„Jeśli ktoś wyobraża sobie, że Borys Budka będąc premierem będzie bardziej dbał o interesy niemieckie niż polskie, to zaczyna to naprawdę niepokoić. Ludzie zaczynają się bać takiej władzy” - mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, komentując najnowsze sondaże.
wPolityce.pl: Ostanie sondaże pracowni Social Changes oraz Estymator wskazują na powrót Prawa i Sprawiedliwości do poparcia oscylującego wokół 40 proc. Czym to jest spowodowane?
Prof. Mieczysław Ryba: W moim przekonaniu przede wszystkim polityką opozycji. Opozycja nie potrafi wykorzystać słabości PiS-u, tzn. robi to w sposób dosyć prymitywny i wpada w tę samą koleinę totalności. Totalność odstrasza, czyli ta nieustanna krytyka. Ta totalność powoduje też, że opozycja, już nie tylko w sferze realnej, ale i wizerunkowej, np. w momentach ważnych dla państwa polskiego – takich jak negocjacje ws. unijnego budżetu – staje po stronie zagranicy, a nie rządu polskiego, czyli w istocie państwa polskiego. To są rzeczy, które muszą patriotyczną część opinii publicznej od niej odstraszać. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że Borys Budka będąc premierem będzie bardziej dbał o interesy niemieckie niż polskie, to zaczyna to naprawdę niepokoić. Ludzie zaczynają się bać takiej władzy. Ta totalność prowadzi też opozycję do tego, że gdy przychodzą jakieś protesty – nawet bardzo ideologiczne, skrajnie rewolucyjne, jak marsze kobiet – to oni się z nimi sklejają w sytuacji, kiedy treści tam zawarte przeciętnego wyborcę po prostu szokują, straszą, a przy okazji Świąt Bożego Narodzenia wręcz przerażają. I to jest sytuacja, w której Prawo i Sprawiedliwość, mające swoje trudności – związane ze sporem o kształtem koalicji, z powodu „Piątki dla zwierząt”, bo wydaje mi się, że to jest problem i gdyby zostało to uchwalone, to byłby to duży problem czy trudności z porozumieniem ws. budżetu UE – jest bardziej przewidywalne i nie generuje takiego strachu jak totalna opozycja. Są pewne sukcesy prawicy, bo bezrobocie nie wzrosło aż tak bardzo, perspektywa wychodzenia z tej pandemii jawi się jako realna, inwestycje są, jest pomoc rządowa dla firm z trudnościami. Pytanie jest więc o to, kto zapewni alternatywę. Jeśli alternatywą jest jakaś wizja rewolucyjna, jeszcze w niemieckim wydaniu, to trudno się dziwić, że wyborcy, nawet jeśli na chwilę odchodzą od PiS-u – w sensie sympatii – to wracają, bo nie mają tej alternatywy.
Czy ewentualne ponowienie protestów Strajku Kobiet będzie miało jeszcze taki wpływ na sondaże w przyszłym roku?
Wydaje mi się, że wtedy nałożyło się kilka rzeczy – przedłużający się lockdown, który wprowadzał irytację i „Piątka dla zwierząt”. To jednak, wbrew temu, co niektórzy sądzą, bardzo mocno zachwiało zaufaniem u twardego elektoratu pisowskiego. To jest strata. Oczywiście może to zostać zapomniane, jeśli ta sprawa nie wróci. Natomiast było to jednak bardzo mocne uderzenie. Jak to w polityce, wszystko jest w pewnej dynamice, ale wydaje mi się, że PiS ma szanse wrócić na te wysokie tory sondażowe. Zwłaszcza, jeśli udałoby mu się szybko wychodzić z tej pandemii, również w perspektywie gospodarczej, to te inne kwestie – które pojawiły się jako krytyczne – nie będą aż tak istotne.
A gdzie widzi pan przestrzeń dla nowych inicjatyw obozu rządzącego, które mogłyby skupić uwagę opinii publicznej na innych niż dotychczas tematach? A może wręcz odwrotnie, należałoby wrócić do jakichś tematów?
PiS nie powinien się rozwadniać ideowo. Powinien trzymać się, w moim przekonaniu, jednoznacznego kursu w sferze ideowej. „Piątka dla zwierząt” zachwiała tą kwestią. Nadchodzi rewolucja i ona będzie miała twarz Marty Lempart. Jeśli przeciętny wyborca wyobraża sobie Martę Lempart jako ministra edukacji albo ministra kultury, to jest przerażony. PiS nie może iść na kompromisy w takich kwestiach, bo ani w sensie skuteczności, ani w sensie losów państwa, to do niczego nie prowadzi. A jeśli bierzemy pod uwagę gospodarkę, to oczywiście tu trzeba wejść na ten poziom i narracji, i działań Polski, która dobija się, po lockdownach, do swojego miejsca państwa bogatego w Europie. Nie państwa – klienta Niemiec, jak słyszymy w świadectwie jednego z Niemców, tylko kogoś, kto przebija się na coraz wyższe poziomy. Będzie trudno, bo Trump przegrał wybory, więc ten sojusznik ideowy gdzieś zniknął, a Niemcy zakładają nam klatki związane z covidem. Sytuacja jest dosyć skomplikowana, ale wydaje mi się – patrząc na inne kraje europejskie – start od strony gospodarczej nie jest zły, jeśli bierzemy pod uwagę to, co straciliśmy na pandemii.
A spodziewa się pan w nowym roku przetasowań na opozycji, szczególnie w kontekście wysokich notowań ugrupowania Szymona Hołowni?
Myślę, że Platforma będzie chciała w jakiś sposób przetrzymać Hołownię, będzie chciała oskubać go z poparcia. Zobaczymy, to będzie bardzo ciekawa rozgrywka.
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/533002-wywiad-pis-rosnie-prof-ryba-rewolucja-ma-twarz-lempart