Nadepnęliśmy na odcisk nowej gwiazdce polskiej polityki. Szymonowi Hołowni nie spodobało się nowe wydanie tygodnika „Sieci”, w którym zderzyliśmy jego dawne wypowiedzi dotyczące spraw światopoglądowych z tym, co mówi dziś. Rozdźwięk jest na tyle wyraźny, a Hołownia na tyle mocno usadawia się na scenie politycznej, że uznaliśmy temat za wystarczająco ważny, by poświęcić mu kilka stron w naszym piśmie oraz na okładce. Bo ktoś tu kogoś najwyraźniej chce zrobić w konia. Naszym zadaniem jest więc się temu przyjrzeć.
W odpowiedzi większość swojej codziennej pogadanki na Facebooku Szymon Hołownia poświęcił dziś odpowiadaniu na krytyczne wobec niego materiały, a zwłaszcza nowe wydanie „Sieci”. Czy wytłumaczył, dlaczego dziś mówi co innego o aborcji niż jeszcze kilka lat temu? Czy odniósł się do pytania o brak odwagi, który nie pozwala mu stanąć wśród protestujących wobec wyroku TK i zakrzyknąć:
Aborcja jest zabójstwem, w każdym przypadku. Pozbawieniem życia człowieka i tu nie mam cienia wątpliwości!
To jego słowa, wypowiedziane w 2013 r.
Nie chce już o nich pamiętać, bo mądrość etapu pana Szymona każe dziś wspierać Strajk Kobiet. Czyli skrajną organizację radykalnie różniącą się od poglądów pana Szymona, które przez lata promował na licznych spotkaniach w parafiach w całej Polsce.
Zwrócenie przez nas uwagi na tę niekonsekwencję wywołało lawinę obelg. Przytaczam cały jego strumień świadomości poświęcony naszemu skromnemu pismu:
Może rzuciła wam się w oczy gadzinowa – bo trudno to powiedzieć inaczej – okładka dzisiejszego tygodnika „Sieci”. Te szmatławe okładki, które oni produkują… Ja wczoraj już nawet napisałem u siebie na Facebooku, bo to tak naprawdę wygląda… W środku teksty – jeden taki, drugi taki, jeden zmanipulowany, drugi nie – ale pamiętacie Tomasza Lisa w hitlerowskim mundurze? Pamiętacie Ewę Kopacz z granatem i w stroju, który miał sugerować, że jest islamistyczną terrorystką? Pamiętacie, jakie robili okładki o uchodźcach? Pamiętacie Piotra Kraśkę w mundurze Marka Tumanowicza czytającego Dziennik Telewizyjny? Teraz zrobili okładkę ze mną, tak samo szmatławą, tak samo plugawą. Wiecie, ja wczoraj napisałem u siebie na Facebooku, że to jest jedyne takie pismo, w którym okładki działają jak taka naprzemienna fontanna, z której raz wytryskuje wazelina, innym razem gówno. Wazelinę mieli ostatnio przy Obajtku, wydrukowali całą okładkę z wazeliny bardzo piękną, to teraz musiało gównem strzelić i zrobić ze mną. Ale to pokazuje, że się boją. To pokazuje, jak pełne mają gacie strachu przed tym, że może im się za chwilę skończyć cały ten ich świat, w którym doją kasę ze spółek Skarbu Państwa i tak naprawdę tylko reklamy ze spółek Skarbu Państwa utrzymują cały ten biznes, który się tam kręci. Zrobili jakiś tekst o tym, że jeździłem po kościołach i mówiłem różne rzeczy. Tak, jeździłem po kościołach, jeździłem też po bibliotekach, jeździłem też po domach kultury, jeździłem po salach wykładowych i wszędzie mówiłem to co myślę. I również bardzo jasno i twardo mówiłem o tym, co myślę o łączeniu polityki z Kościołem, co sądzę o tym chorym mariażu, który ciągnie do grobu i państwo i Kościół. Choć niektórym się wydaje, że tutaj Kościoła w jakiś sposób bronią. Rozmawiałem zawsze z każdym, kto chciał słuchać, ale nigdy nie przekraczałem granic, które przekraczają pielgrzymując do Rydzyka dziś rządzący, czy inni. To były po prostu spotkania z ludźmi, na których dzieliliśmy się swoimi… Bardzo je lubiłem i bardzo mi ich dziś też brakuje, bo to był żywy kontakt, zawsze przy książkach, zawsze też przy opowiadaniu o tym, co robimy w fundacjach, odpowiadania też na pytania bieżące. To była fantastyczna część mojego życia, z której jestem niezwykle dumny. Te setki spotkań wszędzie w Polsce, gdzie tylko byłem zapraszany. Karnowscy i ci progandziści od nich nigdy tego też nie doświadczą, co to jest móc rzeczywiście spotykać się z ludźmi i dobrze rozmawiać o Polsce. Dalej będę to robił, możecie mnie sobie nazywać kaznodzieją. Nadal zamierzam mówić ludziom wprost to, co myślę. Nadal zamierzam