Znaczna część opozycji w Polsce, a także komentatorów z nią sympatyzujących, zwycięstwo Joe Bidena odebrała jako początek końca rządów „populistów”. Komentując na gorąco zaprzysiężenie nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, dużo pisali o „powrocie do normalności” i „świeżym powietrzu”. Czytając te komentarze, nie mam pewności, czy na pewno uważnie wsłuchali się w słowa następcy Donalda Trumpa. A powinni.
Prezydent „wszystkich Amerykanów”
Demokrata w swoim przemówieniu kilkukrotnie podkreślił, że będzie prezydentem „wszystkich Amerykanów”. Duży nacisk położył na konieczność odbudowania narodowej wspólnoty. Ani razu nie wspomniał o swoim poprzedniku. Nie potępił też blisko 75 mln Amerykanów, którzy głosowali na Trumpa.
Mamy wiele do zrobienia, wiele do naprawienia, wiele do uleczenia, wiele do zbudowania i wiele do zyskania. Potrzeba nam jedności. Właśnie złożyłem świętą przysięgę, którą składał każdy z tych patriotów. Ale historia Ameryki zależy od wszystkich z nas. (…) W jedności możemy zrobić wielkie, ważne rzeczy. Możemy dać ludziom pracę, możemy wysłać dzieci do bezpiecznych szkół, możemy zapewnić sprawiedliwość rasową. Ameryka może być siłą działającą na rzecz dobra na świecie. (…) Ameryka musi być lepsza i wierzę, że może być lepsza. Będę prezydentem wszystkich Amerykanów. Będę walczył równie mocno o tych, którzy na mnie nie głosowali, jak i o tych, którzy mnie poparli. (…) Przed nami wszystkimi i przed Bogiem daję wam słowo, że będę bronił was, bronił Ameryki i bronił konstytucji. Razem napiszemy amerykańską historię nadziei, a nie strachu. Jedności, a nie podziałów
—powiedział Biden.
CZYTAJ WIĘCEJ: RELACJA. Joe Biden zaprzysiężony na 46. prezydenta USA: Daję słowo przed Bogiem, że będę bronił Ameryki i konstytucji
Jestem przekonany, że właśnie na takie słowa czekała skłócona Ameryka. Ktoś powie, że to tylko polityczna zagrywka, zwykły wybieg, a rzeczywistość będzie zupełnie inna. Być może, choć nie zapominajmy, że amerykańska demokracja nawet dzisiaj prezentuje się o niebo lepiej od naszej. O politycznym konsensusie pomiędzy Demokratami a Republikanami słyszy się o wiele częściej, niż pomiędzy opozycją w Polsce a partią rządzącą. Czy nowemu prezydentowi uda się pojednać rozdarte społeczeństwo? Będzie to z pewnością diabelnie trudne, ale powinniśmy mu szczerze kibicować, bo w końcu Biden objął przywództwo nad państwem, które jest naszym największym sojusznikiem. Im prędzej Ameryka upora się ze swoimi problemami, tym lepiej dla nas.
Kto, co zrozumiał?
Publicysta „Rz” Jacek Nizinkiewicz podczas przemówienia Bidena zamieścił na Twitterze wpis, który spotkał się z ostrą reakcją internautów.
Nowy prezydent USA skupia się głównie na Trumpie, niczym przedstawiciele PO, którzy nie potrafią zbudować zdania bez wspominania PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Trochę jednak szkoda. Ale liczę, że ciąg dalszy będzie lepszy, jednoczący i budujący wspólnotę, niż początek
—napisał.
Pod wpisem pojawiły się dziesiątki komentarzy, w których internauci przekonywali, że Nizinkiewicz ogląda chyba jakieś inne przemówienie. A ja myślę, że po prostu subtelnej ironii zawartej w tym wpisie, praktycznie nikt nie zrozumiał. Na czele z Tomaszem Lisem. Nizinkiewicz chciał dać do zrozumienia mniej więcej to, o czym mówiła posłanka Joanna Mucha, która dołączyła do ruchu Szymona Hołowni. Była minister uzasadniając swoje dołączenie do Polska 2050, powiedziała, że Platforma „zakleszczyła się w sporze z PiS”. Zauważmy, że Biden w swoim przemówieniu powiedział, że będzie „prezydentem wszystkich Amerykanów”. To, czy oni w to uwierzą i czy rzeczywiście tak będzie, to zupełnie inna sprawa. Sęk w tym, że opozycja w Polsce przez pięć nie potrafiła przekonać do tego samego Polaków. Jeżeli po każdych kolejnych przegranych wyborach, opozycja przekonywała, że PiS wygrał, bo „przekupił Polaków”, a zdaniem Daniela Olbrychskiego część jego rodaków jest „bezdennie głupia”, to wątpię, że słowa Bidena mogą być dobrze zrozumiane. Do legendy przeszły przecież wystąpienia Grzegorza Schetyny, gdy ten był jeszcze przewodniczącym Platformy, po których internauci wyliczali ile razy użył słów „PiS” i „Kaczyński”. Choć lider największej partii opozycyjnej się zmienił, to w samej narracji i jej podejściu do wyborców Prawa i Sprawiedliwości nie zmieniło się nic. Czy opozycja potrafi powiedzieć cokolwiek nie odnosząc się do partii Jarosława Kaczyńskiego? Odpowiedź dobrze Państwo znają.
I stąd moje podejrzenie, że opozycja z wystąpienia Bidena nie wyciągnie żadnej lekcji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/535754-czy-opozycja-uwaznie-wysluchala-przemowienia-bidena