Po upływie 3 miesięcy od drugiej awarii kolektora doprowadzającego ścieki z lewobrzeżnej części Warszawy do oczyszczalni Czajka, Trzaskowski ogłosił, że dokonano przewiertu pod dnem Wisły i od połowy grudnia, ścieki są transportowane w taki sposób do oczyszczalni.
Rozebrany został rurociąg awaryjny, a wojsko zdemontowało most pontonowy, który przez wspomniane 3 miesiące był wykorzystywany jako podpora do jego utrzymywania nad nurtem rzeki.
Tyle tylko, że na tym moście położono 2 rury o przekroju 160 cm, a mimo to podczas dużych opadów deszczu okazywało się, że nie wystarczają one do tego, żeby przepompować całość ścieków, część z nich oczywiście nieoczyszczona, była wylewana do Wisły.
Na jaw wychodzą nowe fakty
Teraz okazuje się, że na razie pod Wisłą przeciśnięto tylko jedną rurę o przekroju 120 cm i mimo tego, że jak podaje MPWiK ma ona teoretyczną przepustowość 3,5m3/s, to w rzeczywistości ze względu na zawartość w ściekach frakcji mineralnych i części stałych, jest ona nieosiągalna.
Co więcej z samych raportów MPWiK wynika, że podczas deszczów nawalnych ilość ścieków transportowanych przez Wisłę wynosiła 7,9m3/s, a podczas deszczu zwykłego, długotrwałego sięgała od 3,5m3/s do 5,9m3/s.
Nie ulega więc wątpliwości, że do pełnego transportu ścieków z lewobrzeżnej Warszawy potrzeba jest jeszcze jedna rura po podobnym przekroju, a ta zdaniem władz tego miasta ma być budowana dopiero na wiosnę.
A więc znowu w godzinach szczytu (popołudniowych i wieczornych), a także w dni deszczowe nieoczyszczone ścieki z lewobrzeżnej Warszawy, będą się lały do Wisły i to co najmniej przez kolejne kilka miesięcy.
Ulubiona metoda Trzaskowskiego
Potwierdza to tylko, że prezydent Trzaskowski działa według swojej ulubionej metody, „przyklejania wypadającej szyby w drzwiach taśmą klejącą”, jak to zaprezentował podczas kampanii wyborczej, kiedy odwiedził jedną z mieszkanek tego miasta.
Sytuacja w Warszawie jest trudna z wielu powodów, także dlatego, że po 14. latach nieprzerwanego zarządzania miastem przez ludzi Platformy, wiele elementów infrastruktury technicznej, się po prostu „sypie”.
Każdy większy deszcz powoduje niedrożność kanalizacji burzowej i zalania dużych części miasta, awarie sieci ciepłowniczej zdarzają się w ciągu każdego sezonu grzewczego, a ostatnio wręcz eksplozja rury z gorącą wodą spowodowała zagrożenia dla zdrowia i życia wielu osób.
Wręcz „przekleństwem” dla Trzaskowskiego okazała się oczyszczalnia ścieków Czajka, wybudowana kosztem 4 mld zł, oddawana z pompą przez Hannę Gronkiewcz-Waltz z udziałem ówczesnego premiera Donalda Tuska w 2012 roku, która jest budowlanym bublem.
Ale ta niekończąca się awaria kolektora ma swoje konsekwencje dla budżetu Warszawy, z jednej strony bowiem wydawane są dziesiątki milionów złotych na usuwanie kolejnych awarii, z drugiej za wylewanie nieoczyszczonych ścieków do Wisły, miasto musi płacić kary do funduszu ochrony środowiska.
Kara w wysokości 10 mln zł za skutki awarii z końca sierpnia 2019 roku już się uprawomocniła (wtedy ścieki lały się do Wisły tylko przez 2 tygodnie), kary za tegoroczne odprowadzanie ścieków do Wisły będą znacznie wyższe, a jeżeli ich odprowadzane będzie trwało aż do wiosny, to ich wysokość będzie opiewać na dziesiątki milionów.
Wszystko wskazuje na to, że tak będzie, bo przecież codziennie MPWiK ma obowiązek sporządzania raportów jak wyglądał odbiór ścieków z lewobrzeżnej Warszawy i w konsekwencji ile z nich musiało zostać zrzuconych do Wisły przed ich oczyszczeniem.
Oczywiście miasto sobie poradzi, ponosząc ceny za wodę i ścieki mieszkańcom i przedsiębiorcom, ale jak długo warszawiacy będą chcieli finansować tę wręcz rażącą nieudolność prezydenta Trzaskowskiego i jego ekipy?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/531752-trzaskowski-rozwiazal-problem-sciekow-tasma-klejaca