W Platformie z nazwy Obywatelskiej lament: Mucha jej odfrunęła, była ministra, dziś tylko posełka Joanna Mucha, ale jutro… - kto wie?! Cóż za dramat, taka postaćka, taka filarka…!
Jedni dostrzegli w tym jej odfrunięciu początek końca Borysa Budki vel Borysława, przewodniczącego PO, inni widza już koniec całej tej partii, którą bije na łeb w sondażach nawet stowarzyszenie człowieka znikąd Hołowni Szymona, pod nazwą „Polska 2050”. A propos, nie wiem czemu ta polityczna, bliżej niezdefiniowana efemeryda tak się nazywa, jak się nazywa, a nie np. „Polska 2100” - można by wtedy snuć np. nawet wizje, że każdy Polak będzie mógł za darmo teleportować się do USA… Ale jest jak jest, w każdym razie ugrupowanie, które jeszcze nie wygrało żadnych wyborów, które w niczym się nie sprawdziło, z zerowym dorobkiem i programem pisanym patykiem na wodzie ma już swych przedstawicieli w obu izbach naszego parlamentu.
W Sejmie „Polskę 2050” reprezentuje była aktywistka Zielonych, posełka Hanna Gill-Piątek, która do parlamentu katapultowała się z Wiosną, z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale że ta pora roku już minęła, porzuciła klub Lewicy i w nagrodę została wiceszefową P‘50. Z kolei w Senacie wolę współpracy z „ruchem” Hołowni zadeklarował Jacek Bury, były członek Nowoczesnej, który do izby wyższej trafił dzięki wsparciu połączonych sił Koalicji tzw. Obywatelskiej, ludowców z PSL i lewicy z SLD, ostatecznie jednak opuścił jej szeregi i wybrał bardziej perspektywiczną P‘50. Podobno, co stwierdził senator PSL Jan Libicki, „łowy trwają” i wkrótce do Hołowni mogą dołączyć kolejne polityczki i politycy. Sam senator Libicki nie chce na razie przechodzić, już się naprzechodził: zaczynał od Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, potem identyfikował się ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym, potem z Przymierzem Prawicy, potem z Prawem i Sprawiedliwością, potem z Polską Plus, potem z partią Polska jest Najważniejsza, potem z Platformą Obywatelską, wreszcie zaciągnął się do PSL. Jak nie patrzyć, w każdej z tych większych partii coś ugrał.
Tymczasem na ustach wszystkich jest posełka Joanna Mucha, która jeszcze rok temu chciała zostać przewodniczącą PO, ale jej przeszło. Czy jak zielono-czerwono-żółta posełka Gill-Piątek będzie drugą wiceprzewodniczącą „Polski 2050” w budowie? - pożyjemy, zobaczymy. Szkoda, że odeszła, jak skwitował jeden z jej byłych kolegów partyjnych, bo to polityczka „dużego formatu”…
Fakt, był to „format”, ministra Mucha znana była nawet poza granicami. Niemiecka bulwarówka „Bild” (wtedy w ok. 4 mln nakładu) poświęciła jej jedną z czołówek. I poczytali sobie Niemiaszki przegryzając bułkę na drugie śniadanie, o tym jak… - cytuję: „Polska umiera ze śmiechu ze swej minister sportu, która o sporcie nie ma zielonego pojęcia”. Ów tabloid prześwietlił życiorys naszej ministry i podsumował: że „ta córka robotnika budowlanego i krawcowej zrobiła karierę na urodzie”, że „w kampanii wyborczej wykorzystała uroczych synków, a potem rzuciła męża i zrzekła się prawa do opieki nad dziećmi”, jak szefowa resortu sportu i turystyki kompromitowała się w odpowiedziach na prowokacje dziennikarzy, że mianowała swego fryzjera na wiceszefa Narodowego Centrum Sportu, że do występu na stadionie zaprosiła nieświętą Madonnę, że „biega na pokaz”, ale najchętniej „wygina się w uwodzicielskich pozach i skąpym przyodziewku na sesjach zdjęciowych dla kolorowych magazynów” itd. Oj, było, było…
My w kraju mieliśmy ciąg dalszy, gdy posełka-puczystka Mucha urządziła sobie w Sejmie bożonarodzeniowe jasełka, śpiewogry, recytacje i inne hece. Dziś była ministra z nadania porzuconej właśnie przez nią Platformy, która „straciła moc wygrywania wyborów”, przygotowała na poważnie i puściła w internetowy obieg swą odezwę. Jak napisała, „o przyszłość” jej chodzi, w co osobiście nie wątpię, bo - co podkreśliła - czuje się odpowiedzialna. Takie szpilki.
Tyle, że ja nie chcę, żeby była za mnie odpowiedzialna i zwalniam posełkę Muchę z tej odpowiedzialności. Niech będzie odpowiedzialna za siebie. I również, całkiem na poważnie, nie tylko o tej pani, ale w tym kontekście podsumuję:
Nasz ogólnospołeczny problem polega na tym, że partyjne przechrzty i miernoty płci obojga wagi Muszej, jak i ludzie skompromitowani (z braku miejsca nie wymienię nazwisk, ani ich spraw, w tym wypuszczonych z aresztu śledczego po wpłaceniu kaucji) wciąż mogą brylować na politycznym świeczniku, jakby nic się nie stało, ba, uchodzą za filary swych ugrupowań i pełnią w nich różnorakie, ważne funkcje. Jak to się dzieje…? Odpowiedź jest prosta - to już nie ich wina lecz tych, którzy ich wybierają…
W Platformie tzw. Obywatelskiej lament: Mucha jej odfrunęła, była ministra, dziś tylko posełka Joanna Mucha, ale jutro… - kto wie?! Cóż za dramat, taka postaćka, taka filarka…!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/536111-waga-musza-jak-mozna-brylowac-na-politycznym-swieczniku