„Jarosław Kaczyński jest niepowtarzalny. Zarówno jeśli chodzi o zadania, które sobie wyznaczył i jeżeli chodzi o zdolności do stworzenia siły politycznej, która jest w tej chwili u władzy. Również ze względu na długość biografii politycznej, konsekwencję, determinację, ze względu na to, że na czymś mu zależy i to widać. Zdaje się, że jest to zestaw czynników, który nie ma odpowiednika, przynajmniej jeżeli chodzi o polityków, którzy są teraz obecni na scenie politycznej” - mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.
wPolityce.pl: Prezes Jarosław Kaczyński zadeklarował, że po raz ostatni ubiega się o szefowanie Prawu i Sprawiedliwości. Zbliża się koniec pewnej epoki w polskiej polityce?
Prof. Henryk Domański: Jeżeli utożsamiamy politykę z osobowościami – z tymi, którzy coś znaczą i dyktują warunki gry, to tak. Jarosław Kaczyński jest niepowtarzalny. Zarówno jeśli chodzi o zadania, które sobie wyznaczył i jeżeli chodzi o zdolności do stworzenia siły politycznej, która jest w tej chwili u władzy. Również ze względu na długość biografii politycznej, konsekwencję, determinację, ze względu na to, że na czymś mu zależy i to widać. Zdaje się, że jest to zestaw czynników, który nie ma odpowiednika, przynajmniej jeżeli chodzi o polityków, którzy są teraz obecni na scenie politycznej. Jest to połączenie bardzo specyficznych cech, które nie znajdują odzwierciedlenia w zachowaniach innych polityków.
Kończy się czas polityki kreowanej przez osobowości? Nie widać wyraźnych liderów, od lat mówi się o tym problemie np. jeśli chodzi o opozycję.
To bardzo trudne pytanie. Nic chyba nie wskazuje na to, żeby się kończył. Zawsze istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że pojawi się taka osobowość na scenie politycznej. To chyba nie było tak w przeszłości, że tego typu osobowości, które wyznaczały linie polityki w jakimś kraju, pojawiały się co raz, np. w każdym dziesięcioleciu. Tak nie było. Pewnie jak spojrzymy wstecz, to jesteśmy w stanie wymienić kilka takich znaczących nazwisk. Nie sądzę, że to kres charyzmatycznych liderów. Nie możemy, że ktoś taki się pojawi. Ktoś zdolny, nie tylko z talentem, ale ktoś, kto urodził się politykiem i dzięki swoim zaletom, predyspozycjom jest w stanie objąć tego typu stanowisko i stać się odpowiednikiem Kaczyńskiego. Trudno byłoby wskazać, bo której stronie naszej sceny politycznej taki ktoś miałby się pojawić, ale wydaje mi się, że jest to możliwe. Tylko trzeba zauważyć, że zapamiętujemy takie postaci wtedy, kiedy reprezentują one znaczącą siłę polityczną. Jarosław Kaczyński nie byłby tym Jarosławem Kaczyńskim, gdyby w 2005 r. Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało wyborów, co pociągnęło za sobą określone konsekwencje. Podobnie zresztą jeżeli chodzi o Platformę Obywatelską. Tam takim wyróżniającym się politykiem był Donald Tusk, chociaż jest to zupełnie inna osobowość.
Wracając do bieżącej polityki, wicepremier Kaczyński stwierdził, że nie można wykluczyć koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym, choć wielkich szans na to nie ma. Jak długo temat ewentualnego wejścia ludowców do rządu będzie obecny w debacie publicznej i czy jest to realny scenariusz?
Tylko wtedy, jeśli Jarosław Kaczyński i PiS będą czuli się zagrożeni wystąpieniem Solidarnej Polski, bo tylko taka opcja się rysuje, jeśli chodzi o zagrożenia związane z osłabieniem obozu Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Gowin raczej z rządu nie wystąpi. Jeżeli takie zagrożenie będzie istniało, to Jarosław Kaczyński czy liderzy Prawa i Sprawiedliwości, będą chcieli zabezpieczyć pole gry, a to polega na przyciąganiu czy negocjowaniu z PSL-em. Jest to pewien rodzaj szantażu wobec Solidarnej Polski. Przekonywanie wyborców i frakcji w Prawie i Sprawiedliwości, że jeżeli nie, to zawsze mamy do dyspozycji kogoś z kim możemy wejście w tego typu komeraże. Takie sygnały ze strony PSL-u. W moim przekonaniu będzie to trwało do wyborów, czyli przez 3 lata, bo nic nie wskazuje na to, żeby Solidarna Polska i jej reprezentanci odstąpili od tej polityki, którą prowadzą. Polega ona na podkreślaniu swojej autonomiczności i tego, że reprezentują bardzo konsekwentną linię prawicową w ramach Zjednoczonej Prawicy.