bycz nimi szczery. Nadal zamierzam mówić dokładnie, jak sprawy się mają i nazywać rzeczy po imieniu. I żadne tego typu numery mnie od tego nie odwiodą. (…) Każde takie ataki, które na nas kierujecie są dowodem naszej siły, a nie naszej słabości. I ja rozumiem też, po co to jest robione. To jest robione po to - to obrzydzanie mnie i robienie tych okładek jak z „Der Sturmer” ze mną czy z innymi – to jest po to, żebym w następnym sondażu zaufania ja nie miał 50 proc. Tylko żeby Duda mnie znowu wyprzedził. No bo przecież wiadomo, komu oni służą. To jest ich główny cel – żeby Duda tam był, żeby Morawiecki był wyżej ode mnie, żeby obrzydzić tym, którzy z prawej strony mają do mnie zaufanie, żeby do mnie zaufania mieć nie mogli, że zrobią ze mnie jakiegoś tam szatana czy antychrysta, czy kogokolwiek innego. To jest prosta, tępa, komunistyczna, totalitarna propaganda, która tam jest uprawiana i niczego innego się nie ma co spodziewać. Natomiast to jest dowód naszej siły. Tymi, którzy nie mają siły, w nich się nie inwestuje takich środków, o nich się nie robi okładek, o nich się nie pisze, o nich się nie robi jakichś materiałów w „Wiadomościach”. Zaczęli się nas bać. I bardzo dobrze, i bardzo się z tego cieszę.
Uff… „Fontanna gówna”, „Der Sturmer”, „komunistyczna propaganda”, „szmatławe”, „plugawe” - sporo tych epitetów jak na nową jakość w polskiej polityce i „dobrą rozmowę o Polsce”.
O co mu właściwie chodzi? Czy o kreskę naszego rysownika, która nie oddała w pożądany sposób jasnego oblicza pana Szymona? Raczej nie. Czy o sutannę, w którą go „ubraliśmy”? Chyba też nie, w końcu dwukrotnie był w zakonie, nie powinien się na to oburzać. Może więc o stwierdzenie, że kiedyś „mówił jak kaznodzieja”, „z pasją nauczał o złu aborcji, sile wiary, zachęcał do czystości przedmałżeńskiej”? Bingo! To trudny temat dla pana Szymona, bo dziś mówi on zupełnie inne rzeczy. Pytamy więc, „co się stało, że dziś wspiera marsze spod znaku błyskawicy”. A pan Szymon zamiast grzecznie wyjaśnić (nie tylko my się nad tym głowimy, ale również ludzie, którzy latami kupowali jego natchnione książki, a dziś przecierają oczy ze zdumienia), gardłuje o „fontannie gówna”. Casus Jandy. Dlaczego związani z TVN celebryci wykazują zaburzenia koprofilskie?
Aż strach analizować. Wróćmy do pogadanki pana Szymona. Zakończył ją tradycyjnym wezwaniem:
Bądźcie z nami i jak jesteście wkurzeni na to np. co walą nas z prawej, z lewej – pamiętajcie, że to jest jałowe, że się powkurzamy. Jak chcecie dziś rzeczywiście na to zareagować, wspieraj Polska2050.pl. I na pohybel tym wszystkim – 10 zł, 15 zł, 20 zł, przykryjemy ich czapkami. Przykryjemy ich czapkami i sprawimy, że po prostu będą musieli zmienić zawód, bo będą żyli w Polsce, w której takie rzeczy nie będą już dopuszczalne.
— dodał wyraźnie rozbawiony, zaśmiewając się z wyartykułowanej wizji Polski swoich marzeń.
Niczym Rafał Trzaskowski, który mówił, że w ostatniej kampanii chodziło o to, by więcej nie zadawano mu trudnych pytań. W rzeczywistości Hołownię od Trzaskowskiego niewiele różni. Ten pierwszy jest bardziej pracowity, stąd w sondażach widać efekty jego marszu. Ale w kwestii poglądów zapewne w zdecydowanej większości spraw obaj panowie by się ze sobą zgodzili. Również tych dotyczących wolności mediów. Dziennikarze pozwalający sobie na krytykę – a nawet ci, którzy tylko wskazują na sprzeczności w głoszonych przez polityka poglądach – mają nie móc zadawać niewygodnych pytań, mają wylecieć z roboty, by nie zatruwali czytelnikom umysłów przypominaniem, co polityk mówił kiedyś, a co mówi dziś.
Iście wolnościowa, demokratyczna i po prostu piękna wizja Polski pana Szymona, pana Rafała i im podobnych. Wizja narodowej zgody, ale tylko na ich zasadach. Panie Szymonie, i kto tu ma ciągoty totalitarne?
*
Cały artykuł „Cel uświęca środki” znajdą Państwo w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”, dostępnym również w wersji elektronicznej:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/537332-holowni-puszczaja-nerwy-po-przypomnieniu-jego-pogladow