Coraz gorzej z tymi naszymi rektorami. Skąd oni się biorą? Teoretycznie powinna to być sama śmietanka naukowa. Akademicy, którzy swoją bystrością i wiedzą górują nad większością z nas. Być ledwo dościgłym wzorem. I pod każdym innym względem świecić przykładem.
Ludzie, od których bije blask mądrości. Tak silny, że normalny śmiertelnik, taki dla przykładu jak ja, w ich obecności nie jest w stanie oczu otworzyć, bo to światło mądrości tak go oślepia. A uczciwości i przyzwoitości mają w sobie tyle, że choćby obdarowywali nimi innych przez cały rok, tak szczodrze jak Święty Mikołaj dzieci prezentami w okresie Bożego Narodzenia, ta i tak tych dóbr wspaniałych nigdy im nie zabraknie, po to, żeby i sami czasem mogli zrobić nich użytek.
Teoretycznie taki powinien być porządek. Przecież nie wybiera ich nikt przypadkowy. Robią to inni akademicy, którzy świetnie wiedzą, w jakie walory naukowe, ale również cechy osobiste winien być wyposażony człowiek, który ma być ich przewodnikiem. Nie tylko przykładem, ale jeśli chodzi o kwestie wierności prawdzie – natchnieniem.
Więc jak to ma być? Za nieudanych rektorów mam winić tych, którzy ich wybrali? Takie podejście mogłoby być niesprawiedliwe. Tak nie można. To zbyt proste. Muszę rzecz tę przemyśleć, zanim odważę się kogoś oskarżyć.
Swoją drogą ciekawe, że akurat szczepionki na covid – 19 rzuciły taki nieprzychylny cień na niektórych rektorów. Co one takiego w sobie mają? To osobne pytanie.
Kompromitacja rektora WUM
Na początku tego roku skompromitował się rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Zbigniew Gaciong. Zaczął w ostatnie dni poprzedniego roku, dopuszczając zaszczepienia się nielegalnie, poza ustaloną kolejnością blisko dwieście osób, które wraz ze swoim personelem uznał za wybrańców narodu. W sposób samozwańczy przyznał sobie prawo do decydowania, jakie osoby należy ratować w pierwszej kolejności przed groźbą zarażenia się śmiertelnie niebezpiecznym korona – wirusem. Wybrał te osoby, kosztem personelu medycznego placówki, którą kieruje. Kosztem swoich podwładnych, których miał obowiązek chronić w pierwsze kolejności, jako tych, którzy mogą uratować dziesiątki, a może setki chorych pacjentów.
Początek obecnego roku był serialem żenujących, nieudanych prób wyjaśnienia przez prof. Gacionga skandalu związanego z nielegalnymi sczepieniami.
Aż trudno uwierzyć, że kiedy na początku stycznia, w całej Polsce głośna stała się sprawa dokonanego nadużycia na WUM, dość powszechnie potępianego, na Uniwersytecie Toruńskim im. Mikołaja Kopernika, podjęto próbę ominięcia narzuconej przez państwo zasady kolejności szczepień.
Zgodnie z przyjętą strategią w pierwszej kolejności, co było powszechną wiedzą w Polsce pierwszymi szczepieniami miała być objęta służba zdrowia oraz wszyscy należący w ogólnym znaczeniu do służb medycznych, biorących aktywny udział w walce z pandemią. Kierując się tym założeniem Ministerstwo Zdrowia powiadomiło władze UMK w Toruniu, że jako uczelni, prowadzącej kierunek medyczny przysługuje prawo zgłaszania do szczepienia w pierwszej kolejności, do tzw. grupy „O” swoich pracowników medycznych.
Tymczasem jak doniósł miejscowy portal „Nowości Dziennik Toruński”, kierownictwo uczelni, której rektorem jest prof. Andrzej Sokała, na listę szczepień w grupie „O” wpisało osoby nieuprawnione. W ten sposób część niemedycznych pracowników Uniwersytetu Mikołaja Kopernika została zaszczepiona przeciw COVID-19. Dodatkowego smaku, a raczej niesmaku, temu szwindlowi dodało nielegalne zaszczepienie się posła Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewa Giżyńskiego, który jest pracownikiem UMK, ale nie medycznym.
Zdumienie budzi niewłaściwe odczytanie przez rektora uczelni otrzymanego zarządzenia dotyczącej zasady i kolejności szczepień. , który jest prawnikiem.
Może tak fatalnie było napisane, że nawet prof. prawa sobie z tym nie poradził.
Czy naprawdę jest aż tak źle z naszymi rektorami?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/536716-dlaczego-nasi-rektorzy-sobie-nie-radza