Coraz trudniej komentować wpisy Donalda Tuska w mediach społecznościowych, ponieważ coraz mniej w nich treści. Są tylko miny, tanie grepsy, efekciarstwo i wyczuwalne pragnienie przyciągnięcia uwagi. Obecne stanowisko w Brukseli jest w istocie przecież mocno dekoracyjne, a uzależnienie od adrenaliny pozostaje; to nałóg, który bardzo trudno pokonać.
Dziś były premier postanowił skomentować zapowiedzianą przez rząd narodową kwarantannę. Uczynił to tak:
Różnica między stanem wojennym a rządami PiS jest taka, że wtedy na Sylwestra zawieszono godzinę policyjną, a teraz ją wprowadzają. Co do kasyn, brak danych. Pasterka bez zmian.
Czy jest w tym jakaś głębsza myśl, jakaś sensowna linia krytyki, kontrpropozycja? Nie ma. Co więcej, nie ma nawet tego, co Tuska zawsze politycznie konstytuowało, czyli swego rodzaju mocnego banału, odwołującego się do zdrowego rozsądku, do najpowszechniejszych obaw, odbijającego się do ekstremum z jednej i drugiej strony. Nie, tu już nie ma nic. Jest tylko wypalenie. Może tak kończą ci wszyscy, którzy oddadzą sens w zamian za stanowiska?
Ale w tej grepsiarskiej manierze jest coś jeszcze: poczucie lub przeczucie porażki. Bo jednak po bardzo ciężkim okresie pandemii, restrykcji, wyrzeczeń i ograniczeń, po roku walki z gospodarczymi skutkami kryzysu, wreszcie po demonstracjach i licznych i gwałtownych, rząd trwa. Nie zawalił się, nie upadł, nie został obalony. Ba, nie tylko trwa, ale i odbudowuje społeczne poparcie. Jeśli pandemia się skończy - a to może nastąpić już wiosną - opozycja może wrócić do miejsca w którym była jeszcze kilka miesięcy temu. Na swoją szansę musi czekać jeszcze trzy lata, a i wówczas nie będzie jej łatwo.
Tusk jest doświadczonym politykiem, i też to widzi. Dlatego nie dziwmy się coraz bardziej błazeńskim wpisom. W jego obecnej sytuacji są one w pełni zrozumiałe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/531392-nie-dziwmy-sie-coraz-bardziej-blazenskim-wpisom-tuska