Bardzo ważnym tematem jest wciąż pandemia koronawirusa. Z punktu widzenia socjologa, czy sposób reakcji na zagrożenie, wprowadzanie nowych obostrzeń może mieć jeszcze wpływ na kształt sceny politycznej, czy społeczeństwo przyzwyczaiło się już do niepewności, która towarzyszy temu zjawisku?
Z jednej strony się przyzwyczaili, ale z drugiej strony nie wytrzymają tego w nieskończoność. To zawsze obciąża obóz władzy. Ten kto sprawuje władzę, ponosi winę za koronawirusa. Niezależnie od tego, czy jest to poza ich kontrolą, czy są w stanie z tym walczyć. Sądzę, że w tej chwili optymizm związany ze szczepionkami przeważa nad sygnałami o nowym wariancie koronawirusa. Ten nowy koronawirus musiałby zaistnieć w postaci zagrożenia, a wydaje się, że to jest raczej sygnał tego, że koronawirus będzie obecny w naszym życiu i to w różnych wariantach. Na pewno działa to na niekorzyść obozu rządzącego, ale jeśli chodzi o ostatnie obostrzenia wprowadzone przez ministra zdrowia, to są one raczej podyktowane obawami, że gdyby takich restrykcji nie było, to zarówno ferie dla uczniów, jak i święta mogłyby skutkować przyrostem zachorowań i przypadków śmiertelnych. Jest to całkiem skuteczne działanie z wyprzedzeniem. Wydaje się jednak, że w tej chwili dominuje optymizm związany ze szczepionkami.
Patrząc na ostatnie kilka miesięcy czy rok po wyborach widzi pan jakąś przestrzeń dla opozycji do zaznaczenia jej obecności, widać zalążki alternatywy dla rządzących?
Alternatywą jest to, co pan już zasygnalizował – PSL. W gruncie rzeczy nie mamy do czynienia z opozycją. Są partie, które można zaliczać do przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, ale to jest normalne. Natomiast żadnej jedności i próby tworzenia koalicji nie ma. To jest pierwszy element, którego przez ostatnie pięć lat nie było, żeby PSL robił taką woltę i sygnalizował możliwość zwrotu, a nawet wejścia do rządu. To jest pierwszy sygnał. Drugi to pustka, jeśli chodzi o Platformę Obywatelską – ona trwa w zawieszeniu. Już nawet przeciwnicy obozu rządzącego to widzą – którzy powinni popierać PO, bo to najsilniejsza partia opozycyjna – i przedstawiają swoją diagnozę sytuacji, którą ja nazwałem pustką czy brakiem jakiejkolwiek inicjatywy. Korzysta z tego oczywiście pan Hołownia, który nie reprezentuje żadnej partii. A jak się zadaje respondentom pytanie, na kogo by zagłosowali i mają nazwisko Hołownia, to wybierają Hołownię, bo jest to przynajmniej coś nowego. To jest oczywiście elektorat Platformy Obywatelskiej zdegustowany tą partią. Aczkolwiek nie sądzę, żeby za trzy lata partia Hołowni, jakakolwiek by się ona nie wyłoniła, była istotnym zagrożeniem i czymś takim, co byłoby alternatywą dla PiS-u czy zastąpieniem Platformy. Z takich oczywistych powodów – nie ma tam struktur, nie ma tworzenia lokalnych ośrodków wspierania tego ruchu, nie ma żadnego programu, a pan Hołownia idzie tylko na fali dobrego wyniku w wyborach prezydenckich.
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/531788-wywiad-prof-domanski-prezes-pis-jest-niepowtarzalny