Podczas kongresu niemieckiej partii CDU, wybierającej nowego przewodniczącego, były polski premier Donald Tusk wygłosił serwilistyczne w formie i treści przemówienie, w istocie wychwalające niemieckie rządy nad Europą. Wygłosił je zresztą w języku niemieckim. „Hołd pruski” - jak nazwali ten akt poddaństwa niektórzy komentatorzy – wykonał na tle panoramy starego Gdańska. Miasta zniszczonego w czasie wojny przez dwa totalitaryzmy. Gdzie od początku hitlerowskie Niemcy z premedytacją likwidowały wszystko, co polskie. I niezależnie od tego, jak pozytywnie da się tłumaczyć przemiany, które jednak zaszły w tym kraju po wojnie, to takie wystąpienie ważnego kiedyś polskiego polityka uznać należy za żenujące. Jest ono bulwersujące zwłaszcza dla starszego pokolenia mieszkańców Gdańska, takich jak ja, którzy jeszcze pamiętają…
W gruncie rzeczy mogliśmy wysłuchać pochwały epoki Angeli Merkel. Pani kanclerz w ostatnich 10 latach konsekwentnie promowała Tuska na dyspozycyjnego polityka z Europy Środkowo-Wschodniej, a teraz zapewne ma mu zapewnić fory u swojego następcy. To m.in. dzięki niej, choć wbrew polskiej stronie, która nie zgłosiła go ponownie na to stanowisko, dwukrotnie pełnił funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej. Obecnie kieruje grupą parlamentarną Europejskiej Partii Ludowej, największej w PE, gdzie pierwsze skrzypce odgrywa oczywiście CDU.
Donald Tusk był zawsze zafascynowany polityką Niemiec. Już na zjeździe Kongresu Liberalno-Demokratycznego w Sobieszewie w latach 90. przedstawił program samorządowy wzorowany na systemie niemieckich landów. Znane są też z tego okresu wyjazdy działaczy KLD do niemieckich fundacji po pieniądze na rozwój tej partii. Później, pełniąc swe funkcje w Unii Europejskiej, bezkrytycznie popierał politykę Niemiec w Europie. Tak było m.in. w sprawie relokacji uchodźców z Azji i Afryki, kiedy groził „niepokornym”, m.in. Polsce, konsekwencjami. Nic też ze swojej wysokiej pozycji nie zrobił, aby wstrzymać budowę Nord Stream, który zresztą, tak jak cała ta prorosyjska polityka, coraz bardziej kojarzy się z paktem Ribbentrop – Mołotow. Nie włączył się, choć zapewne mógł, w sprawę niemieckich odszkodowań za wojenne zniszczenia i grabieże. Chętnie natomiast wspierał, i robi to nadal, podobnie jak czyni to wielu niemieckich polityków oraz tamtejsza prasa, wszelkie donosy na nasz kraj ze strony obecnej opozycji. Donald Tusk życzliwie kibicuje każdym antyrządowym działaniom – tak było w czasie rozrób KOD-u czy LGBT a teraz antychrześcijańskiego Strajku Kobiet, kiedy przyjął na audiencji osławioną Martę Lempart. A przyjął przecież jako przyjaciel niemieckiej partii… chadeków.
Donald Tusk był premierem dla Polski szkodliwym. Do tej pory nie wytłumaczył się z afer okresu swoich rządów, w tym VAT-owskiej czy Amber Gold. Nie wyjaśnił też decyzji i zachowań przed i po katastrofie smoleńskiej, kiedy nie stanął na wysokości jak szef rządu i jako człowiek. Teraz zapewne nie wyjaśni, dlaczego ktoś w rodzaju Sławomira Nowaka mógł w jego gabinecie odpowiadać za inwestycje warte grube miliardy złotych…
Ogólny bilans pro publico bono tego polityka jest fatalny. Coraz fatalniejszy staje się też jego wizerunek w kraju, co pogłębiają tylko wystąpienia takie, jak to ostatnie na tle panoramy Gdańska. Donald Tusk niewątpliwie bardziej jest już politykiem niemieckim niż polskim. Tylko że, bez głębszego zakotwiczenia w Polsce, pragmatycznym Niemcom nie będzie przecież potrzebny. I prawdopodobnie będzie to jego koniec.
Czesław Nowak,
Prezes Stowarzyszenia „Godność”
Gdańsk, 19.01.21 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/535617-prezes-stowarzyszenia-godnosc-nosil-tusk-razy-kilka