„Myślę, że sposób wyjścia z pandemii, bilans zysków i strat – to będzie podstawowy wyznacznik pozycji Prawa i Sprawiedliwości i jego sondażowego poparcia, bo wybory mamy dopiero za trzy lata. To jest najważniejsze i widać, że władza zdaje sobie z tego sprawę” - mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II o prognozach na przyszły rok.
wPolityce.pl: Jaki to był rok na polskiej scenie politycznej? W najnowszym – i zapewne jednym z ostatnich w 2020 r. – sondażu pracowni IBRIS Prawo i Sprawiedliwość prowadzi z wynikiem 33,2 proc. i utrzymuje przewagę ok. 10 pkt. proc. nad Koalicją Obywatelską, na którą oddać głos chce 23,6 proc. badanych.
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Wynik sondażu mówi nam tyle, że na scenie politycznej nie zmienili się liderzy. Nadal przewagę ma Prawo i Sprawiedliwość, a drugie miejsce zajmuje Koalicja Obywatelska. Natomiast widać niewielki spadek poparcia dla jednej jak i dla drugiej formacji, chociaż wyniki KO wydają się być stabilniejsze w porównaniu z tymi, które notowała w latach poprzednich. Ta sytuacja wskazuje, że opozycja – przy zjednoczeniu swoich sił – mogłaby uzyskać większość bezwzględną w Sejmie, bowiem i ruch pana Hołowni, i Lewica wystarczą, aby wspólnie z KO uzyskać wynik lepszy do Prawa i Sprawiedliwości. Dodatkowo wydaje się, że nie ma jednoznacznego przywództwa na opozycji. Nie widzimy liderów opozycji. Jedyną osobą, która się wyróżnia jest pan Szymon Hołownia, a przy okazji jego ruch. Ten ruch jest właściwie pewną efemerydą – bardziej sondażową, niż realnie istniejącą – natomiast sama postać i aktywność medialna pana Szymona Hołowni zapewnia temu ruchowi, przynajmniej sondażowo, wysoką pozycję.
Nawiązał pan do ruchu Szymona Hołowni. Skąd bierze się wysoka pozycja tej formacji i jaką widzi pan przed nią przyszłość?
Pozycja Hołowni jest raczej wypadkową braku wyraźnego przywództwa na opozycji, braku wyrazistych postaci i w ogóle słabości szeroko rozumianej opozycji, zwłaszcza gdy idzie o kwestie programowe. Szymon Hołownia stara się balansować pomiędzy różnymi skrajnościami – zarówno polityki populistycznej, odwołując się do Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, ale jednocześnie stara się zachowywać zdroworozsądkowe, konserwatywne, wolnorynkowe pozycje. Przy braku zaplecza politycznego, przy braku realnego wpływu na politykę może sobie na takie ekstrawagancje pozwolić. Ta ekwilibrystyka zapewnia mu jakiś rodzaj zaufania społecznego. Nie sądzę jednak, żeby mogło to przynieść w przyszłości przełożenie na realny wynik w wyborach, jeśli pan Hołownia nie dokona jakiegoś politycznego, organizacyjnego skoku na przód – tzn. nie stworzy nie tylko namiastki, ale konkretnej formacji politycznej ze strukturami lokalnymi, regionalnymi. Ewentualnie może połączyć się z jakąś istniejącą formacją polityczną. Na pewno w jego interesie nie będzie łączenie się z silnymi graczami jak Koalicja Obywatelska czy Lewica, ale już umizgi PSL-u, to może być rozwiązanie dające coś jednej i drugiej stronie. PSL znowu zyska jakąś ożywczą siłę, dającą jej być może gwarancję pozostania w Sejmie, natomiast Szymon Hołownia pozyska struktury, o których wspomniałem, a których mu brakuje.
Zwrócił pan uwagę na sondażową matematykę, która daje w tym momencie przewagę partiom opozycyjnym nad Prawem i Sprawiedliwością. Mieliśmy już jednak nieudany wspólny start tych formacji podczas eurowyborów w 2019 r. Czy opozycja po raz kolejny może spróbować czegoś podobnego do Koalicji Europejskiej?
Myślę, że nie dojdzie do formalnej koalicji, która gromadziłaby pod jednym szyldem te wszystkie formacje. Wydaje mi się, że będą raczej próbowali zawierać ciche sojusze, a tym cichym sojuszem, który ich łączy jest bycie antypisem. To będzie raczej ten punkt odniesienia, który będzie powodował, że partie te startując z odrębnych list nie będą się wzajemnie zwalczać, natomiast będą próbowały – przy słabszym wyniku Prawa i Sprawiedliwości – zawiązać koalicję już po wyborach. Jeśli PiS nie uzyska samodzielnej większości, to dojdzie zapewne do sojuszu wszystkich partii opozycyjnych, może poza Konfederacją. To się może udać, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość nie przekroczy w kolejnych wyborach 40 proc. poparcia.
