Ostentacyjne, łamiące wszelkie reguły cywilizowanego świata, wyrzucenie z mediów społecznościowych prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, przy jednoczesnym tolerowaniu kont każdej niemal wyobrażalnej perwersji, zabrzmiało dla wielu jak wbijająca się w mózg syrena alarmowa. Koniec dotychczasowej wolności jest niestety naprawdę za rogiem i nadchodzi ze strony tych, którzy tym sztandarem machają najmocniej. To ludzie gotowi zdjąć ten sztandar z drzewca i dusić nim każdego, który śmie się z nimi nie zgadzać.
Dużo ważniejsze są jednak dwa wynikające z tych wydarzeń pytania.
Dlaczego to zrobiono?
Na pewno chodzi o zniszczenie Trumpa, by już nie wrócił, na przykład jako lider Partii Republikańskiej, twórca własnej partii bądź kandydat na prezydenta za cztery lata. Ale też o wyczyszczenie przedpola przed tym, co Amerykanom i światu szykują: przejścia z fazy opresji miękkiej (choć potrafi i ona niszczyć, zabijać społecznie, zawodowo), do jakiejś twardszej formy karania za nieprawomyślność. To zresztą naturalny kierunek rozwoju każdego socjalizmu i komunizmu. Jako sprzeczny z ludzką naturą, musi sięgać po opresję.
Jak z tym walczyć?
Teoretycznie, zgodnie z regułami rynku, powinna natychmiast powstać silna alternatywa dla cenzorów medialnych. Ale to nie takie proste. Mający szansę stać się takim miejscem serwis Parler już został wykluczony - w ramach represji - ze sklepów największych dostawców. To zapewne dopiero początek. Ten system ma bowiem opanowane całe medialne łańcuchy pokarmowe. Od dystrybucji przez rynek reklamy po badania rynku. Na każdym mogą niepokornych ograniczać drastycznie. No i przecież nie w tym rzecz, by konserwatyści stworzyli sobie jakieś społecznościowe getto. To de facto uniemożliwiłoby im komunikację z dużą częścią społeczeństwa. Choć kto wie, może dzisiaj stawką jest już tylko możliwość komunikacji z samymi sobą.
Niestety, jak przestrzegałem kilkakrotnie, media społecznościowe okazały się ślepą uliczką pod względem zapewnienie wolności. Dają dużo dymu, ale niewiele zmieniają reguły gry. Kilka wielkich platform odtworzyło monopole w sieci. Najpopularniejsze nawet konta zależą od niczym nie limitowanej władzy nieznanych nikomu moderatorów. Co więcej, nie tylko przeniosły one przewagę establishmentu na nowe pole, ale osłabiły także wiele mediów tradycyjnych, wielu ludzi mediów uwiodły całkowicie.
Na szczęście nasze środowisko nigdy nie dało się na to nabrać. Konsekwentnie idziemy drogą trudną, ale prawdziwą. Budujemy wolny, niezależny, propolski ośrodek medialny. Niewielki na tle potęg, ale jednak słyszalny.
Takie niezależne ośrodki jak nasz są jednym z ostatnich elementów z którymi te potęgi jeszcze się liczą. Dlatego przyduszają nas jak mogą, ograniczając zasięgi, minimalizując odsyłanie, uprawiając tzw. „shadow banning”.
Wściekłość powtarzanych falami ataków na nas w mediach nurtu władców medialnych III RP (ostatnio panowie Węglarczyk i Hołownia) powinna być dowodem, jak duże ma to znaczenie.
Pewnie, że każdego można zniszczyć, wyłączyć, ale sądzimy, że z nami nie pójdzie wrogom ojczyzny tak łatwo, jak wyłączenie konta na platformie społecznościowej. A zrobimy wszystko, by nie udało się nigdy.
Jeżeli i Państwo widzą sprawy podobnie, bardzo prosimy o wykupienie e-prenumeraty tygodnika „Sieci” oraz dostępu do STREFY PREMIUM portalu wPolityce.pl.
To dla nas wielka pomoc.
Sprawa jest prosta. Im więcej własnych mediów, tym więcej wolności. Wszystko inne jest iluzoryczne. Państwa wsparcie jest bardzo, bardzo potrzebne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/534345-im-wiecej-wlasnych-mediow-tym-wiecej-wolnosci