Dzieje się to na coraz większą skalę, co odnotować trzeba. Słowna ekwilibrystyka, jaką uprawiają obrońcy PRL-u, może byłaby i śmieszna, gdyby w przeczołganym przez postkomunizm społeczeństwie nie natrafiała na podatny grunt. Przy jednoczesnym robieniu z obecnej Polski jakiegoś wyimaginowanego reżimu przywraca się PRL do świadomości społecznej jako całkiem udany twór. Służą do tego trzy fałszywe argumenty - nielogiczne, błędne, zmanipulowane - ale czy aby na pewno nieskuteczne?
Sposób nr 1: do spuścizny PRL nie wliczamy zbrodni
Rozdzielanie zbrodni komunistycznych od samego reżimu jest oparte na fałszywych przesłankach, bo system marksistowski zakładał eksterminacje już od czasów Manifestu Komunistycznego (Karol Marks apelował o „rewolucyjny terror”), a więc już w teorii, przez praktykę wszystkich reżimów dążących do komunizmu.
I oto nagle politycy SLD dziwią się, że ktoś łączy Katyń, morderstwa na Rakowieckiej, skrytobójstwa, tłumienie demonstracji czołgami czy stan wojenny, z samą istotą ustroju.
Nie wiem czy cyniczne, czy z ignorancji - pewnie u każdego inaczej - wywodzi się teza, że w Polsce nie było komunizmu. Owszem, mówili tak starzy działacze czasów stalinowskich, bo żałowali oni nie zbrodni, a zbyt małego rozmachu reżimu - rozmachu w budowie, w przesiedleniach, w pozbywaniu się przeciwników ustroju. Jeśli więc dziś ktoś w mediach wzdycha, że oto w PRL-u nie było „prawdziwego komunizmu” można tylko zacisnąć szczęki i spojrzeć na Koreę Północną jako wymarzone miejsce minionego ustroju.
Ciekawie rozjeżdża się narracja Włodzimierza Czarzastego i Joanny Senyszyn w sprawie brutalnego zamordowania przez funkcjonariuszy SB księdza Jerzego Popiełuszki. Szef SLD stwierdził w RMF FM, że to nie wina komunistów, a konkretnych bandytów, zaś posłanka w TVP INFO mówiła, że nie zginął on za wiarę, ale za politykę. Obie wersje się nawzajem wykluczają - albo reżim go zabił za politykę, albo wyjątkowo zginął zabity przez bandytów.
Zresztą sam fakt, że dziś w mediach swobodnie można kłamać, że księdza Jerzego nie zabito w wyniku operacji bezpieki, jest głębokim powikłaniem po nierozliczeniu PRL.
CZYTAJ WIĘCEJ:
UJAWNIAMY: morderca księdza Jerzego był na wolności w czasie, gdy miał zasądzone więzienie
Odkryto List Kiszczaka do Urbana. Chodziło o Popiełuszkę
Sposób nr 2: opowiadamy o zasługach PRL-u. Bez kontekstu
Wskazywanie na rozwój w czasach PRL infrastruktury na ziemiach polskich o tyle dziwi, że przecież sami komuniści - od twardych stalinistów z rozmów Teresy Torańskiej po Edwarda Gierka czy Wojciecha Jaruzelskiego pod koniec ich życia, przyznawali, że system komunistyczny był niewydolny. Słowem: budowano, ale nieefektywnie. Czy obrońcy PRL-u wyobrażają sobie, że gdyby nie parasowiecki ustrój, to od 1944 do 1989 roku byłaby tu polityczna próżnia, a dziesiątki milionów Polaków nie odgruzowałyby nawet swojego podwórka? Przecież to z innymi, niekomunistycznymi krajami, należałoby zestawić rozwój budownictwa - Włochy i Polskę, Holandię i Czechy, RFN i NRD, zapytać co by powstało w ustroju niekomunistycznym, a nie liczyć dorobek PRL-u, którego twórcy sami przyznawali się do ekonomicznego fiaska.
Poza tym przy osiągnięciach PRL-u nie mówi się o nadzwyczajnych kosztach. Władza potrafiła w godzinę okraść wszystkich Polaków z oszczędności - na przykład 28 października 1950 roku wszedł w życie przelicznik wymiany pieniędzy na nowe banknoty - wkłady większe niż 100 tysięcy ówczesnych złotych redukowano… stukrotnie! Jak podają Zdzisław Zblewski i Antoni Dudek dzięki tej decyzji rząd natychmiastowo zyskał około 750 milionów dolarów (9,5% budżetu) na nowe, wielkie, inwestycje, z których młoda lewica jest dziś dumna.