Jeśli przed wyborami opozycje nie będzie potrafiła się porozumieć, to czy byłaby w stanie stworzyć wspólny rząd? Musiałaby się chociażby dogadać co do kandydata na premiera.
Będzie to trudne, ale skoro możliwe było dogadanie się Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym, podział łupów przez osiem lat, w sumie bez konfliktów – one były medialne – była to stabilna koalicja, to nie widzę powodów, żeby teraz pan Budka, Kosiniak-Kamysz, Czarzasty i Hołownia nie dogadali się, dzieląc między sobą różne stanowiska i stery rządów. Natomiast przed wyborami byłoby to o tyle trudne, że wtedy nie ma jeszcze nic do podziału, jest tylko nadzieja, a można stracić samodzielność polityczną. Tego żaden podmiot nie będzie chciał uczynić. Ewentualna przegrana, i to w takiej koalicji, mogłaby do tego prowadzić, tak jak było to przypadku PSL-u, który musiał się tłumaczyć z różnych niewygodnych kwestii podejmowanych w ramach Koalicji Europejskich, związanych choćby z LGBT. Tym razem myślę, że nie będą chcieli tego błędu popełnić. Również dla Platformy np. zbyt radykalne sformułowania po stronie Lewicy mogą być niewygodne i raczej utrudniać dobry wynik, niż dawać premię za zjednoczenie.
Pod koniec października i w listopadzie partia rządząca notowała wyraźne spadki w sondażach. Od jakiegoś czasu zaczęła zyskiwać ok. 4-5 pkt. proc., jednak nie wróciła do poparcia sprzed II fali pandemii koronawirusa i protestów Strajku Kobiet. Jak pan to ocenia i co ewentualnie powinien zrobić obóz władzy, aby wrócić do poparcia w granicach 40 proc.?
Myślę, że sposób wyjścia z pandemii, bilans zysków i strat – to będzie podstawowy wyznacznik pozycji Prawa i Sprawiedliwości i jego sondażowego poparcia, bo wybory mamy dopiero za trzy lata. To jest najważniejsze i widać, że władza zdaje sobie z tego sprawę. Natomiast będą pojawiały się również inne kwestie, np. te dotyczące umów z Unią Europejską, sporów z Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim czy TSUE, związanych z praworządnością. Myślę, że ten temat będzie żywy, zwłaszcza że jest on też na rękę opozycji, która będzie tym instytucjom suflowała różnego rodzaju kwestie, które one będą mogły traktować jako ewentualne łamanie praworządności i będzie to nagłaśniane przez sojusznicze media związane z opozycją. Sposób dogadywania się z Unią Europejską to będzie zatem drugi ważny element. Trzecim, myślę, będzie lepszy słuch społeczny niż stało to się w lipcu i październiku, a więc jednak nieszczęsna kwestia „Piątki dla zwierząt” i potem trochę nieroztropne podjęcie tematu i wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący aborcji. Było to tym, co nazwałem brakiem słuchu społecznego, co może rozdrażnić Polaków, co nie zdobywa poparcia. PiS, który świetnie wypadał, gdy idzie o odczytywanie nastrojów społecznych, być może po euforii wyborczej, trochę stracił czujność i to na pewno należy odnowić, żeby myśleć o pozytywnym wyniku wyborczym w 2023 r.
Widzi pan obszary, w których nowe propozycje programowe albo powrót do pewnych kwestii, mógłby skupić uwagę opinii publicznej?
Sądzę, że kwestie szeroko rozumianej modernizacji, w wymiarze zrównoważenia, dania szansy ludziom bez względu na miejsce zamieszkania, wskazanie na wykorzystanie wszystkich potencjałów lokalnych do tego, aby Polska w miarę równomiernie się rozwijała. Dokończenie dużych inwestycji, a niektórych nawet rozpoczęcie, myślę np. o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, może dać efekt nowego otwarcia, w sytuacji gdy wyjdziemy suchą stopą z pandemii, może to być punkt orientujący ambicje, oczekiwania Polaków i tworzyć szansę której nie daje opozycja. Czyniłoby to obietnice PiS-u wiarygodnymi, jako tej partii, która jest w stanie realizować swój program i nawet kryzys nie przeszkadza w tym, aby inwestycje mogły być kontynuowane. To byłby z pewnością silny punkt uwiarygadniający obóz rządzący, a przy okazji odbierający punkty opozycji, która nie będzie mogła się takimi rzeczami wykazać.
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/532627-wywiad-prof-jablonski-wyjscie-z-pandemii-kluczowe-dla-pis