Jeśli ktoś dłużej czyta nasz portal i nasz tygodnik, to wie, że doceniamy duchową i społeczną misję Kościoła, bronimy go przed nieuczciwymi atakami, ale nigdy nie wchodzimy w rolę biskupów czy księży. To inne role.
Niektórym publicystom to się jednak pomieszało. Jedni szokowali ewangelicznym radykalizmem, by dziś szydzić z języka „wzmożenia moralnego”. Inni budowali karierę na egzotycznym ale medialnie atrakcyjnym połączeniu celebryckości z katolicyzmem, robili za nowoczesnych kaznodziei, objeżdżali parafie, podjadali z księżmi - gdy było to modne.
To też przypadek pana Szymona Hołowni. Zebrane przez Marka Pyzę i Marcina Wikło wypowiedzi ówczesnego celebryty TVN z kościołów pokazują, że był kaznodzieją pełną gębą.
Nauczał o złu aborcji, zachęcał do czystości przedmałżeńskiej i sile wiary.
Stawał przed ołtarzami.
Pozwalał, by zakonnice i księża zapraszali ludzi, zachęcali, polecali. Dla Wiary, Kościoła, Polski.
Mówił pięknie, z pasją i energią.
Zachęcam Państwa do lektury całości tekstu. Albo na łamach tygodnika „Sieci” albo w STREFIE PREMIUM PORTALU wPolityce.pl.
A tam między innymi takie wypowiedzi:
Mój stosunek do aborcji jest bardzo prosty. Aborcja jest zabójstwem, w każdym przypadku. Pozbawieniem życia człowieka i tu nie mam cienia wątpliwości
– mówił Hołownia zaproszony do parafii NMP Matki Kościoła na gliwickim Sikorniku.
„Cień wątpliwości” pojawił się wraz z wyzwaniami kariery politycznej. Dziś lider partii zakładanej na nazwisku Hołowni dumnie maszeruje pod symbolem błyskawicy, z paniami krzyczącymi „wyp….” i oszukiwanymi przez nie dziewczynkami krzyczącymi iż „aborcja jest OK”.
Czy Hołownia ma z tym problem? Jego reakcja na tekst „Sieci” wskazuje, że ma. Zareagował bowiem agresywnie i wulgarnie.
Może rzuciła wam się w oczy gadzinowa – bo trudno to powiedzieć inaczej – okładka dzisiejszego tygodnika „Sieci”. Te szmatławe okładki, które oni produkują… Ja wczoraj już nawet napisałem u siebie na Facebooku, bo to tak naprawdę wygląda… W środku teksty – jeden taki, drugi taki, jeden zmanipulowany, drugi nie – ale pamiętacie Tomasza Lisa w hitlerowskim mundurze? Pamiętacie Ewę Kopacz z granatem i w stroju, który miał sugerować, że jest islamistyczną terrorystką? Pamiętacie, jakie robili okładki o uchodźcach? Pamiętacie Piotra Kraśkę w mundurze Marka Tumanowicza czytającego Dziennik Telewizyjny? Teraz zrobili okładkę ze mną, tak samo szmatławą, tak samo plugawą. Wiecie, ja wczoraj napisałem u siebie na Facebooku, że to jest jedyne takie pismo, w którym okładki działają jak taka naprzemienna fontanna, z której raz wytryskuje wazelina, innym razem gówno. Wazelinę mieli ostatnio przy Obajtku, wydrukowali całą okładkę z wazeliny bardzo piękną, to teraz musiało gównem strzelić i zrobić ze mną. Ale to pokazuje, że się boją. To pokazuje, jak pełne mają gacie strachu przed tym, że może im się za chwilę skończyć cały ten ich świat, w którym doją kasę ze spółek Skarbu Państwa i tak naprawdę tylko reklamy ze spółek Skarbu Państwa utrzymują cały ten biznes, który się tam kręci. Zrobili jakiś tekst o tym, że jeździłem po kościołach i mówiłem różne rzeczy. Tak, jeździłem po kościołach, jeździłem też po bibliotekach, jeździłem też po domach kultury, jeździłem po salach wykładowych i wszędzie mówiłem to co myślę. I również bardzo jasno i twardo mówiłem o tym, co myślę o łączeniu polityki z Kościołem, co sądzę o tym chorym mariażu, który ciągnie do grobu i państwo i Kościół. Choć niektórym się wydaje, że tutaj Kościoła w jakiś sposób bronią. Rozmawiałem zawsze z każdym, kto chciał słuchać, ale nigdy nie przekraczałem granic, które przekraczają pielgrzymując do Rydzyka dziś rządzący, czy inni. To były po prostu spotkania z ludźmi, na których dzieliliśmy się