„Starym i sprawdzonym liberalnym konceptem wolności gębę wyciera sobie dziś każdy, niezależnie od tego czy rodzący się ‘nowy wspaniały świat’ opiewa, czy też go nienawidzi” - ocenił w felietonie na łamach „Teologii Politycznej” Jan Rokita, odnosząc się do wydanego przez niemiecki sąd wyroku ws. luterańskiego pastora Olafa Latzela za nadużycie wolności słowa i podburzanie do nienawiści.
CZYTAJ TEŻ:
— Węgierski komentator lewicowy: dlaczego globalne koncerny prowadzą kampanię przeciw wolności słowa?
Wyrok bez precedensu?
Rokita zwrócił uwagę na to, w jaki sposób o wyroku napisano na łamach Deutsche Welle. Informacja została opatrzona nagłówkiem: „Wyrok bez precedensu”.
Przyznam, że nie jest dla mnie jasne, jaka intencja niemieckiego dziennikarza kryje się za tym określeniem. Czy to może uprzejma forma dystansu wobec wyroku zapadłego przed sądem karnym w Bremie? Mnie w każdym razie ów wyrok nie wydał się ani niczym dziwnym, ani trudnym do wyobrażenia
— napisał były polityk.
Zwrócili uwagę, że „dla bremeńskiego procesu istotne jest tylko to, za co pastor został skazany, na razie co prawda nie na więzienie, ale na wysoką grzywnę”.
Cytuję za Deutsche Welle: gdyż miał powiedzieć w kazaniu zamieszczonym w sieci, że: „ten cały genderowy brud to atak na Boski porządek stworzenia, co jest dogłębnie diabelskie i satanistyczne”
— dodał Rokita podkreślając, że dla „zwyczajnego chrześcijanina pastor nie powiedział niczego nadzwyczajnego, ani oryginalnego”.
Polityczny kłopot
Rokita zwrócił uwagę, że sprawa ta pokazuje poważny kłopot - „nowy sposób praktykowania granic wolności słowa i sumienia”
Przypadek pastora Latzela obrazuje tylko trend. Jaki to trend? Ano taki, iżby głoszenie przekonań religijnych, o ile tylko są to przekonania twarde, a nie opływowe i zrelatywizowane, stopniowo wypychać poza obowiązujące granice wolności sumienia i słowa
— napisał.
Zastanawiał się, czy ten antyliberalny trend jest jeszcze do powstrzymania w Europie oraz, czy „sami czujemy się częścią frontu obrony dwóch kluczowych liberalnych swobód”.
Jeśli bowiem istotnie marzymy o tym, aby znieść wolność słowa dla różnych odmieńców, to musimy się liczyć z tym, iż to my, a nie owi odmieńcy, w pierwszej kolejności padniemy ofiarami postępującego antyliberalnego trendu. Od niepamiętnych czasów wiadomo dobrze, że wolność słowa i sumienia służy przede wszystkim tym, którzy są akurat w ideologicznym odwrocie. Czyli dokładnie tam, gdzie zgodnie zresztą z przepowiadaniem papieża Benedykta XVI („będziemy stanowić chrześcijańskie wyspy”), znajduje się dzisiaj nasz obóz europejskich chrześcijan. Ci, którzy idą dziś w antyreligijnej ofensywie niemal z pewnością okażą się silniejsi w korzystaniu z antyliberalnego systemu, duszącego wolność słowa i sumienia
— zauważył Rokita.
Trzeba nam też rozumieć, iż w naszym egzystencjalnym interesie leży zachowanie totalnej wolności słowa i sumienia dla każdego obrazoburstwa i każdej bredni
— dodał Jan Rokita wyjaśniając, że ma to pozostawić możliwość odwołania się do naszych obywatelskich praw.
Cały felieton Jana Rokity dostępny TUTAJ.
wkt/Teologia Polityczna
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/533219-rokita-w-naszym-interesie-jest-zachowanie-wolnosci-slowa