Duma niewolników z budowania piramid dla faraonów (przecież poziom życia mieszkańców PRL, finansowany z wielkich przedsięwzięć przemysłowych, był dramatycznie niski, egipscy niewolnicy mieli podobny pożytek z grobowców) to osobliwa forma tożsamości.
Sposób nr 3: Nie było winą PRL, że istniał PRL
Kolejnym absurdem w obronie aparatu partyjnego, bezpieki i sowieckich szpiegów jest wskazywanie jakoby PRL - mówił to zresztą Czarzasty - był wynikiem sprzedania Polski Sowietom przez mocarstwa zachodnie. Tą drogą to i zwycięski Hitler mógłby wzruszać ramionami na zbrodnie w Generalnym Gubernatorstwie - przecież Anglia i Francja mogły wojnę 1939 roku rozegrać inaczej!
Ale rzecz w czym innym - w PRL-u bowiem od funkcjonariusza bezpieki po I sekretarza PZPR wszyscy byli niewinni! Wszystkich na te łajdactwa, małe i duże, skazała Jałta, ewentualnie Stalin! Zapytajcie Państwo w Biurze Ochrony IPN - co rusz przychodzą do nich funkcjonariusze SB, czasem w stopniu majora i kapitana, i oni wszyscy byli zmuszeni do okropnych zadań, a tak w ogóle to wszyscy byli sekretarkami, kierowcami, pracownikami administracji! Ktoś inny zło czynił! Można by sparafrazować teorię Jadwigi Staniszkis, mówiąc, że w PRL-u wykształcił się „syndrom wyuczonej nieodpowiedzialności”.
Janusz Prokopiak, I sekretarz KW PZPR w Radomiu, ten sam który patronował represjom w 1976 roku wydał w 2001 roku książkę „Radomski czerwiec ‘76. Wspomnienia partyjnego sekretarza”, w której użył tej samej śpiewki - on próbował pokojowo, prosił Warszawę, ale tam się nie zgodzili! Nie miał wyjścia - siła wyższa!
Można jednak sprawdzić co tam u siły wyższej - wszak Edward Gierek udzielił wywiadu-rzeki Januszowi Rolińskiemu i pytany o elementy represji, odpowiada tak samo: no ja próbowałem, ale wiecie, Moskwa! A Jaruzelski? Tak samo - no wiecie, może mordowaliśmy troszkę w stanie wojennym, ale gdyby nie te setki ofiar, to… Sowieci, wiecie, czołgi, jak w Czechosłowacji.
W tej machinie manipulacji i moralnego skarlenia człowiek staje się trybikiem bez wolnej woli, jest tylko zmuszany, nie bierze odpowiedzialności, ba, jest wręcz ofiarą.
Zbrodnie nieuchwycone
Sto milionów ofiar komunizmu, które policzyli autorzy „Czarnej Księgo Komunizmu” nie oddaje skali spustoszenia, jakiego dokonali wyznawcy Karola Marksa i Fryderyka Engelsa w XX wieku. Systemy oparte na ideach socjalistycznych mordowały bowiem nie tylko w aktach ludobójstwa, wojnach, czystkach i obozach pracy, ale też poprzez niewydolny ustrój gospodarczy i społeczne eksperymenty – liczby tych ofiar nie poznamy nigdy. Kolejne setki milionów żyły w świecie pozbawionym szans na rozwijanie swoich aspiracji i spełnianie marzeń, zamknięci w źle wybudowanych mieszkaniach, zatrudnieni w warunkach uchybiających zachodnim standardom, skazani na brzydotę dnia codziennego, na powszechną szarość. Jednak w największą ruinę komuniści obrócili duszę ludzką. Stworzenie takiego modelu człowieka, o jaki apelował Włodzimierz Lenin nie udało się, ale uwydatnienie wielu najgorszych cech ludzkich zostało osiągnięte w ukształtowaniu całych generacji: brutalnych oprawców z jednej strony, donosicieli i koniunkturalistów z drugiej strony, wreszcie pozbawionych sensu życiowego i wyższych aspiracji mas społecznych.
My więc musimy bronić prawdy historycznej w dyskusji o elementarnych faktach, a tymczasem szerszy i złowieszczy kontekst zbrodniczości komunizmu, pozostaje ekskluzywną wiedzą dla wybranych.
ZOBACZ KONIECZNIE SPÓR O PRL MIĘDZY ANTYKOMUNISTYCZNYM DZIAŁACZEM Z SOLIDARNOŚCI A MŁODYM CZŁONKIEM NOWEJ LEWICY:
W tekście wykorzystałem fragment swojej książki „Ludzie czerwonego mroku”, Kraków 2017
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/531516-jak-lewica-pudruje-trupa-czyli-trzy-sposoby-brazowienia-prl