Niejaki Piotr Najsztub, wychowanek „Gazety Wyborczej”, dał głos:
Kiedy mi się to zbija w głowie z kolejnymi ujawnionymi przypadkami pedofilii w Kościele, z informacjami, że biskupi je tuszowali, to jakoś po raz pierwszy w życiu – przy czym zaznaczam, że nie jestem wierzący – mam wrażenie, że te kolędy są niestosowne w dzisiejszych czasach
– wybąkał w Radiu Tok FM.
Jaka rozgłośnia, tacy jej „podupadli” autorzy, przy czym od razu dodam, że nie ja dokonałem modyfikacji pisowni tego określenia, lecz „Przekrój” kierowany przez Najsztuba Piotra, zanim ów kiedyś poczytny tygodnik stał się kwartalnikiem. Ot, wymyślili sobie „moralistę” w Tok-u. Małego złodzieja, który w młodym wieku odpowiadał przed sądem dla nieletnich za próbę włamania do sklepu, i dużego sprawcę, który trzy lata temu odpowiadał przed sądem za potrącenie w Konstancinie 77.letniej kobiety na przejściu dla pieszych, jadąc autem bez prawa jazdy odebranego mu wcześniej przez policję, bez badania technicznego samochodu i bez obowiązkowego ubezpieczenia OC do kompletu. W kwestii formalnej, sąd pierwszej instancji orzekł wobec Najsztuba karę grzywny, finansowe zadośćuczynienie dla ofiary i pokrycie kosztów procesu, ale sąd wyższej instancji go uniewinnił, bo jadąc autem bez kompletu - patrz wyżej, był… ostrożny, tylko ta staruszka, która w międzyczasie zmarła, mu się napatoczyła.
Autor Tok-u od brudnej roboty zdobywał też rozgłos m.in. szydząc z wierszy pisanych przez żołnierzy AK podczas Powstania Warszawskiego (za co wymieniona rozgłośnia musiała przepraszać), czy np. nazywając górali „owcoje…mi”; jak sam tłumaczył, chciał „poruszyć sumienia Polaków”, którzy napastliwie wypowiadali się o imigrancie-nożowniku, zabójcy jednego z mieszkańców Ełku.
Autor Najsztub Piotr nie mógł także nie wykazać swej wielkiej wrażliwości przy okazji Świąt Bożego Narodzenia; żeby nie było, że to taka forma autopromocji, zaprosił do rozmowy byłego jezuitę, prof. Stanisława Obirka. Wybór gościa przemyślany, bo - po pierwsze, to „były”…, a po drugie - choć wystąpił z zakonu w 2005 roku, w tym roku stwierdził, że jednym z powodów jego wystąpienia po de facto trzech dekadach przynależności było to, że w dzieciństwie jakoby molestowało go dwóch duchownych. Było więc o czym gadać w wigilijny wieczór, o obłudzie, zakłamaniu, o sprawcach i o „tuszujących” pedofilię w Kościele, jak - w ich opinii - papież Jan Paweł II, nie mogło również zabraknąć zgodnej wymiany zdań o prezesie PiS Jarosławie Kaczyńskim, „uprawiającym upolitycznioną formę katolicyzmu”, co „nie ma nic wspólnego z katolicyzmem”… Jednym zdaniem: misja spełniona - rozgłośnia Tok, jej niewierzący autor i gość stanęli na wysokości.
Milczałem przez trzy dni, by nie zakłócać Świąt Bożego Narodzenia tymi antenowymi wyziewami. Wyjątkowo perfidne to i ohydne działanie, jednak chyba tylko na użytek własny redakcji, jej dyżurnego degenerata Najsztuba - etyczno-moralnego „autorytetu” jednie dla równie zjełczałych umysłowo…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/532504-co-komu-sie-zbija-w-glowie