Joe Biden, Kamala Harris, Nancy Pelosi, Demokraci, a właściwie cała Ameryka miała znacznie większy dylemat niż wtargnięcie tłumów do Kongresu. I związany z tym kryzys nie tylko polityczny.
W wielkich nerwach czekali na reakcję opozycji w Polsce. Bez jej głosu nie wiedzieliby po prostu, co robić i jak rozumieć to wszystko, co działo się w Waszyngtonie (i kilku innych miastach). Prezydent elekt Joe Biden co chwila pytał swoich doradców, czy już się odezwała. Kamila Gasiuk-Pihowicz czy się odezwała. A gdy nie było wieści o stanowisku posłanki Koalicji Obywatelskiej (dawniej Nowoczesna), pytał, czy dali głos przewodniczący PO Borys Budka i szef klubu parlamentarnego KO Cezary Tomczyk.
W sztabie Bidena były straszne nerwy bez wieści z Polski od uwielbianych przez niego polityków opozycji, ale w końcu prezydent elekt mógł odetchnąć z ulgą. Czekając na głosy pani Kamili i kilku panów nauczył się nawet elementarnych polskich zwrotów. I już chciał, żeby go łączono z Warszawą, kiedy sekretarka coś szepnęła mu do ucha. Wtedy się rozpromienił. Oto bowiem Kamila Gasiuk-Pihowicz napisała na Twitterze:
Jeśli w ten sposób wygląda zmiana władzy w USA, to boję się myśleć jak ona w przyszłości może wyglądać w Polsce…
Pani Kamilka zglanowała swoim tweetem Donalda Trumpa, nie wymieniając jego nazwiska, ale wszyscy w obozie Bidena zrozumieli. Ale przede wszystkim odciążyła Joe Bidena od obowiązku pouczenia rządzących w Polsce, co Biden musiałby uczynić zarówno jako prezydent elekt, jak i zaraz po zaprzysiężeniu. Odczytał lakoniczny komunikat pani Kamilki (w duchu Kirkegaarda) jako ostrzeżenie dla PiS: spróbujcie nie oddać władzy, to będziecie mieli do czynienia nie tylko z mężną (Wonder Woman) Kamilą, ale i ze mną - jej wielbicielem i intelektualnym dłużnikiem.
Gdy już Joe Biden wystarczająco podelektował się błyskotliwą myślą pani Kamilki (genialnie zwięzłe i treściwe jedno zdanie), zapytał, a jak tam Borys Budka, wielki europejski demokrata i człowiek, którego po zaprzysiężeniu Joe Biden postanowił poznać w pierwszej kolejności i koniecznie się z nim zaprzyjaźnić (trzyma już nawet jego zdjęcie na swoim biurku). I Borys Budka nie zawiódł:
Dramatyczne emocje w USA wywołane przez #Trumpa pokazują, do czego prowadzi nienawiść w polityce oraz niepohamowana żądza władzy. Trzymam kciuki za powrót rozsądku. Od tego zależy również nasze bezpieczeństwo. God bless America…
Joe Bidena zachwyciło mistrzowskie cięcie (pchnięcie) pana Borysa: nienawiść i żądza władzy (jak u Santayany). Genialny skrót. I jeszcze te trzymane przez pana Borysa kciuki jako podstawowy warunek powrotu rozsądku. I powiązanie rozsądku z bezpieczeństwem. Cały sztab Bidena bił Brawo Borysowi Budce. A niektórzy płakali przy prośbie o błogosławieństwo dla Ameryki. Tylko wielki człowiek może w czterech zdaniach zawrzeć wielowiekową mądrość ludzkości i humanitarne przesłanie cywilizacji Zachodu.
W sztabie Bidena zapanowała jeszcze większa euforia po przeczytaniu tweeta Cezarego Tomczyka:
Sojusznicy PiS w pełnej krasie. Wstyd na cały świat. Takie są skutki populizmu i kłamstwa w polityce. Okłamani i zmanipulowani ludzie pod wodzą cynicznych polityków. Demokraci wygrali w USA, wygrają w UK a potem wygramy w Polsce.
A sam Joe Biden miał kłopot, bo uwielbia Borysa Budką, ale myśli Tomczyka były jeszcze głębsze. Heglowska wręcz triada: kłamstwo – manipulacja – cynizm. A w tle wstyd mącicieli (tak ogólnie, na świecie) i zawstydzenie PiS (jak zawstydzenie u Lowry’ego). Przed całym światem. A na koniec triumf historycznego optymizmu (anty-Spengler, anty-Toynbee).
Trzeba było śledzić wydarzenia na Kapitolu, ale Joe Biden nie mógł nie zareagować na wpis senatora Bogdana Klicha (tym bardziej że byłego ministra obrony). A wpis był, że juści:
Przywódcy państw demokratycznych, #NATO i #UE solidarni z demokracją w #USA w godzinie jej próby. A gdzie się pochowali rządzący Polską? Na co czekają? Zastąpimy ich dziś i wyraźmy naszą solidarność z Amerykanami szanującymi demokrację i praworządność. Demokracja zwycięży.
Bogdan Klich podał opis fenomenologiczny ogólnej sytuacji (na pewno jest uważnym czytelnikiem Husserla) dokonując błyskotliwej redukcji ejdetycznej. Joe Biden musiał pytać doradców, co to w ogóle znaczy. Ale zanim mu wyjaśniono, zadowolił się ostrym jak umysł Cezarego Tomczyka i głęboko etycznym (imperatyw kategoryczny) wezwaniem rządzących w Polsce, by spełnili swój obowiązek. A piętnując ich opieszałość, zgłosił zarazem gotowość własnej partii do przywrócenia i zachowania moralnej równowagi w świecie pełnym zła (jak u Camusa).
Nie ochłonąwszy jeszcze po lekturze wpisu Bogdana Klicha, Joe Biden dostał do przemyślenia praktyczną myśl senatora Bogdana Zdrojewskiego:
Gdyby Capitol był chroniony tak, jak domek pewnego gościa na Żoliborzu, sprawy by nie było!
Poprosił doradców o zidentyfikowanie gościa i podkupienie jego ochrony lub przynajmniej przeszkolenie Secret Service. A w zdaniu Zdrojewskiego podziwiał lekkość Salingera i ducha Twaina. Po lekturze genialnych myśli z Polski Joe Biden był już wyłącznie optymistą, tym bardziej że kryzys w tym czasie udało się opanować. A polska opozycja po raz kolejny dowiodła, że jest klasą samą dla siebie i cieszy się na świecie wielkim uznaniem oraz szacunkiem. I tylko ktoś nierozgarnięty mógłby twierdzić, że to było czyste błazeństwo i dziecinada.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/533923-gdyby-nie-oni-biden-i-usa-nie-poradziliby-sobie-z-kryzysem