W najnowszym numerze tygodnika „Sieci” o skandalu, który poruszył opinię publiczną w Polsce – szczepienia na koronawirusa kilkunastu wpływowych osób poza kolejnością. Jak doszło do tak wielkiej kompromitacji dobrze umocowanych celebrytów, polityków i aktorów? Marek Pyza i Marcin Wikło zauważają na łamach „Sieci””, że jest to afera o znacznie większym zasięgu niż środowisko TVN, sięgająca korzeniami do PRL-owskiej mentalności.
W artykule „Żałosny spektakl” Marek Pyza i Marcin Wikło omawiają głośną sprawę szczepień wykonanych poza kolejnością, m.in. przez grono celebrytów. Zauważają:
To oni zazwyczaj szafują opowieściami o potrzebie wspólnoty w obliczu rzekomo zagrożonej demokracji […]. W rzeczywistości okazują się małymi ludźmi, którzy w momencie prawdziwego sprawdzianu z solidarności poszli utartym jeszcze w PRL szlakiem tych, którym wolno więcej. Pragnienie równości prysło wraz z możliwością wepchnięcia się w kolejkę po szczepionkę […].
Dziennikarze odnoszą się do tłumaczeń określających to wydarzenie jako akcję promocyjną:
Trudno zrozumieć, cóż to za akcja promocyjna, którą zachowuje się w tajemnicy i mówi o niej dopiero wtedy, gdy coś wypłynie? […] W komunikacie uczelni czytamy także, że akcję promocyjną przeprowadzono „zgodnie z sugestią NFZ” i że „450 szczepień Agencja Rezerw Materiałowych przekazała do CM WUM jako dodatkową pulę dawek, odrębną od puli szczepionek przeznaczonych dla etapu zerowego akcji”. […] ARM stanowczo zdementowała, że „nie było żadnych dodatkowych dawek dla WUM”. Prezes agencji Michał Kuczmierowski na antenie telewizji wPolsce.pl obalił jeszcze jedną linię obrony WUM. „Rzeczpospolita” napisała, że uczelnię zmuszono do przyjęcia większej liczby szczepionek i stąd miała zachodzić obawa, że się zmarnują. Kuczmierowski mówił wprost, że „wydano dokładnie tyle dawek, o ile wnioskowano i są na to dokumenty. Pyza i Wikło cytują słowa ministra zdrowia, Adama Niedzielskiego: „Z całą pewnością możemy stwierdzić, że doszło do celowego złamania zasad Narodowego Programu Szczepień; osoby, które zostały zaszczepione poza kolejnością, zostały zarejestrowane jako personel niemedyczny pracujący w szpitalu” […].
Podczas rozmowy z Edytą Hołdyńską („Mapa polityczna Unii wykuwa się na nowo”) Konrad Szymański, minister ds. Unii Europejskiej komentuje sprawę praworządności podejmowaną przez Unię Europejskę. Mówi m.in. na temat polskiego weta wobec budżetu UE:
Weto powracało jako realna groźba ze strony Polski, ale także Węgier, Holandii czy Parlamentu Europejskiego przez całe dwa lata negocjacji budżetowych […]. Na ostatniej prostej, mimo rozwiązania wielu polskich problemów, w tym kluczowej alokacji finansowej dla Polski, było wciąż najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Podkreśla: W lipcu nie wykluczaliśmy weta, ale w momencie uzgodnienia bardzo wysokiej pozycji finansowej dla Polski oraz kierunkowych wskazań w sprawie zasady praworządności było jasne, że byłby to ruch przedwczesny.
Minister Szymański komentuje również swoje stanowisko wobec weta:
Powiedziałem wyraźnie w Sejmie […], że weto ma sens tylko wtedy, gdy prowadzi do lepszego porozumienia dla Polski […]. Weto miało też granice swojego oddziaływania. Rozporządzenie w sprawie budżetu i praworządności mogło być bez trudu przyjęte nawet w sytuacji braku porozumienia w sprawie budżetu. Było związane z pakietem budżetowym tylko politycznie, nie prawnie. Nikt nie chciał wstrzymania budżetu ani upadku wspólnotowej koncepcji funduszu odbudowy i dlatego prace wstrzymano, szukając porozumienia […]. Poza Węgrami kraje Unii - szczególnie naszego regionu – nie są skore do konfrontowania się w tej sprawie z Komisją Europejską czy Parlamentem Europejskim. Czas pokaże, czy robią błąd, czy też nie, ale dziś ten poważny spór o rolę i kształt integracji spoczywa na barkach Polski i Węgier.
W artykule „Wilk w owczej skórze” Marzena Nykiel komentuje sprawę wypowiedzenia umowy najmu lokalu „Tygodnikowi Powszechnemu” przez krakowską kurię.
Wielu pyta, dlaczego tak późno? Bo od lat trudna do zniesienia była sytuacja, w której gazeta określająca się mianem „katolickiej” i korzystająca z gościnności krakowskiej kurii, bez umiaru atakuje Kościół, promuje obce mu ideologie, szerzy skrajnie szkodliwy dla wiary relatywizm i piętnuje własnego arcybiskupa.
