„Chciałbym złożyć kondolencje i wyrazy współczucia rodzinie naszego rodaka, który zmarł kilka godzin temu w jednym z brytyjskich szpitali. Robiliśmy co można, by pomóc naszemu rodakowi. Niestety nasze starania nie zostały zwieńczone sukcesem” – powiedział prof. Piotr Wawrzyk podczas konferencji prasowej.
Wiceszef polskiego MSZ Ppzypomniał działania polskich dyplomatów, którzy brali udział w rozprawach, jak i wspierali rodzinę naszego rodaka.
We wszystkich rozprawach udział brali konsulowie, składając samodzielne wnioski, tam gdzie było to możliwe
– zapewnił Wawrzyk.
W pomoc Polakowi w Plymouth zaangażowani byli marszałek Sejmu Elżbieta Witek, MSZ, MS, MZ i MSWiA; o wszystkim informowany był premier Mateusz Morawiecki
—podkreslił. Jak przypomniał, działał w tej sprawie też prezydencki minister Krzysztof Szczerski.
Niestety wszystkie nasze skargi wspierające wnioski rodziny, tak w sądach brytyjskich, jak i w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, zostały odrzucone. 18 stycznia sąd brytyjski odmówił naszemu konsulowi kontaktu z naszym rodakiem
– dodał.
Walka o przyznanie statusu dyplomaty
Wawrzyk przypomniał, że strona polska przyznała Polaków paszport dyplomatyczny i walczyła o status dyplomaty.
Niestety dzisiaj otrzymaliśmy najgorszą z możliwych informacji. To dla nas wszystkich ogromna tragedia. Dla tych wszystkich osób, które i w ambasadzie w Londynie i tutaj na miejscu robiły wszystko do ostatniej chwili, by naszemu rodakowi pomóc. (…) Zrobiliśmy więcej, niż przewidują umowy międzynarodowe
– mówił Wawrzyk.
Brytyjski sąd pozostał niewzruszony
Wiceminister zapytany został, czy MSZ dysponował dokumentacją medyczną ze szpitala w Wielkiej Brytanii i czy wynikało z jej, że były szanse na leczenie mężczyzny w Polsce. Jak wyjaśnił, sąd brytyjski podczas postępowania powołał biegłego do oceny stanu chorego i czy możliwy jest jego transport do Polski.
Ocena tego biegłego i ocena lekarzy prowadzących była w tym zakresie negatywna
—zaznaczył.
Niezależnie od tego rodzina przy wsparciu polskich służb konsularnych zorganizowała konsultację na podstawie filmu, który możemy zobaczyć w internecie. Niestety te wszystkie działania też nie znalazły uznania w oczach brytyjskiego sądu
—zaznaczył Wawrzyk.
Co robić w przyszłości?
Pytany o ewentualne prace nad rozwiązaniami prawnymi, które mogłyby usprawnić wszystkie procedury w podobnych przypadkach w przyszłości, odparł, że obowiązuje okres przejściowy związany z brexitem i gdy Wielka Brytania już formalnie przystąpi do konwencji z Lugano, wówczas podobne sprawy będą uregulowane. Obecnie - jak dodawał - należało podporządkować się prawu brytyjskiemu.
Wawrzyk poinformował, że o całej sprawie na bieżąco był informowany premier Mateusz Morawiecki, a resort spraw zagranicznych - jak zapewniał - zrobił więcej, niż wynika to ze standardowych procedur.
Sprowadzenie naszego rodaka do kraju samolotem byłoby możliwe tylko gdyby zgodziła się na to właściwa władza w Wielkiej Brytanii, w tym wypadku brytyjski sąd
—mówił wiceszef MSZ w kontekście organizowania transportu dla Polaka.
Gdyby samolot doleciał, to bez zgody sądu nie mógłby zabrać naszego rodaka ze szpitala, ponieważ byłoby to łamanie wyroku brytyjskiego sądu
—dodał.
Wawrzyk podkreślał również, że Polska musiała czekać na potwierdzenie nadania statusu dyplomatycznego Polakowi znajdującemu się w szpitalu w Plymouth, co - jak mówił - jest standardową procedurą obowiązującą każdego dyplomatę delegowanego do pracy w danym kraju.
Do tego, aby dyplomata mógł skutecznie wykonywać swoje obowiązki, w tym uzyskać przywileje i immunitety, musi być zatwierdzona jego osoba przez władze danego państwa. Wystąpiliśmy z takim wnioskiem do Wielkiej Brytanii, ale niestety nie otrzymaliśmy pozytywnej odpowiedzi w tej sprawie
—stwierdził Wawrzyk.
Poinformował również, że rola MSZ w sprawie Polaka leżącego w szpitalu w Plymouth sprowadzała się do „roli przekazującego dokumenty”. Zapewnił, że wszelkie wnioski, dokumenty MSZ przekazywał niezwłocznie do adresatów, a gdy strona brytyjska nie ustosunkowywała się do nich, wówczas resort apelował o szybką odpowiedź.
Wiceszef resortu dyplomacji zapewnił również rodzinę zmarłego Polaka o dalszym wsparciu.
Chciałbym złożyć wyrazy współczucia i kondolencje rodzinie i zapewnić, że nadal możecie państwu liczyć na wsparcie służb konsularnych RP
—powiedział.
R.S. - mieszkający od kilkunastu lat w Wielkiej Brytanii obywatel Polski w średnim wieku - trafił do szpitala w Plymouth po ataku serca w dniu 6 listopada 2020 r., w wyniku którego doszło do zatrzymania akcji serca, a jego mózg był pozbawiony tlenu przez co najmniej 45 minut. Początkowo znajdował się w śpiączce, później jego kondycja poprawiła do stanu wegetatywnego, ale według szpitala miał on niewielką szansę na przejście w stan minimalnej świadomości na niskim poziomie.
W związku z tym szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne temu jednak były mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.
15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy - specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji - uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że podtrzymywanie życia mężczyzny nie byłoby w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, by do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie R.S. do Polski, co zaproponowała ta część jego rodziny, która chciała podtrzymywania mężczyzny przy życiu, ale na co nie zgadzała się jednak jego żona. Jak wyjaśniał sąd, wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.
Wskutek przedstawionych nowych dowodów i prób odwoływania się od pierwotniej decyzji mężczyźnie łącznie cztery razy odłączano rurki, którymi był odżywiany i nawadniany (za pierwszym razem także aparaturę wspomagającą oddychanie, ale okazało się, że był on w stanie oddychać samodzielnie), po czym trzy razy je z powrotem przyłączono.
Równolegle od kilku dni trwały intensywne zabiegi sądowe i dyplomatyczne ze strony polskiej w celu sprowadzenia R.S. do Polski. Działania w tej sprawie podejmowali m.in. minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski i Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
W zeszłym tygodniu Prokuratura Okręgowa w Warszawie złożyła wniosek o całkowite ubezwłasnowolnienie R.S., a Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł o zabezpieczeniu postępowania poprzez wyrażenie zgody na przetransportowanie mężczyzny na terytorium Polski. Także w zeszłym tygodniu do konsulatu w Londynie został wysłany paszport dyplomatyczny dla R.S., co - gdyby strona brytyjska zgodziła się na przyznanie mężczyźnie statusu członka personelu dyplomatycznego - oznaczałoby jego wyłączenie spod jurysdykcji brytyjskiej.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/536550-wawrzyk-robilismy-co-mozna-by-pomoc-naszemu-rodakowi