„Tak, jak w przeszłości państwo regulowało zdobycze nowych technologii tak, by służyły społeczeństwu, a nie były narzędziem monopolu konkretnych grup interesów, tak również uregulowanie kwestii wielkiej korporacji internetowych jest przed nami. To państwo ma monopol na stanowienie tego, co można, a czego nie można. Jeżeli to prawo dajemy w ręce prywatnych wielkich korporacji, to żegnamy się z demokracją” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Władze Twittera i Facebooka zdecydowały o zablokowaniu kont ustępującego prezydenta USA Donald Trump w tych serwisach. Obie firmy tłumaczą swoje działania podobnie – ich zdaniem istnieje ryzyko, że Donalda Trump mógłby podżegać do przemocy po przegranych wyborach. Pana zdaniem decyzje Twittera i Facebooka są uzasadnione czy jest to jakaś forma cenzury?
Sebastian Kaleta: Nie są uzasadnione, jest to cenzura. O ile można dyskutować o przyczynach wtargnięcia na Kapitol części protestujących, to we wpisach na Twitterze prezydenta Donalda Trumpa w ostatnich daniach widzieliśmy apele, żeby się rozejść, informacje o tym, że pokojowo przekaże władzę Joe Bidenowi. Zatem te decyzje oznaczają, że wielkie korporacje technologiczne chcą cenzurować dyskusję publiczną. To jest bardzo niebezpieczne z tego powodu, że to wielkie korporacje chcą decydować o tym, o czym możemy rozmawiać, co jest faktem, a co nie, chcą cenzurować również opinie. Państwo zdaje się w tej sytuacji tylko podrzędną instytucją wobec wielkich korporacji technologicznych.
W Ministerstwie Sprawiedliwości przygotowywany jest projekt ustawy dot. wolności słowa w internecie. Kiedy będzie gotowy?
Zapowiedzieliśmy go pod koniec grudnia, niedługo będzie on przekazany do prac rządowych. Widząc, co się dzieje na świecie w tych sprawach, na polecenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro od wielu miesięcy pracuję nad projektem, który ma na celu zakazać w Polsce wielkim graczom technologicznym usuwania treści, które nie łamią polskiego prawa. O tym, czy coś jest groźne dla porządku publicznego, nie decydują prywatne korporacje, ale stosowane organy państwa.
Zgodnie z Państwa projektem, ma to oceniać sąd wolności słowa. Czy jednak nie obawia się pan zarzutów w drugą stronę – że taki sąd będzie uznawany za stronniczy, częściej godzący się na usuwanie treści lewicowych niż prawicowych?
Oczywiście dyskusja w tej sprawie odbędzie się i jesteśmy otwarci na nią. Tylko proszę zwrócić uwagę na fakt, że równocześnie, gdy polskie Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje swój projekt, swoje propozycje uregulowania tej kwestii na całą Europę tworzy Komisja Europejska, proponując projekt rozporządzenia Digital Services Act. O ile nasza propozycja legislacyjna skupia się na tym, by wszystko to, co jest zgodne z polskim prawem, nie mogło być usuwane z mediów społecznościowych, to KE dąży do tego, żeby tzw. mowa nienawiści była usuwana. Tylko kto zdefiniuje, co jest mową nienawiści? Na przykład w Niemczech definiuje to minister sprawiedliwości. My chcemy, aby tak jak w przypadku innych spraw, decydowały sądy. Nasza propozycja jest najbardziej prowolnościową z tych, jakie obecnie przedstawia się w państwach Europy Zachodniej. Musimy mieć świadomość tego, że tego typu wielka władza korporacji technologicznych może mieć przełożenie na wynik wyborów w poszczególnych krajach. Naszym zadaniem jest zatem dbać o to, żeby w Polsce była szanowana i gwarantowana każdemu obywatelowi wolność słowa.
Część obrońców decyzji Facebooka i Twittera używa takiego argumentu, że politycy zakładając konta w tych prywatnych serwisach niejako wyrażają zgodę na to, że władze tych firm mogą podjąć decyzję np. o zablokowaniu konta danego polityka.
Gdybyśmy myśleli w ten sposób, to producent autobusów mógłby zakazać wsiadania do niego konkretnym osobom. To jest próba racjonalizowania cenzury, monopolu. Kiedy produkowano pierwsze samochody w XIX wieku, a masowo na początku XX wieku, to nie było jeszcze przepisów ruchu drogowego. Dzisiaj one są. Tak, jak w przeszłości państwo regulowało zdobycze nowych technologii tak, by służyły społeczeństwu, a nie były narzędziem monopolu konkretnych grup interesów, tak również uregulowanie kwestii wielkiej korporacji internetowych jest przed nami. To państwo ma monopol na stanowienie tego, co można, a czego nie można. Jeżeli to prawo dajemy w ręce prywatnych wielkich korporacji, to żegnamy się z demokracją.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/534215-kaleta-korporacje-technologiczne-chca-cenzurowac-dyskusje