„Trzeba powiedzieć, że Niemcy tak naprawdę niewielkim kosztem odkupili swoje winy. Te świadczenia, które wypłacili obywatelom Europy Zachodniej i Żydom są stosunkowo niewielkie, biorąc pod uwagę sumę strat i zniszczeń, które zadali oraz bogactwo, jakim to państwo dysponuje” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Arkadiusz Mularczyk o niemieckiej polityce historycznej.
wPolityce.pl: Niemcom przez lata udało się w polityce międzynarodowej wprowadzić narrację mówiącą o tym, że przepracowali oni swoje zbrodnie z czasów II wojny światowej. Czy świat nie za szybko w to uwierzył, patrząc m.in. na dzisiejszą politykę historyczną Niemiec?
Arkadiusz Mularczyk: Nie mam żadnych złudzeń, co do tego, że Niemcy od lat pięćdziesiątych zaczęli systemową politykę wypierania swoich zbrodni z pamięci międzynarodowej, dlatego że to nie służyło przede wszystkim niemieckiej państwowości, ale również niemieckiej gospodarce. Nikt nie chciałby kupować niemieckich samochodów, na których ciąży piętno pracy przymusowej czy ludobójstwa. Była to polityka państwowa i trzeba powiedzieć, że Niemcy podeszli do tego w sposób systemowy – zaspakajali te roszczenia, które uznali za najbardziej pilne, czyli przede wszystkim Izraela, Żydów, amerykańskie, Europy Zachodniej, natomiast jeżeli ktoś nie podnosił, bądź podnosił niemrawo te roszczenia, to oczywiście zbywali je różnymi argumentami. Tak było w przypadku Polski. Te argumenty znamy. One dotyczą granic, współpracy, pojednania – tak, żeby kwestie rozliczeń czy eksponowania skali niemieckich zbrodni zacierać, odwlekać. Politykę Niemiec w tej sprawie można scharakteryzować jako grę na przemilczenie, przedawnienie i zapomnienie. To była taka gra – odciągamy, odwlekamy i robimy to jak najdłużej się da. Trzeba powiedzieć, że Niemcy tak naprawdę niewielkim kosztem odkupili swoje winy. Te świadczenia, które wypłacili obywatelom Europy Zachodniej i Żydom są stosunkowo niewielkie, biorąc pod uwagę sumę strat i zniszczeń, które zadali oraz bogactwo, jakim to państwo dysponuje. To była polityka przemyślana, systemowa, której celem było odwlekanie rozliczeń, również wobec Polski.
W tym kontekście tym bardziej bulwersują informacje o rentach, które Niemcy do dziś płacą holenderskim kolaborantom.
Dzisiaj niektóre sprawy wypływają na światło dzienne i one muszą bulwersować, bo zadają kłam narracji, która funkcjonowała, poprawności politycznej, która mówiła, że Niemcy przepracowali, płacili, rozliczyli się. Jeżeli dziś widzimy, że do teraz wypłacają świadczenia rentowe np. obywatelom holenderskim, którzy służyli w SS czy Wehrmachcie i ponieśli uszczerbek na zdrowiu, a obywatelom polskim de facto nic nie wypłacili, obywatele polscy nawet nie mają prawa do sądu, to możemy zapytać, gdzie jest ta niemiecka, europejska praworządność. Widać, że są różne standardy tej praworządności i to musi bulwersować. Te pytania rządowi Niemiec trzeba zadawać. Jakie są standardy niemieckiej praworządności?
Niemcy w opinii międzynarodowej wytworzyli również wrażenie, że nie tylko oni są winni popełnionych zbrodni. Niemców zastąpiono nazistami, pisano przez lata o „polskich obozach zagłady”. Jakie narzędzia ma nasz kraj, żeby się temu przeciwstawiać i czy uda się tę narrację przełamać?
To musi być systemowa polityka państwa i instytucji na bardzo wielu poziomach. Wszystkie instytucje państwowe, publiczne muszą mieć świadomość, że ta sprawa wymyka się spod bieżącej walki politycznej i powinna być państwową racją stanu, racją stanu dla państwa polskiego. Widzę tu oczywiście pole dla wszystkich instytucji krajowych, w dużej mierze IPN-u i dyplomacji. Ale jest także kwestia systemowej polityki państwa. Żydzi robią to poprzez działalność instytutu Jad Waszem. U nas było trochę tak, że IPN skupił się w dużej mierze na zbrodniach komunistycznych, a okres wcześniejszy został nieco pominięty w polityce państwowej czy historycznej naszego kraju. Dzisiaj ponosimy poważne konsekwencje tego, że historia II wojny światowej na ziemiach polskich jest zupełnie nieznana Europie Zachodniej. Natomiast druga strona prowadziła swoją politykę historyczną bardzo konsekwentnie. Stąd mamy dzisiaj niezrozumienie polskiej sytuacji, polskich roszczeń i panujące przekonanie, że II wojna światowa generalnie dotyczyła Holokaustu i zagłady Żydów. To jest realny problem z jakim się mierzymy. Jak mówiłem wielokrotnie, tu nie wystarczą incydentalne działania, ale potrzebna jest cała polityka państwowa. Oczywiście musimy mieć świadomość, że Niemcy znają tę sytuację będą robili wszystko, żeby te sprawy cały czas pozostawały na tym poziomie, na którym były kiedyś, czyli żeby o nich nie mówić i zapomnieć. To jest w interesie ich państwa, a przede wszystkim ich budżetu.
Korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz napisał, że Niemcy obchodzą dziś „ogólnoniemiecki dzień hipokryzji”. Trudno chyba o lepszy przykład tej hipokryzji, niż właśnie wypłaty rent dla Holendrów. Czy tego rodzaju argumentacja będzie również podnoszona w walce o reparacje i czy trafia ona do strony niemieckiej?
W Trybunale Konstytucyjnym zawisł nasz wniosek zmierzający do otwarcia drogi sądowej w Polsce, czekamy na rozstrzygnięcie Trybunału. Indywidualne sprawy, ale również też miast, powinny otworzyć oczy społeczności krajowej i międzynarodowej na to, że problem jest cały czas nierozwiązany. My natomiast żyjemy w takim błogim przekonaniu, że tu się nie da już nic zrobić, mimo że te informacje, które do nas dopływają są rzeczywiście bulwersujące z naszego punktu widzenia.
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/536678-wywiad-mularczyk-niemcy-graja-na-zapomnienie-zbrodni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.