„Żyjemy w Europie i żaden europejski kraj nie posiada takich zdolności, że mógłby odeprzeć bez problemu potencjalny atak, jeżeli Rosja na kierunku wschodniej flanki zaangażowałaby wszystkie siły. Po to zresztą ten sojusz istnieje, żeby właśnie przez tą kolektywną obronę zapewnić sobie bezpieczeństwo” - mówi portalowi wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: MON przeprowadziło ćwiczenia sztabowe mające na celu przetestowanie procedur na wypadek konfliktu zbrojnego. Jak wyglądają takie ćwiczenia?
Gen. Roman Polko: Po pierwsze do takich ćwiczeń wcześniej przygotowuje się właściwe sztaby, wszystkie sztaby. Z tego, co wiem, tak jak w Akademii Obrony Narodowej uczestniczyłem chociażby w takim NATO-wskim ćwiczeniu, przygotowuje się przede wszystkim całą podgrywkę – grupę, która stwarza zagrożenia i te zagrożenia później ci ćwiczący rozwiązują. Zazwyczaj jest dowódca takiej podgrywki. Bierze się pod uwagę w takich scenariuszach i przygotowaniu tych ćwiczeń realną sytuację dotyczącą zagrożeń w rejonie, czyli krótko mówiąc zazwyczaj to są wręcz grube księgi mówiące o tym, czym dysponuje chociażby Rosja, która jest w okolicy, Białoruś. Żeby urealnić ćwiczenia bierze się pod uwagę realne wydarzenia – to, co rzeczywiście dzieje się w tym rejonie. To są często informacje niejawne. Tego typu tło taktyczne sztab generalny opracowuje na cały rok i oczywiście główne założenie ćwiczeń to jest koordynacja wszystkich rodzajów wojsk, ale też administracji państwowej i samorządowej czy innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju w zwalczaniu konkretnych zagrożeń, które podczas ćwiczenia będą realizowane. Kiedy to wszystko się zbierze, rozpoczyna się to ćwiczenie jakimś alarmem, sygnałem, wtedy rzucane są różnego rodzaju scenariusze zagrożeń i oczywiście na mapach, ale też i w dokumentach testowana jest kwestia komunikacji, wymiany informacji, koordynacji. Jest cały zespół oceniający, który patrzy, czy to wszystko, co jest wypracowane przez ćwiczonych jest realne, czy nie nakłada się na siebie. Zasadniczym celem tych ćwiczeń jest identyfikacja słabych punktów.
Mocno przypominam sobie takie ćwiczenia sztabowe – pierwsze NATO-wskie, w których uczestniczyłem, z częściowym udziałem wojsk, bo może być tak, że część wojsk też ćwiczy - w Udine we Włoszech, kiedy wstępowaliśmy do NATO jako ten zespół ćwiczący. Wówczas założenie nie zostało dobrze zrozumiane przez ćwiczących, czyli tzw. scenariusze działania były błędne. Pamiętam jak gen. Reith, późniejszy szef sztabu armii brytyjskiej mówił, że „specjalnie nie wyprowadzałem was z błędu, żebyście dłużej pamiętali efekty tych ćwiczeń”. Bo taki jest cel ćwiczeń, żeby wszystkie kwestie, które nie grają, wykorzystać po to, aby je poprawiać, skoordynować. Krótko mówiąc – ćwiczą poszczególne scenariusze, jedne, drugie, trzecie. Wszystkie błędy, usterki są notowane i na koniec takich ćwiczeń sztabowych sporządza się sprawozdanie z tych ćwiczeń wraz z tymi wnioskami, co należy poprawić, co należy skoordynować po to, aby kolejne ćwiczenia, które będą realizowane, przebiegły lepiej i po to, żeby przejść do kolejnego etapu, rozwinięcia. Tak jak mówiłem, najpierw ćwiczą same sztaby, później częściowy udział wojsk, administracji i tak naprawdę to wszystko prowadzi do tego, żeby w efekcie przeprowadzić chociażby ogromne ćwiczenia z udziałem nawet związków operacyjnych czy też zagranicznych partnerów. Bez zgrania sztabów, bez poukładania sobie sztabów, bez poukładania sobie w głowie, jak to ma wyglądać, podczas prawdziwych manewrów mielibyśmy do czynienia z chaosem, a właśnie te ćwiczenia mają przygotować do tego, żeby te manewry odbywały się w sposób uporządkowany, ale przede wszystkim, żeby uzyskać zdolność bojową systemu bezpieczeństwa państwa do odparcia potencjalnego agresora.
Z komunikatu MON wnioskuję, że testowane były zarówno systemy obrony kraju, jak i systemy obrony wschodniej flanki NATO. Na ile istotna w przypadku tych drugich jest kwestia zdolności obronnych państw sojuszu?
