Nikt nie miał wątpliwości, że wewnętrzna komisja, powołana przez rektora WUM, może niekoniecznie jak Tomas de Torquemada, najczarniejsza postać Inkwizycji - bo bez stosowania tortur - dotrze do prawdy i powie opinii publicznej, jak to się stało, że poza kolejką zaszczepiono w jednostce tej uczelni kilkanaście, a może więcej osób. (Uprzedzam, że jest to czystej wody sarkazm).
No i proszę, mamy – zaledwie po kilku godzinach wytężonej pracy, komisja doszła do sedna i wskazała na ”liczne nieprawidłowości w organizacji szczepień” w Centrum Medycznym WUM, sp. z o.o.
W komunikacie dostarczonym PAP czytamy, iż „już 29 grudnia 2020 r. Centrum otrzymało 75 pierwszych dawek, a 30 grudnia 2020 r. kolejnych 375 dawek, które ze względu na to, że zostały dostarczone rozmrożone, należało zużyć do końca roku”.
Z wcześniejszych wypowiedzi rektora WUM, prof. Zbigniewa Gacionga, mogliśmy się dowiedzieć, że szczepionkę trzeba było zużyć, bo kończył się jej termin ważności wraz z końcem roku. O rozmrożeniu i trosce personelu, by nawet jedna dawka się nie zmarnowała – ani słowa. Jeśli rzeczywiście miało to miejsce., to znaczy że instytucja odpowiedzialna za dostarczenie szczepionki do Centrum, a jeśli się nie mylę, jest to Agencja Rezerw Materiałowych powinna wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Oby nie było tak, jak z tą „specjalną pulą”, którą niby to WUM miał dostać, czemu AMR zaprzeczyła, wyjaśniając że żadnych „specjalnych puli” nie było i żądając sprostowania w tej sprawie. W komunikacie WUM, opublikowanym na facebookowej stronie uczelni, ten ”fakt” jest usprawiedliwieniem dla tego, co się wydarzyło 31 stycznia w Centrum, bowiem związku z tym „ zdecydowano się zaproponować szczepienia dodatkowym osobom. Wynikało to z obawy, że nie uda się wykorzystać w pełni wszystkich dawek szczepionki w okresie świąteczno-noworocznym”. Pod tym komunikatem na FB możemy przeczytać następujący komentarz:
Kłamiecie, drodzy państwo. Szczepionki byłyby wykorzystane w stu procentach dzięki sporządzonym listom 29 grudnia. Jako pracownik szpitala byłam na tej liście, a mimo to w dniu planowanego szczepienia dowiedziałam się, że przydzieloną dla mnie dawkę wykorzystał kto inny…Dziękuję za odebranie mi godności, za docenienie pracy na oddziale gdzie walka z covid toczy się każdego dnia.
Z ustaleń komisji wynika również, że rektor WUM prof. Zbigniew Gaciong nie wywierał żadnych nacisków na zarząd spółki zależnej CM WUM Sp. z o.o. w kwestii doboru osób do szczepienia. Jak podano w komunikacie, komisja ustaliła, że rektorowi nie zostały przedstawione listy zgłaszanych do szczepień osób i nie znał on kryteriów kwalifikacji do szczepień przez CM WUM sp. z o.o.
Nie wysłuchano osób zaszczepionych poza kolejką?
Widocznie komisja nie raczyła wysłuchać osób zaszczepionych poza kolejką i dowiedzieć się, jak to się stało, że znalazły się w Centrum 31 grudnia 2020 roku, bowiem wtedy dowiedziałaby się tego, co pani Krystyna Janda ujawniła dzisiaj w TVN24:
Ja konkretnie podawałam prof. Gaciongowi listę kolegów, którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień. - Czyli on znał listę tych osób, które miały być zaszczepione, myślę o aktorach z pani fundacji? – dopytuje red. Piotr Kraśko. - „Tak” - odpowiada Janda.
I tak oto morał bajki biskupa Krasickiego o tym, że „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły” jest całkowicie nieadekwatny do sytuacji. Zając ma się całkiem nieźle – jak na razie – a psy robią, co mogą, żeby go przed „zjedzeniem” uchronić.
Jeśli komisja NFZ dojdzie do takich samych wniosków, jak ta powołana przez rektora WUM spośród podległych mu pracowników, można będzie powiedzieć, że zając ma znacznie więcej przyjaciół.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/533627-nie-rob-z-tata-wariata-czyli-co-ustalila-komisja