To zadziwiające, jak zupełnie bez echa przechodzą słowa Bronisława Komorowskiego w naszym medialnym kociołku. Rozumiem, że nie jest wielkim intelektualistą, że w 2015 roku nie tylko przegrał wybory, ale przede wszystkim upadła jego diagnoza rzeczywistości. Mimo wszystko - szokuje, jak mało osób interesuje, co ma do powiedzenia były prezydent RP.
Ale to uwaga na marginesie.
W ostatnim wywiadzie na antenie radia TOK FM Bronisław Komorowski stwierdził między innymi:
Wydaje mi się, że w środku to środowisko [Zjednoczona Prawica] ma już przetrącony kręgosłup. W tym sensie, że już samo w siebie nie wierzy. (…) Dzisiaj sami w środku widzą, że zdobyli władzę po to, żeby ich krewni mieli odpowiednie pensje w spółkach skarbu państwa, że ich koledzy martwią się głównie o apanaże i wysokość zarobków, że są cyniczni i kradnie się wokół nich nawet w sytuacji takiej jak nieszczęście narodowe w postaci epidemii.
Odłóżmy na chwilę oczywiste konteksty: tak były prezydent widział i opisywał Zjednoczoną Prawicę od początku, trudno więc mówić o jakiejś obserwacji. Wciąż ma też w sobie wielki żal za porażkę wyborczą oraz późniejsze odrzucenie przez własny obóz i ten właśnie ból dyktuje jego diagnozy. No i to, co mówi, zwyczajnie nie jest prawdą. Tak pewnie bywa, każda partia to potężne zbiorowisko ambicji i ludzkich wad, ale to są raczej wyjątki, niż reguła.
W jednym jednak Komorowski ma rację. Celnie - być może właśnie przez swoje negatywne emocje - nazywa istotę zagrożenia: prawica bez ideowców przegra szybciej, niż ktokolwiek myśli. Obóz polityczny zdominowany w pełni przez „pragmatyków” staje się maszyną z pozoru sprawniejszą, w rzeczywistości tak uwikłaną, po kolana tkwiącą w kisielu, że niezdolną do jakiejkolwiek ofensywy politycznej. A każdy jej element z osobna nie umie już postawić wartości wspólnej ponad egoistyczny interes. W systemie demokratycznym zwykle oznacza to koniec możliwości skutecznego uprawiania polityki.
Co jeszcze ważniejsze, przy pierwszym poważnym wstrząsie pragmatycy zwiewają z pokładu. Jest jasne, że bez nich nie da się rządzić. Ale nie mogą stać się czynnikiem dominującym.
Bronisław Komorowski wie, o czym mówi. Sam pewnie się zdziwił jak syty, wyłącznie pragmatyczny, złożony z karierowiczów potężny obóz rozpadł się jak domek z kart w roku 2015.
Ludzie ideowi często niosą też „kłopoty”, ale ich brak spycha w odmęty bezwładu, cynizmu, niezdolności do działania. Oklaski dochodzące w takich momentach z obozu III RP niech nikogo nie zmylą, to fałszywe tony. Warto o tym pamiętać w kolejnym roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/533292-prawica-bez-ideowcow-przegra-szybciej-niz-myslicie