Oczywiście wszystkie elementy są ważne. Żyjemy w Europie i żaden europejski kraj nie posiada takich zdolności, że mógłby odeprzeć bez problemu potencjalny atak, jeżeli Rosja na kierunku wschodniej flanki zaangażowałaby wszystkie siły. Po to zresztą ten sojusz istnieje, żeby właśnie przez tą kolektywną obronę zapewnić sobie bezpieczeństwo. Czyli w obszarach, w których my mamy deficyty i sami nie jesteśmy w stanie ich pokryć, to prosimy o np. rozpoznanie satelitarne, prosimy naszych amerykańskich partnerów czy o wsparcie na morzu, czy w innych obszarach. Oczywiście wnioski z tego ćwiczenia służą nie tylko nam jako państwu, ale sprawozdanie z tych ćwiczeń również jest przedstawiane na forum NATO. Powiem tylko, że nawet jak pracowałem w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy w 2004 roku i było realizowane ćwiczenie na Dworcu Gdańskim w Warszawie w o wiele mniejszej skali, to i tak wówczas z wnioskami z tych ćwiczeń jechałem do Brukseli, gdzie były one przedstawiane na forum międzynarodowym. Omawialiśmy je oczywiście po to, żeby ta wymiana informacji miała miejsce, po to, żebyśmy lepiej się rozumieli.
Powołujące się na anonimowych informatorów media po zakończeniu ćwiczeń sztabowych zaczęły się rozpisywać o „porażce polskiej armii w symulowanej wojnie” i „klęsce w pięć dni”. W jakich kategoriach rozpatrywać tego typu doniesienia, biorąc pod uwagę, że ćwiczenia i ich rezultat były tajne, nie wiemy zatem czy obejmowały wszystkie siły zbrojne, czy tylko ich część, którą chciano przetestować?
Jeszcze pewnie bardziej tajni okażą się ci informatorzy, którzy w taki sposób to przedstawiają. Tak naprawdę w ogóle bym ignorował te głosy. Widziałem oczywiście informacje, które się pojawiały. One bardziej mnie rozbawiły i dlatego tak mocno podkreślałem w tej pierwszej części rozmowy to, że przecież ćwiczenia są po to, żeby pokazać braki, deficyty. Jeżeli miałoby to służyć robieniu dobrego pijaru, to pewnie zaproszeni byliby wszyscy dziennikarze, ugoszczeni dobrym obiadem, jeszcze czymś tam… Nie po to realizuje się tego typu ćwiczenia, manewry.
Warto podkreślić – to chyba nawet kiedyś ta informacja wyszła – że symulacje komputerowe nie zawsze dobrze oddają rzeczywisty charakter działań, szczególnie wtedy, kiedy są to działania nieregularne, specjalne – wówczas te symulacje komputerowe niespecjalnie uwzględniają tego typu specyfikę i w takich wojnach komputerowych bardzo często czy specjalsi czy spadochroniarze przegrywają, a w praktyce wygląda to trochę inaczej, patrząc nawet na sukcesy w Iraku czy w Afganistanie czy nawet w wojnach, które miały miejsce na terenie dawnej Jugosławii.
Krótko mówiąc pojawiają się niestety takie głosy. Ja tam nie widziałem w podpisach jakichś ekspertów, którzy z imienia i nazwiska powiedzieliby, na czym te deficyty polegają, a takie sensacje, że w pięć dni przegralibyśmy wojnę – nawet pojawiały się kiedyś takie artykuły, że w trzy dni Rosjanie dojdą do Warszawy – wtedy, kiedy to jest pozbawione jakiejkolwiek oceny merytorycznej, to do niczego to nie prowadzi. Dość powiedzieć, że ostatnie lata akurat dla polskiej armii są dobre, bo prowadzi się ćwiczenia na o wiele większą skalę niż to miało miejsce wcześniej. To, że mamy tu ciężką brygadę amerykańską, dowództwo V Korpusu pokazuje, że w układzie sojuszniczym też osiągnęliśmy duże wzmocnienie. Czeka nas realizacja programów modernizacyjnych, realizowane są na bieżąco te ćwiczenia, które rzeczywiście diagnozują słabe punkty po to, żeby je poprawiać, naprawiać. To jest dobry kierunek. Zdecydowanie lepszy niż ten czas, kiedy ta armia była bardziej malowana i kiedy problemy zamiatano pod dywan. Nawet jeżeli wyszły pewne deficyty, to bardzo dobrze, że wyszły podczas ćwiczeń, bo po to się je prowadzi.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/537481-gen-polko-celem-cwiczen-jest-identyfikacja-slabych-punktow