Autorka zaznacza:
Choć wielu redaktorów „Tygodnika Powszechnego” nie utożsamia się z katolicką deklaracją swojego pisma, utrzymywano ów przymiotnik, by podpiąć własne treści pod wiarygodność marki i zatrzymać czytelnika. Przytacza również argumenty umacniające tę opinię: Trudno znaleźć jedną istotną sprawę, w której „Tygodnik Powszechny” stałby po stronie Kościoła i razem z nim bronił człowieka przed szkodliwymi zmianami cywilizacyjnymi […]. Można odnieść wrażenie, że w ostatnich latach główną linią redakcyjną jest propagowanie skrajnego relatywizmu, którego celem jest zmącenie nurtu nauczania Kościoła i otwarcie go na zdeprawowaną rzeczywistość […].
Nykiel podaje kilka przykładów:
W momencie gdy w Polsce rozgrywała się batalia o życie dzieci nienarodzonych, tygodnik stanął po stronie Strajku Kobiet. W listopadowym numerze na okładce pojawiła się Dorota Segda ze swoim proaborcyjnym przesłaniem […]. Od dawna trudno uchwycić katolicki przekaz w piśmie, które wciąż posługuje się tym przymiotnikiem. Zamiast ciekawości poznawczej i dociekliwości, przy zachowaniu jednoznaczności wiary, dominuje w nim skrajny relatywizm. Kościół w publikacjach „Tygodnika” nie jest przedstawiany jako wspólnota ludzi wiary dążąca do zbawienia na drodze Bożych przykazań i Chrystusowego nauczania. Przedstawiany jest raczej jako skostniała przestrzeń hierarchów, zamkniętych na postęp i potrzeby współczesnego człowieka.
Aleksandra Rybińska w artykule „Ocalić Amerykę” analizuje ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych i działania podejmowane przez Donalda Trumpa w celu wyjaśnienia ostatecznego wyniku wyborów.
Przez całą drugą połowę grudnia prezydent USA wywierał presję na republikańskich senatorów oraz członków Izby Reprezentantów, by 6 stycznia 2021 r. nie zatwierdzili głosów oddanych przez Kolegium Elektorów. Podobną presję wywierał także na wiceprezydenta Mike’a Pence’a, który jego zdaniem powinien „zatrzymać tę farsę” i odrzucić głosy elektorskie. Pence odmówił, twierdząc, że nie posiada takich konstytucyjnych uprawnień, choć, jak dodał, „podziela obawy Amerykanów dotyczące uczciwości wyborów”.
Dziennikarka wspomina także o wtargnięciu grupy podającej się za zwolenników Trumpa na Kapitol i zaznacza, że spora część mediów oskarżyła Trumpa o podżeganie do przemocy. Jednak jej zdaniem wśród Amerykanów już wcześniej urosło spore rozgoryczenie na forsowanie przez Demokratów politycznej poprawności i zasad gender. Objawiło się to dobitnie 3 stycznia
Gdy Emanuel Cleaver – amerykański polityk, członek Izby Reprezentantów z ramienia demokratów – poprowadził modlitwę w Kongresie. Zakończył ją, prosząc o pokój w izbie ustawodawczej. Potem wygłosił zdanie: „W imię monoteistycznego Boga Brahmy i Boga znanego pod wieloma imionami, przez wiele różnych wyznań. Amen i A-women”. To ostatnie miało być ukłonem w kierunku kobiet i brzmieć bardziej poprawnie, ale wyszło groteskowo.
W artykule „Przygotowania do przełomu” Marek Budzisz opisuje dość niejednoznaczną postawę białoruskiego przywódcy, który ostatnio często zmienia stanowisko co do swojej politycznej przyszłości. Z początku zapewniał, że planuje nadać nowe kompetencje Ogólnobiałoruskiemu Zgromadzeniu Ludowemu, a komentatorzy sugerowali, że stanie na jego czele.
Jednak już 5 stycznia w trakcie kolejnego spotkania, tym razem z pracownikami holdingu Horyzont, Łukaszenka powiedział: „Jeśli nie podoba się wam obecny prezydent, to tylko wybory mogą rozwiązać tę kwestię, tylko wybory”. Aleksander Klaskouski, polityczny komentator niezależnego portalu naviny.by, zwrócił uwagę, że Łukaszenka nie powiedział o przedterminowych wyborach, co wcześniej czynił. Miałyby one nastąpić po referendum zatwierdzającym nową białoruską konstytucję i być elementem stopniowego rozstawania się dyktatora z władzą. W zgodnej opinii białoruskich i rosyjskich komentatorów do takiej sekwencji działań sprowadzało się uzgodnione w połowie września w Soczi porozumienie z Putinem. Ale teraz wygląda na to, że Łukaszenka, otwarcie mówiąc o wyborach, a nie o ich przedterminowym ogłoszeniu, wysyła do Moskwy czytelny sygnał, że chce dotrwać do końca kadencji, czyli rządzić krajem co najmniej do 2025 r.
— analizuje Budzisz.
W tygodniku także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Aliny Czerniakowskiej czy Andrzeja Zybertowicza.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, w sprzedaży od 11 stycznia br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć: www.wsieciprawdy.pl.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/534269-nowy-numer-tygodnika-sieci-uklad-elit-i-elitek