swoimi… Bardzo je lubiłem i bardzo mi ich dziś też brakuje, bo to był żywy kontakt, zawsze przy książkach, zawsze też przy opowiadaniu o tym, co robimy w fundacjach, odpowiadania też na pytania bieżące. To była fantastyczna część mojego życia, z której jestem niezwykle dumny. Te setki spotkań wszędzie w Polsce, gdzie tylko byłem zapraszany. Karnowscy i ci progandziści od nich nigdy tego też nie doświadczą, co to jest móc rzeczywiście spotykać się z ludźmi i dobrze rozmawiać o Polsce. Dalej będę to robił, możecie mnie sobie nazywać kaznodzieją. Nadal zamierzam mówić ludziom wprost to, co myślę. Nadal zamierzam bycz nimi szczery. Nadal zamierzam mówić dokładnie, jak sprawy się mają i nazywać rzeczy po imieniu. I żadne tego typu numery mnie od tego nie odwiodą. (…) Każde takie ataki, które na nas kierujecie są dowodem naszej siły, a nie naszej słabości. I ja rozumiem też, po co to jest robione. To jest robione po to - to obrzydzanie mnie i robienie tych okładek jak z „Der Sturmer” ze mną czy z innymi – to jest po to, żebym w następnym sondażu zaufania ja nie miał 50 proc. Tylko żeby Duda mnie znowu wyprzedził. No bo przecież wiadomo, komu oni służą. To jest ich główny cel – żeby Duda tam był, żeby Morawiecki był wyżej ode mnie, żeby obrzydzić tym, którzy z prawej strony mają do mnie zaufanie, żeby do mnie zaufania mieć nie mogli, że zrobią ze mnie jakiegoś tam szatana czy antychrysta, czy kogokolwiek innego. To jest prosta, tępa, komunistyczna, totalitarna propaganda, która tam jest uprawiana i niczego innego się nie ma co spodziewać. Natomiast to jest dowód naszej siły. Tymi, którzy nie mają siły, w nich się nie inwestuje takich środków, o nich się nie robi okładek, o nich się nie pisze, o nich się nie robi jakichś materiałów w „Wiadomościach”. Zaczęli się nas bać. I bardzo dobrze, i bardzo się z tego cieszę.
Tak to leci, jak spisaliśmy - bełkot na poziomie gimbazy.
Opisał to szerzej Marek Pyza w swoim komentarzu: Hołowni puszczają nerwy. Zamiast wytłumaczyć się ze zmiany poglądów, rzuca obelgami i grozi dziennikarzom .
Nie muszę dodawać, że nie boimy się pana Hołowni, nie zastraszy nas i nie zakrzyczy. Groźniejsi od niego próbowali już tego. Pracujemy skromnie, od lat budując wolne i niezależne media - tak było, jest i będzie bez względu na sytuację polityczną. To on tańcował z medialnymi oligarchami, kąpał się dekadami w wielkiej kasie, nie my. Dla porównania: czysty zysk TVN za rok 2019 to 540 milionów złotych, cały nasz roczny budżet, z lokalem, papierem, prądem, podatkami, wynagrodzeniami, kosztami sądowych szykan to nieco ponad 20 milionów złotych.
Ale ten atak furii pana Hołowni dużo nam o nim powiedział.
Po pierwsze, nowa jakość jaką obiecuje to jak na razie głównie więcej obelg wobec wolnej (nawet jeśli krytycznej wobec niego) prasy. Jeśli teraz tak reaguje na krytykę, to co zrobi przed wyborami? Naśle na nas pałkarzy?
Jeśli już teraz z jego partyjnej struktury słychać tyle o mobbingu, to co będzie za rok?
Po drugie, wyraźnie boi się tego, co za sobą zostawił - będziemy więc tym bardziej to sprawdzać.
Po trzecie - i to jest optymistyczne - słychać w tym ataku na media także jakiś wyrzut sumienia. Nie dziwię się. Nawet w polityce są jakieś granice (nie)przyzwoitości.
A poza wszystkim to naprawdę nie nasza wina, że Hołownia robił po kościołach za kaznodzieję, a teraz blisko mu do błyskawic.
PS. Jak państwo widzą, wolna propolska prasa ma wielu wrogów. Bardzo proszę o zakup e-prenumeraty tygodnika „Sieci” i jednocześnie dostępu do STREFY PREMIUM wPolityce.pl. To dla nas wielka pomoc!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/537552-czy-to-nasza-wina-ze-holownia-robil-za-kaznodzieje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.