W fascynującej opowieści o cywilizacji zatytułowanej „Bieda i bogactwo narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak biedni” emerytowany profesor Harvardu David S. Landes opisał jak w narodowej loterii w Zimbabwe czystym „przypadkiem” główną nagrodę wygrał dyktator Robert Mugabe. Losowanie transmitowano na cały kraj. Co najciekawsze, nikt się nie zdziwił, nie pojawił się u publiczności nawet grymas.
W Polsce, u schyłku rządów ekipy Donalda Tuska też zorganizowano wielką loterię - paragonową. Odpowiedzialną za jej organizację była ówczesna wiceminister finansów, obecnie nadal poseł Platformy Obywatelskiej, pani Izabela Leszczyna. I patrzcie państwo, jak przypadki chodzą po ludziach: samochód w tejże Narodowej Loterii Paragonowej wygrała koleżanka byłej wiceminister finansów pani… Izabeli Leszczyny. I też nikt się nie zdziwił. Bo i czemu? Czysty przypadek, jasna sprawa.
Takie czasy, takie standardy.
Ale oto dziś pani Leszczyna troszczy się o standardy jak nikt inny i ogłasza, że w jej opinii można porównywać dyktatorskie systemy władzy w Rosji i na Białorusi z sytuacją w Polsce.
W kontekście tego, co się dzieje w Rosji, w Polsce musimy powiedzieć przede wszystkim to, że Rosja i Białoruś to są przykłady tego, jak trudno odsunąć od władzy dyktatorów. Wtedy, gdy informacja zastępowana jest propagandą, a wymiar sprawiedliwości aparatem represji. I to powinna być przestroga dla Polski
— orzekła w Polsat News.
No dobrze, ale skoro tak bardzo chcą, to porównajmy. Kiedy Polsce było bliżej do rosyjsko-białoruskich standardów - dzisiaj czy za późnego Tuska, za rządów ekipy do której i pani Leszczyna należała?
Dziś mamy w przestrzeni publicznej pełen pluralizm, nieograniczoną (czasami niestety) wolność słowa, a każdy widz w Polsce ma dostęp do pełnego spektrum opinii. Wtedy wszystkie stacje to samo śmieszyło, to samo oburzało, organizowały wspólne nagonki, a środowiska opozycyjne były spychane na margines debaty, dążono do ich wykluczenia. I nawet przesłuchania prezydenta w sensacyjnej sprawie nie zauważyli!
Dziś Polska buduje pełną niezależność energetyczną, rozszerzając każdego roku pole możliwości w obszarze gazu, prądu i ropy. Wtedy podpisano haniebnie szkodliwy kontrakt gazowy, który dał Polsce jedne z najwyższych cen gazu w Europie i pełnie uzależnienie. Ba! W 2012 roku rozważano „most energetyczny” z Kaliningradem, by jeszcze prąd rosyjski ściągać.
Dzisiaj wschodnia flanka NATO jest wzmacniana zarówno stałą obecnością amerykańską w Polsce jak i realnym trenowaniem obrony przed ewentualną agresją. Wtedy Tusk odrzucił projekt antyrakietowej, przede wszystkim - jak już wiemy - z powodu „obaw Kremla”, co mogłoby zablokować jego brukselską karierę.
Dziś dochody budżetu biją rekordy. Wtedy szalała korupcja, a rządzący nie zauważyli jak mafie vatowskie, paliwowe i inne okradały Polaków na setki miliardów złotych. Wyprzedawali natomiast wszystko za bezcen, dokładnie jak niegdyś wschodnie satrapie.
Dziś próbuje się reformy wymiaru sprawiedliwości, co nie jest łatwą sprawą. Wtedy sędziowie bywali na telefon, a obecne upolitycznienie wielu z nich przypomina właśnie standardy wschodnie.
Niech zerkną na swoje wille i luksusy - komu bliżej do ujawnionego przez Nawalnego pałacu Putina. Im czy rzekomemu „dyktatorowi” z Żoliborza, mieszkającego w skromnym domku odziedziczonym po rodzicach?
Można by tak długo. O inwigilacjach dziennikarzy, najściach na redakcję, cynicznym języku biesiad u Sowy, strzelaniu do górników gumowymi kulami, okradaniu obywateli wskutek dopuszczenia do powstania piramid finansowych, oszukiwaniu w biały dzień opinii publicznej (podniesienie wieku emerytalnego), sowieckim z ducha podejściu ówczesnych polskich władz do śmierci narodowej elity. Ale te słowa pani Leszczyny i im podobne są przede wszystkim smutnym dowodem podporządkowania przez opozycję absolutnie każdego tematu walce o władzę. Przyrównywanie pluszowych mąk polskiej opozycji, która bryluje w największych, przychylnych jej mediach, bezkarnie organizuje manifestacje i puczyki także w epidemii, pieści się z niemieckimi zwierzchnikami na europejskich salonach, ma po swojej stronie wielki biznes jest dowodem, że w rzeczywistości cierpienie ludzi gnębionych nic a nic ich nie obchodzi.
Co z kolei prowadzi do wniosku, że narody sąsiednie powinny bardzo uważać na wsparcie nadchodzące ze strony europejskich turboliberałów. Być może w ogóle nie chodzi o demokrację i wolność, ale o skok na kolejne rynki, następne prywatyzacje, nowe monopole.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/536219-najblizej-putinizmu-polska-byla-za-czasow-tuska