował Kościół katolicki w Polsce, jak i każda religia na świecie. Komuniści traktowali aborcję także jako element regulacji życia społecznego, jako element walki z Kościołem. Jeżeli wielu członków PO udaje, że tak nie jest, to oni udają. Jeżeli już słyszymy teraz opowieści przedstawicieli Lewicy, że chcą pełnej aborcji, aborcji na żądanie. Jeżeli nikt z PO nie występuje przeciwko hasłu „wolność, równość, aborcja na żądanie” - „braterstwo” im gdzieś zginęło w tym haśle – i to nie budziło przestrachu, to niech niedoszły kandydat na prezydenta nie ubolewa, że wokół aborcji znowu rozpoczęła się wojna, wojna czysto ideologiczna Lewicy z innymi ugrupowaniami, które nie uznają zabijania za metodę regulacji życia społecznego
— wyjaśnia mec. Markiewicz.
Natomiast można by powiedzieć, że ocena tego wyroku także wymagała przypomnienia sobie, jak to było wcześniej. W 1993 roku, w art. 1 ówczesnej ustawy o ochronie życia wpisano wyraźnie zasadę, że życie podlega ochronie od poczęcia. To lewica właśnie w 1996 roku ten artykuł zmieniła i ostatnio ogłoszone orzeczenie przypomina nawet, na czyj wniosek – pana marszałka Borowskiego, który postulował, żeby ten zapis stały o poczynaniu liczenia od poczęcia zamienić na „w granicach określonych przez ustawę”. To jaki ustawodawca i jaka większość parlamentarna, taka ochrona życia, jak to u lewicy zresztą często bywa. Nie słyszałem wówczas, żeby PO protestowała, żeby ludzie Platformy, a wcześniej Unii protestowali przeciwko tej zmianie, to znaczy ją dozwalali. Natomiast jest oczywistą rzeczą, że teraz trzeba rozpocząć bardzo poważną dyskusję, czy wyrok TK ma oznaczać rzeczywiście zakaz aborcji z przyczyn związanych ze stanem małego człowieka – powiedzmy to – ale wtedy też trzeba dyskutować, dlaczego w takim razie dziecko z gwałtu ma podlegać aborcji. Tu jest całe pole dyskusji, do której w ogóle posłowie naszego przynajmniej Sejmu nie są intelektualnie zdolni, co oceniam jako obserwator tego, co opowiadają codziennie w audycjach telewizyjnych. Ale to jest problem rzeczywisty
— dodaje.
„Od aborcji do eutanazji jest tylko jeden krok”
Ta reakcja PO, ale także innych posłów jest poniżej wagi zagadnienia, bo to jest bardzo poważny problem. Mówię o tym jako starszy człowiek, bo od aborcji do eutanazji jest tylko jeden krok, bo zasada jest dokładnie ta sama
— konstatuje.
Odnosząc się do reakcji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na projekt Lewicy, który depenalizuje aborcję (Kidawa-Błońska powiedziała: „nie można ludzi skazywać na więzienie za to, że pomogą kobietom w trudnej sytuacji”), mec. Markiewicz stwierdza:
To są dwie różne rzeczy. Jedna to Lewica, która traktuje aborcję jako element kosmetyki i planowania rodziny, co już wydawało się zostało przełamane w 1993 roku. Przecież przez cały PRL od 1956 roku aborcja była normalnym sposobem antykoncepcji z całym spustoszeniem w pokoleniach kobiet także. Przecież nikt wtedy nie pytał, co przeżywa kobieta, która poddaje się aborcji ze względów społecznych, albo ze względu na niechęć teściowej, a te przeżycia były. Natomiast tortury, o których mówi pani Kidawa-Błońska nie są wcale związane z dozwoleniem aborcji, tylko ze sprecyzowaniem dokładnie przepisu, o którym TK się wypowiedział. Wystarczy sięgnąć do tego uzasadnienia, by wskazać, że TK napisał o niedookreśloności przesłanek, które w tym przepisie były zawarte. Co to znaczy prawdopodobieństwo? Dlaczego w jednym przepisie pomieszczono dwie alternatywne przesłanki? Bardzo ciekawe jest to uzasadnienie, jeżeli raz, drugi czy trzeci się do niego siądzie. I wcale nie jest ono takie, że wyklucza jakąkolwiek dyskusję na temat innej regulacji sytuacji kobiet, które znajdują się w poważnym kłopocie razem z ich mężami, razem z ich rodzinami.
