Polacy nie zdają sobie sprawy, jak bardzo inspirują narody Europy Środkowowschodniej. Wizyta rumuńskiego polityka George Simiona w Polsce, nieoficjalna i nieco spontaniczna, pokazuje, że wspólnotę Trójmorza można budować nie tylko na płaszczyźnie rządowej aktywności.
Projekt ustawy Solidarnej Polski o wolności słowa w internecie, zorganizowanie spółek skarbu państwa tak, by nie przynosiły strat i nie zostały wykupione przez zagraniczne koncerny, sposób na sukces konserwatystów, wreszcie po prostu chęć nawiązania kontaktu z „tymi Polakami”, z krajem, który jest wzorem modernizacji i rozwoju tej części Europy, to wątki, które przywiodły lidera partu AUR (Sojusz na Rzecz Jedności Rumunów) do naszego kraju.
CZYTAJ TAKŻE O UZNANIU CHORWATÓW DLA POLSKI:
Wszyscy zaniepokojeni cenzurą patrzą co zrobi Polska
Konserwatywny i antysystemowy Sojusz na Rzecz Jedności Rumunów istnieje zaledwie od roku, ale w grudniu wszedł do parlamentu z aż 10% poparciem. Jego lider spotkał się ostatnio w Warszawie z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Podziwiają Polskę, nie lubią Gazety Wyborczej. Nowa siła w Rumunii
Właściwie wobec każdego kraju Trójmorza mamy inne narzędzie oddziaływania: Polska w oczach Ukraińców sama się broni ofertą pracy i lepszego życia, Orban osobiście dba o propolskie sympatie w swoim kraju, z Litwą zacieśnia się współpraca energetyczna i polityczna - zwłaszcza w zakresie obrony przed rosyjską dezinformacją. W Mołdawii z dużą życzliwością odnotowuje się choćby najmniejsze inicjatywy RP wobec krajów Europy Środkowowschodniej. Rumunia ma wiele interesów wspólnych z Polską, ale zblazowanie tamtejszych polityków i głęboko zakorzeniony postkomunizm (zarówno liberałowie jak i socjaldemokracji wywodzą się z partii komunistycznej) utrudnia aktywne zbliżenie.
Ale polskie soft power jest znacznie rozleglejsze niż nam się wydaje, właściwie sami nie znamy jego potencjału, sympatia dla Polski bierze się z niezbadanych przez nas źródeł. Po raz kolejny od przedstawiciela rumuńskiej elity usłyszałem o dumie, którą znający historię Rumuni, odczuwają z powodu zgody ich kraju na przetransportowanie polskiego złota jesienią 1939 roku. Simion podkreślał to w rozmowie dla telewizji wPolsce.pl:
Skrót nazwy naszej partii po rumuński oznacza „złoto”. Tak jak wasze złoto przeszło polsko rumuńską granicę we wrześniu 1939 roku, a my, na tyle ile mogliśmy wobec Paktu Ribbentrop-Mołotow, umożliwiliśmy wam jego ochronę i wywiezienie na Zachód.
Polskie i rumuńskie „Złoto”
Równie mocno podkreślał to ze mną w rozmowie Ignat Timar, prezes Towarzystwa Polsko-Rumuńskiego w Krakowie. Historycy Cristian Paunescu i Dorin Matei wydali nawet książkę „Jak ocalono polskie złoto”, którą w 2013 roku wydano w języku polskim. Opowieść o tajnym pociągu z polskim złotem, który zmierzał do portu w Konstancy, zamienia się w historię polskiego profesjonalizmu, determinacji i patriotyzmu oraz… podziwu i życzliwości Rumunów. Kraj miał zresztą za to poważne reperkusje ze strony Adolfa Hitlera. Polacy mogą natomiast pochwalić się Lucjanem Skupiewskim, Polakiem, który w 1922 roku został burmistrzem Bukaresztu. Józef Piłsudski był nawet bohaterem wspomnień rumuńskiego króla, a pomnik (popiersie) marszałka jest nawet w Kiszyniowie. Tę próbkę wzajemnej sympatii można by zamienić w opasłą monografię, a przecież obok tego istnieje jeszcze cały temat wspólnych problemów (dekomunizacja, tajne służby, prywatyzacja) i interesów (wzmocnienie głosu młodszej Europy w UE, niemiecka dominacja, rosyjskie zagrożenie).
Każdy kto styka się z mieszkańcami Trójmorza może tę cegiełkę sympatii dorzucić. Walka ze stereotypami mylącymi Rumunów z Cyganami czy wskazującymi na nasze kraje jako rzekome ośrodki antysemityzmu, walka z dezinformacją, że Ukraina się rozpada i Rosja ma prawa do części jej terytoriów, przynosi satysfakcję, gdy w rozmowach z Węgrami, Rumunami czy Ukraińcami odkrywamy tak rzadko spotykaną w Unii Europejskiej międzynarodową więź. W zakresie odtwarzania wspólnoty Trójmorza Polska robi zdecydowanie za mało, za wolno, zbyt niepewnie. Jak byśmy nie mieli przekonania o tym, że ten arsenał miękkich środków oddziaływania politycznego, naprawdę działa. Ale to bardziej zobowiązanie wobec nas, bo akurat więzi między narodami to kwestia nie tylko rządów, ale i zwykłych ludzkich relacji.
ZOBACZ KONIECZNIE. ROZMOWA Z GEORGEM SIMIONEM, RUMUŃSKIM POLITYKIEM:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/536638-trojmorze-rumunskie-zloto-w-polsce-nasze-zloto-w-rumunii