„Widzimy kolejne osoby, radne z Łodzi, europeistka, socjolożka, która przyłącza się, również ekolożka… W moim przekonaniu te propozycje personalne pokazują, że tak naprawdę ludzie mogą być rozczarowani ruchem, który się nazywa bardzo szumnie Polska 2050 czy też think-tankiem Strategie 2050 – zresztą jest już partia w rejestracji – z tego powodu, że trudno powiedzieć, jaką mają wnieść nową jakość w budowę Polski w perspektywie 2050 roku coraz to nowe osoby, które są przedstawiane” - mówi portalowi wPolityce.pl Artur Wróblewski, politolog, wykładowca Uczelni Łazarskiego odnosząc się do przedstawionych w piątek przez Szymona Hołownię kolejnych członków Ruchu i Instytutu 2050.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jeśli się ma dalekosiężną wizję na rok 2050, to trzeba ją uwiarygodnić, a uwiarygadniamy przedstawieniem ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, mają kompetencje i przede wszystkim pewną specyficzną wiedzę z zakresu gospodarki, nowych technologii, która pozwoli po prostu przedstawić rozwój i modernizację Polski w kontekście nowych technologii w perspektywie 20-30 lat
— zauważa.
Natomiast pojawia się pytanie, jaką wartość dodaną ma socjolożka z ekolożką i radny, który jest prawnikiem i który prowadzi własną kancelarię prawną i zajmuje się w dodatku obsługą różnych kwestii gospodarczych?
— pyta odnosząc się do postaci Katarzyny Jagiełło, Anny Radwan oraz łódzkiego radnego Bartłomieja Dyby-Bojarskiego, a także dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, która ma zasilić Instytut.
To raczej nie gwarantuje rozwoju czy modernizacji Polski, ponieważ te osoby nie mają raczej kompetencji, żeby kreślić wizję rozwoju Polski na rok 2050. Socjolożek, europeistek i ekolożek jest bardzo dużo w Polsce. Są to osoby o takich miękkich kompetencjach, humaniści, którzy może mogą opisywać rzeczywistość bez wnikania w pewną głębię. Natomiast tutaj brakuje technokratów, wysokiej klasy specjalistów związanych z energetyką jądrową, przemysłem rakietowym, przemysłem samolotowym itd.
— podkreśla.
„To jest ośmieszanie projektu”
To jest po prostu śmieszne, że były spadochroniarz, wiarołomny członek PiS-u – ten radny z Łodzi – który odszedł z PiS, ponieważ nie podobały mu się zmiany w ordynacji wyborczej, które PiS w kontekście wyborów prezydenckich w marcu proponował czyli zaczął karierę w PiS-ie, w innej partii, miał inne poglądy, nagle się przyłącza do nowej partii i to ma być nowa jakość. W dodatku jeszcze on ma gwarantować jakąś wizję rozwoju Polski na rok 2050 razem z europeistką, socjolożką i ekolożką i kimś tam jeszcze. To jest ośmieszanie tego projektu, bo po prostu mamy przerost formy nad treścią. Mamy szumną formę – jakaś gigantyczna wizja Polski niczym Vision 2030 Arabii Saudyjskiej, gdzie kreślą miasteczka edukacyjne i nowoczesne technologie finansowane z petrodolarów – a tutaj mamy tak naprawdę panią Gil-Piątek – czyli jakiś spad z Lewicy – która jest parlamentarzystką, mamy jakiś spad z PiS-u, prawnik, który jeszcze w dodatku się źle kojarzy, bo prawnicy w Polsce niestety, ale zaczęli się kojarzyć z aferami, ze zdemoralizowanymi mecenasami czy też z mafią reprywatyzacyjną w Warszawie, która oparta była na prawnikach i również uwikłała sędziów
— ocenia Wróblewski.
W jaki sposób więc to ma być nowa jakość w głowie lidera tej formacji i ma gwarantować rozwój na rok 2050?
— pyta politolog, by chwilę później dodać:
O to niestety trzeba zapytać pana Hołownię, który również do tej pory mówi na okrągło, nie potrafi powiedzieć żadnych konkretów, nie ma żadnych kompetencji – poza miękkimi showmana z telewizji komercyjnej – ani nie otacza się ludźmi z kompetencjami, twardymi w obszarze fizyki, biotechnologii, biomedycyny itd., żeby móc zaproponować jakąś ścieżkę rozwoju.
To jest po prostu śmieszny projekt stacji telewizyjnej, która będzie jeszcze wybierać ludzi pod kątem tego, czy zdradzili PiS, tak jak w przypadku tego radnego, jakieś ekolożki i socjolożki, które tylko moim zdaniem będą ośmieszać ten ruch, tak jak zresztą pan Kobosko, który jest przy panu Hołowni będzie szefem tej partii. Szefem, który jest produktem think-tanku i produktem kultury think-tankowej czyli ludzi, którzy żyją wygodnie i nie są przedstawicielami, takimi przeciętnymi społeczeństwa polskiego, żyjąc w pewnej bańce odległej od przeciętnego Polaka, zamkniętego w pułapce średniego dochodu. To jest projekt ekskluzywny dla ludzi, którym dobrze się powodzi, a którzy chcą, żeby im się powodziło jeszcze lepiej, wchodząc do parlamentu. Ja nie widzę wśród tych osób żadnych gwarancji, że ten ruch 2050 może cokolwiek wymyślić, że modernizowałby Polskę
— podsumowuje Artur Wróblewski.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/531501-nowy-narybek-polski-2050-wroblewski-to-jest-smieszne