Ale zdecydujmy się, czy przyjmujemy założenie, że aborcja jest złem i zabójstwem, a są tylko sytuacje, w których – jak mówi TK – istnieje ultima ratio dla wkroczenia w tę zasadę, od tej, w której wszystko wolno - „hulaj dusza bez kontusza, aborcja wszystko załatwi”. Przecież symbolicznie „róbta, co chceta” słyszeliśmy w ostatnią niedzielę, a rozwiązanie samo przyjdzie – podpowiada Lewica. Przecież to się wszystko układa w prymitywny, ale jednak ciąg rozumowania. Wreszcie trzeba powiedzieć, że o tym wyroku i o próbie doprecyzowania ustawy nikt poważnie nie mówił, bo wtedy by stanął rzeczywisty problem, czy przed nami stoi pełny zakaz, czy możliwość jakiegoś sformułowania pewnych przesłanek do naruszenia świętej zasady poszanowania życia. Ale także trzeba powiedzieć jasno, że w debacie nie przedstawiono żadnej alternatywy innej niż aborcja bez kontroli. To mogą tak sobie biadać posłowie Platformy, ale historia pokazuje, że patrzyli na to z rękoma na piersiach rozpaczając, że przyjdzie kiedyś moment, gdy ten czy inny trybunał zastanowi się nad przepisem, który wcale nie był przedmiotem analizy w 1997 roku, bo nie był przedmiotem wniosku, o czym trzeba dokładnie pamiętać. I jedna i druga strona niedobrze przywołuje tamto orzeczenie, bo ono dotyczyło sprawy, dotyczyło zasady i terminu ochrony życia, ale akurat tego przepisu bardzo nieostrego nie dotyka
— podkreśla.
Jest jeszcze jedna rzecz. PO jako partia ludzi oświeconych, ludzi kulturalnych i europejskich nie zauważa jednego wątku w tym uzasadnieniu, że ten nieostry przepis był nadużywany. Bardzo często lekarze, powołując się na ten właśnie przepis, ale w sytuacji wcale nie takiej, która by zagrażała życiu dziecka czy jego samodzielnemu rozwojowi, dokonywali tych aborcji. Też się pojawił problem, czy można zaufać przy takich przesłankach tym, którzy podejmują decyzję o wykonaniu aborcji. Proszę pamiętać, że w nauce Kościoła ten, kto pomaga w aborcji, podlega ekskomunice i wcale to nie jest specyfika religii katolickiej – jeszcze raz przypominam – w wielu religiach zasada poszanowania życia jest podstawową, bo inaczej te religie by nie miały sensu, gdyby nie traktowały życia jako daru od Boga tak czy inaczej nazwanego, czy tak czy inaczej przedstawionego. W związku z tym ta dyskusja przypomina malutkie ścieżki, które idą donikąd i nikt nie chce postawić sprawy jasno. Tak jak nawet Lewica – mówią, że „naszym marzeniem jest, by kobiety dokonywały aborcji na każdym rogu, w każdej lecznicy, do której dotrą”. Proszę bardzo, to jest jakiś pogląd, który w zasadzie można potępić, ale drudzy, którzy mówią o „cierpieniach kobiety” niech wreszcie powiedzą dokładnie, w którym miejscu widzą problem: czy w zakazie, czy w sformułowaniu przepisu, czy w tym, jak on był do tej pory nie zawsze uczciwie wykonywany
— podsumowuje.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/537658-markiewicz-reakcja-po-na-wyrok-tk-ponizej-wagi-zagadnienia