Zaczynam lubić poniedziałki. Kiedyś mówiono – nowy tydzień, nowe szczęście. Nie wiem, czy to wpływ pandemii, ale akurat teraz, w tym trudnym dla wszystkich czasie, zaczyna się sprawdzać.
Muszę jednak natychmiast wyjaśnić, że słowa „szczęście” używam w specyficznym znaczeniu. Jako rzecz, która wpływa ożywczo na media. Kiedy wydaje się, że po zwykle obfitym w wydarzenia polityczne weekendzie, poniedziałek będzie dla polityki mniej więcej tym, czym są teatry w poniedziałkowe wieczory (myślę o czasie bez pandemii), trochę jałowe i smutne, pozbawione widzów, gdyż aktorzy mają wtedy jedyny wolny wieczór w całym tygodniu, spotyka nas zaskoczenie. Niczym apetyczne owoce z jesiennych drzew, spadają na nas niespodziewanie bulwersujące sprawy, które nie pozwalają pozostać wobec nich obojętnym.
Dwie kluczowe sprawy
Nie zawsze musi to być news dnia. Czasami jakaś sprawa, mająca swoje źródło dzień czy dwa dnie wcześniej, w poniedziałek nabiera nowego blasku, który pobudza półsenny poniedziałek do reakcji. Tak właśnie jest dziś z dwoma sprawami. Obydwie można by scharakteryzować powiedzeniem:
Są takie rzeczy na niebie i ziemi, o których nawet filozofom się nie śniło.
Wypiera je jednak przeciwstawne powiedzenie genialnego Szekspira:
Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom.
I w tym drugim ujęciu można także widzieć te sprawy.
Pierwsza to wczorajszy wpis w mediach społecznościowych posła Lewicy Macieja Gduli. Przepraszam, że przytaczam go w całości. Wydaje się, że dopiero w takiej postaci nabiera on w pełni wspomnianego blasku:
76 lat temu wojsko polskie i radzieckie wyzwoliło Warszawę doszczętnie zniszczone miasto dwóch powstań. Już kilka tygodni później rozpoczęło prace Biuro Odbudowy Stolicy. Wypędzenie okupantów i odbudowa to było podwójne zwycięstwo nad nazizmem.
Wydaje się, że uprawnionym spojrzeniem na ten wpis jest uwaga sformułowana przez jedną z gazet warszawskich z okazji innej aktywności Maciej Gduli: - „Rodzinna tradycja kontynuowana. Poseł Gdula idzie śladami swego ojca, szefa zespołu doradców prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego”.
Drugie zdarzenie, które wywołało moje poruszenie, ma również związek z przeszłością sięgającą kilku dekad. Rzecz dotyczy Józefa Iwulskiego obecnego sędziego Sądu Najwyższego.
Józef Iwulski obecny prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN, w okresie stanu wojennego – o czym powszechnie wiadomo od dwóch lat –jako sędzia wojskowy co najmniej czterokrotnie był w składach sądów, które skazywały za działalność opozycyjną w stanie wojennym. Ogółem sędzia miał uczestniczyć w wydaniu siedmiu wyroków w których za działalność opozycyjną sądzono 16 osób, 13 skazano na kary więzienia, z czego 9 dostało wyroki w zawieszeniu.
Dziś sędzia Iwulski twierdzi, że poza jedną sprawą innych nie pamięta. Tłumaczy, że zgadzając się na takie wyroki zakładał, iż zostaną one zmniejszone na mocy amnestii.
Po latach, pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej zamierza skierować do sądu akt oskarżenia przeciwko sędziemu. Dlatego przedłożył do Izby Dyscyplinarnej SN wniosek o uchylenie sędziemu Iwulskiemu immunitetu. Jego sprawę Izba Dyscyplinarna ma rozpatrzeć 21 stycznia, a więc w najbliższy czwartek.
Tymczasem sędziowie Izby, którą kieruje Józef Iwulski, kilka dni temu broniąc swego szefa stanęli za nim murem. W podjętej uchwale wyrazili do niego pełne zaufanie, wystawiając mu laurkę, której można tylko zazdrościć.
Kiedy czytam sformułowania tej uchwały, trudno mi pojąć, jak można je napisać, mając w pamięci fakty związane z przeszłością sędziego. - „ Sędzia Iwulski był zawsze wierny standardom niezależności i niezawisłości w pełnieniu urzędu sędziego”.
Może te słowa mówią nam więcej o ich autorach, niżeli ich przełożonym?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/535401-czerwona-flaga-ciagle-powiewa-nad-polska-rzeczywistoscia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.