Nie jest to koniec prezydentury, o którym marzył Donald Trump. Jest to natomiast – na pierwszy rzut oka - świetny początek dla Joe Bidena. Po incydencie na Kapitolu w miniona środę, Republikanie zaliczyli fatalny tydzień. Partyjni darczyńcy, jeden po drugim, się wycofują, a giganci cyfrowi rozpoczęli frontalny atak na wychodzącego prezydenta i jego otoczenie. Twitter zawiesił konto Trumpa, a prawicowa platforma Parler została zablokowana przez Amazon, Google i Apple przy otwartym zachwycie liberalnych mediów, które prześcigają się w potępianiu Trumpa, jawiącego się na ich łamach jako wcielone zło.
Seanse samooczyszczenia
Niesamowite, jak bardzo można się bać jednego człowieka. Inaczej nie da się bowiem wytłumaczyć dlaczego Demokraci, zamiast cieszyć się swoim momentem triumfu – Trump upokorzony, wybór Bidena na prezydenta zatwierdzony – przeciągają strunę. No bo jak inaczej wytłumaczyć idiotyczną próbę impeachmentu wychodzącego prezydenta 9 dni przed zakończeniem jego kadencji? Czy terroryzowanie republikańskich senatorów Teda Cruza i Josha Hawleya, którzy poparli starania Trumpa o unieważnienie głosów elektorskich w Kongresie? Usiłuje się ich zmusić do rezygnacji, a członek Izby Reprezentantów z postępowego ramienia Demokratów Ilhan Omar zaproponowała nawet uchwalenie legislacji, która umożliwiłaby wyrzucenie ich z Senatu. Pojawił się także pomysł obłożenia ich zakazem lotów. Polityczny umiar to cnota, która w obozie Demokratów najwyraźniej nie występuje. A Joe Biden, ten prezydent-elekt, który wciąż utrzymuje, że chce scalić Amerykę i współpracować z republikańską opozycją porównał obu senatorów do Josepha Goebbelsa. Można powiedzieć, że Biden rozpoczyna swoją prezydenturę na jeszcze gorszej nucie, niż Trump swoją zakończył. Jest to kultura unieważnienia (cancel culture) na najwyższych szczeblach państwa.
I kto może dołącza do chóru. Darczyńcy, którzy wspierali wychodzącego prezydenta teraz publicznie się kajają, w kuriozalnych seansach „samooczyszczenia”. Tak miliarder Nelson Petz wyznał w telewizji „CNBC”, że „wstydzi się za to, że głosował na Trumpa”, oraz dawał mu swoje ciężko zarobione pieniądze. Wstydzą się także niektórzy partyjni koledzy wychodzącego prezydenta, ci, którzy od początku należeli do obozu anty-Trumpowego, obawiający się, że jego widmo jeszcze długo będzie krążyło nad GOP (Grand Old Party). W histerycznym wystąpieniu spiker Izby Reprezentantów Nancy Pelosi zażądała od szefa Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Marka Milleya, by przestał przyjmować rozkazy od Trumpa, bo „niestabilny prezydent mógłby zainicjować uderzenie nuklearne lub rozpętać wojnę”. Przeciwko komu? Demokratycznym członkom Kongresu? Bez względu na to co sadzi się o samym Trumpie, jest to idiotyzm, kolejny już w całej serii idiotyzmów, które zatruwają od prawie tygodnia debatę publiczna za Oceanem.
Największym z tych idiotyzmów jest próba impeachmentu Trumpa. A jest ona idiotyczna ponieważ prezydent USA w swoim środowym przemówieniu nie nawoływał do przemocy, a już na pewno nie do insurekcji. Chciał za pomocą tłumu zebranego przed Kapitolem wywrzeć psychologiczna presję na zebranych w Kongresie Republikanach. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, i Trump mógł zareagować na nią szybciej i bardziej zdecydowanie, ale insurekcja? Ponadto procedura impeachmentu to długi proces, który zapewne rozpocznie się w pełni dopiero po 20 stycznia czyli po inauguracji Joe Bidena. Zazwyczaj podczas procedury impeachmentu cała administracja trwa jakby w zawieszeniu. Po co fundować sobie taki cyrk na sam początek prezydentury Bidena, gdzie będą ważniejsze sprawy na agendzie, jak choćby wyjście z pandemii? I to wszystko po to by pozbyć się prezydenta, który już dawno przestał nim być. Nancy Pelosi sama wyjaśniła po co na antenie „CBS News”. Chodzi o to, by Trump nie mógł już nigdy więcej wrócić do Białego Domu, oraz by zmniejszyć jego wpływ na Partię Republikańską.
Wymazać Trumpa
Wymazać Trumpa, wymazać jego spuściznę, jego wpływy. Jest to dla Demokratów najwyraźniej ważniejsze niż zarządzanie państwem. No, i ta hipokryzja: ataki Antify czy Black Lives Matter na budynki administracji federalnej były „uzasadnionym wyrazem sprzeciwu”. A plądrowanie sklepów Bogu Ducha winnych Amerykanów „proletariackim shoppingiem”. W przypadku zwolenników Trumpa jest to zamach stanu i skandal. Konsekwencje oczywiście łatwo przewidzieć. Zwolennicy Trumpa nie zmienią zdania ws. „skradzionych wyborów”. Wręcz przeciwnie, wychodzący prezydent stanie się ich męczennikiem. A Ameryka podzieli się jeszcze bardziej, fronty się umocnią. Ponad 70 milionów Amerykanów, wyborców Trumpa, tak po prostu nie zniknie. Federalne Biuro Śledcze (FBI) ostrzega obecnie przed zbrojnymi protestami planowanymi w Waszyngtonie i wszystkich 50 amerykańskich stanach przed zaprzysiężeniem Bidena. Istnieje ryzyko ataków na gmachy administracji federalnej oraz stanowej, a także na sądy. Biden mógł to wszystko zatrzymać, przekonać Demokratów, że może nie dla nich, ale dla Ameryki, spokojne przekazanie władzy będzie lepsze niż impeachment i obecne seanse nienawiści. Mógł odegrać rolę męża stanu. Nie skorzystał z okazji. Myślę, że jest to dobra wskazówka na to, jaka będzie prezydentura człowieka, o którym się mówi, że cechuje go „całkowity brak poglądów”. Możliwe, że Biden, by nie ryzykować wewnętrznego rozłamu w Partii Demokratycznej ugnie się pod presją postępowego skrzydła, domagającego się „wielkiej zmiany” społecznej i politycznej. To zaś niesie ze sobą ryzyko, że zantagonizuje on rzesze Amerykanów. A to może okazać się katastrofalne dla Demokratów podczas częściowych wyborów do Kongresu w 2022 roku.
Także Republikanie znaleźli się w niewygodnej pozycji. Trump zebrał dla partii setki milionów dolarów i tak po prostu nie zniknie. Ponadto, mimo wielu wad, posiada ewidentną charyzmę, i jest znakomitym mówcą wiecowym. Ciężko będzie go zastąpić i dobudować partię od zera. Bez względu na impeachment, żądzę zemsty Demokratów oraz starania Republikanów by się od niego uwolnić, Trump będzie zajmował ich oraz całą Amerykę jeszcze przez długi czas.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/534485-atak-na-kapitol-byl-zly-zadza-zemsty-demokratow-jest-gorsza