„W pierwszej fazie rozwoju pandemii, a później dodatkowym czynnikiem był Strajk Kobiet, miała miejsce utrata poparcia dla PiS-u, ale później nastąpił zwrot w drugą stronę. Zatem nie jest to jednoznacznie ani porażka, ani sukces. W pierwszych miesiącach pandemii mieliśmy do czynienia ze stałym obniżaniem się poparcia dla PiS-u, a później ta formacja odzyskała w pewnym stopniu to poparcie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Kto pana zdaniem najwięcej zyskał, a kto stracił na polskiej scenie politycznej w mijającym 2020 roku?
Prof. Henryk Domański: Najważniejszym wydarzeniem 2020 roku na polskiej scenie politycznej były wybory prezydenckie, a największym wygranym jest ich zwycięzca Andrzej Duda. To jest sukces, biorąc pod uwagę nietypowy przebieg wyborów prezydenckich, związany z pandemią. Po drugie okazało się, że jego konkurent, Rafał Trzaskowski, był dla niego dużym zagrożeniem i ta wygrana nie była taka oczywista, zwłaszcza w ostatniej fazie wyborczej. Premierostwo Mateusza Morawieckiego można zakwalifikować do pewnej wygranej, aczkolwiek nie do końca, biorąc pod uwagę, że musi się borykać z przeciwnikami w ramach obozu rządzącego. To największe zagrożenie, jakie go czeka w ciągu najbliższych lat. Do pewnego momentu mieliśmy do czynienia z sukcesem ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego – później on wyszedł ze scen politycznej. Wszystkie badania opinii publicznej pokazywały, że prawie dorównywał prezydentowi i premierowi, jeżeli chodzi o wskaźniki zaufania. To był jednak taki sukces przejściowy.
Jeśli chodzi o opozycję, to do wygranych zdecydowanie zaliczyłbym Szymona Hołownię, ze względu na dobry wynik w wyborach prezydenckich i utrzymywanie tego dosyć wysokiego poparcia 10-12 proc. Widocznie istnieje w Polsce zapotrzebowanie na kogoś spoza kręgu głównych walczących. Tym kimś akurat w tym roku okazał się Szymon Hołownia. On w ogóle nie był związany z polityką, jak się go porównuje z Kukizem, Palikotem czy Petru.
Do kategorii ludzi sukcesu zakwalifikowałbym także Krzysztofa Bosaka - poparcie dla Konfederacji wzrosło po jego dobrym wyniku w wyborach prezydenckich. Natomiast później te notowania Konfederacji się obniżyły, z czego wynika, że to raczej był wzrost poparcia dla Bosaka jako osobistości, a nie dla Konfederacji
A czy liderki Strajku Kobiet można pana zdaniem zaliczyć do wygranych 2020 roku?
Tu raczej nie zakwalifikowałbym nikogo w kategoriach sukcesu, jeżeli mówimy o sukcesie jako czymś, co przynosi wymierne korzyści. Nie sądzę, aby pani Lempart i Suchanow cieszyły się uznaniem społecznym. Zaistniały na scenie politycznej i to można potraktować jako pewien sukces, o ile widoczność i wiedza, że ktoś funkcjonuje, jest sukcesem. Osobiście jednak nie traktowałbym tego jako sukcesu, bo to się do tej pory nie przełożyło na konkretne efekty, na zmianę na polskiej scenie politycznej. Nie uzyskały tego, czego chciały, a mianowicie zmiany prawa aborcyjnego.
Nawiążę do najnowszego sondażu Social Changes dla portalu wPolityce.pl – podobnie jak poprzedni wskazuje, że Kukiz’15 cieszy się 5 proc. poparciem, a PSL nie osiąga progu wyborczego. Czy pana zdaniem to może być jakaś zapowiedź, że po rozstaniu z PSL-em odrodzi się ruch Kukiz’15?
Myślę, że to raczej oznaka uznania, sympatii wyborców wobec samego Pawła Kukiza. On jest odbierany dosyć pozytywnie, ponieważ uchodzi za polityka, który jest niezależny. Ludzie wiedzą o tym, że go stać na to, żeby wyjść z polityki, w odróżnieniu od zdecydowanej większości innych polityków, dla których polityka jest po prostu elementem kariery zawodowej. Dla Kukiza to nie jest zawód, on to robi kierując się w dużym stopniu kryteriami autotelicznymi. To jest oceniane wysoko, budzi sympatię. Dlatego myślę, że ten wynik to poparcie dla Pawła Kukiza, a nie dla jego ruchu, który jest bardzo zróżnicowany wewnętrznie i ludzie o tym wiedzą.
A jeśli chodzi o największy przegranych w 2020 roku? Kogo by pan tutaj wymienił?
Tu nie będę oryginalny – w tej kategorii należy wymienić głównie liderów Platformy Obywatelskiej. Pani Kidawa-Błońska z oczywistych względów, również jeżeli chodzi o decyzję samej PO o wycofaniu jej kandydatury z wyborów prezydenckich. Poza tym wymieniłbym tutaj Grzegorza Schetynę, który musiał ustąpić ze stanowiska przewodniczącego PO, a także Borysa Budkę, który absolutnie się nie sprawdził w roli szefa PO. Do umiarkowanych przegranych zaliczyłbym też Władysława Kosiniaka-Kamysza. W jego przypadku może to nie jest taka porażka, jak w przypadku tych trzech postaci z PO, ale osiągnął bardzo słaby wynik w wyborach prezydenckich. Poza tym oceniam go słabo przede wszystkim z powodu nieudanych prób przeformułowania profilu politycznego PSL-u. Kosiniak-Kamysz próbuje przekonać elektorat, że to partia drobnomieszczaństwa, mieszkańców małych miast i wsi, odpowiedników starej klasy średniej – to się w ogóle nie udaje, PSL oscyluje na poziomie 4-5 proc. Jeśli chodzi o Lewicę, to niewątpliwie Roberta Biedronia można zaliczyć do przegranych, ze względu na kiepski wynik w wyborach prezydenckich.
Chciałbym zapytać jeszcze o sondaże dla PiS-u – był czas, gdy spadły one do poziomu ok. 30 proc., ostatnio jednak wzrastają – co pokazują chociażby sondaże Social Changes (35 proc. dla PiS) i Estymatora (39,2 proc. dla PiS). Jak pan oceniłby to zjawisko?
Tutaj jest taka zależność krzywoliniowa – niełatwo to jednoznacznie ocenić. W pierwszej fazie rozwoju pandemii, a później dodatkowym czynnikiem był Strajk Kobiet, miała miejsce utrata poparcia dla PiS-u, ale później nastąpił zwrot w drugą stronę. Zatem nie jest to jednoznacznie ani porażka, ani sukces. W pierwszych miesiącach pandemii mieliśmy do czynienia ze stałym obniżaniem się poparcia dla PiS-u, a później ta formacja odzyskała w pewnym stopniu to poparcie.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/532939-prof-domanski-najwiekszym-wygranym-2020-r-jest-prezydent