Ciężko pisać, gdy w głowie skłębione myśli chmurne i pięści zaciśnięte…
Miałem wtedy 19 lat. 17 grudnia ‘70, Szczecin, budynek KW PZPR. Byłem w tym tłumie. Mój rówieśnik Michał Skipor zginął od postrzału w piersi, brzuch i ręce, 20 l. Henrykowi Perkowskiemu transporter wojskowy zmiażdżył głowę, zabitych grzebano nocą w obecności tylko rodziców…”
…to wszystko, co potrafiłem napisać na Twitterze, aby jednym przypomnieć, a innym, tym młodym, jeśli nie wiedzą, coś uzmysłowić. Nie oglądam filmów dokumentalnych z tamtych dni. Mam ten dokument wciąż przed oczami. Więc wdzięczny jestem młodej dziennikarce Alicji Wirwickiej, która wczoraj na portalu Onet przybliżyła tamte zdarzenia:
Około godziny 22 wszystko cichnie. Starcia z MO i wojskiem zostały zakończone. Tego dnia w Szczecinie ginie w sumie 16 osób, wśród nich 16-letnia Jadzia, która nie brała udziału w protestach. Wróciła ze szkoły, położyła tornister na podłodze i przez okno w kuchni patrzyła na to, co dzieje się przed obecną Komendą Wojewódzką Policji w Szczecinie. (…) Ojciec o tragedii dowiedział się dopiero dzień później, po tym jak wrócił z wyjazdu służbowego. W mieszkaniu znalazł pukiel włosów dziewczyny, pocisk w ścianie i fragment czaszki
– to fragment opisu Alicji Wyrwickiej. Uczennica Jadwiga Kowalczyk i zastrzelony następnego dnia w drodze do szkoły Stefan Stawicki byli najmłodszymi ofiarami masakry w Szczecinie. Nawiasem mówiąc, rodziców szesnastoletniego Stefana poinformowano o jego śmierci dopiero wtedy, gdy już leżał pod ziemią, potajemnie zakopany grudniowej nocy…
Dla jednych to historia, dla innych… statystyka, ale po prawdzie to nasz zbiorowy dramat, trwający od wwiezienia w 1945 roku na rosyjskich czołgach komunizmu do naszego kraju, przez każdą z późniejszych, tragicznych dat, 1956, 1968, 1970, 1980, aż do dziś. Dlaczego do dziś, skoro w 1989 roku polski naród odrzucił komunizm? Dlatego, że dzięki zakulisowemu porozumieniu przy wódce w Magdalence, a potem już oficjalnie przy tzw. okrągłym stole zagwarantowano sprawcom, zbrodniarzom po prostu, którzy wysyłali milicję i żołnierzy na ulice przeciw własnemu narodowi i wydawali rozkazy strzelania, którzy torturowali i mordowali jego najlepsze córki i synów, ferowali wyroki śmierci i więzienia, tym właśnie sprawcom zagwarantowano bezkarność.
Co najgorsze, ostatni, komunistyczny namiestnik sowieckiej Rosji, generał Wojciech Jaruzelski dożył spokojnie swoich dni i zaledwie sześć lat temu, w wolnej już niby Polsce, został pochowany z honorami w alei zasłużonych. Piszę „w wolnej już niby Polsce”, ponieważ nasz niezawisły kraj do dziś nie zdołał wyrwać się z postkomunizmu. Według Adama Michnika, założyciela i szefa „Gazety Wyborczej”, pozbawionej potem przez „Solidarność” do posługiwania się jej logiem, nazwał tego zbrodniarza w mundurze „człowiekiem honoru”… Człowiek honoru palnąłby sobie w łeb, zanim wydałby rozkaz strzelania i zabijania ludzi. Ale honor to pojęcie obce wielu postaciom…
Związany z tzw. Komitetem Obrony Demokracji, wojskowy sygnatariusz listu „Stop dewastacji Polski” Adam Mazguła tak odniósł się podczas jednego z antyrządowych wieców do stanu wojennego:
Oczywiście były tam jakieś bijatyki, jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie jednak dochowano jakiejś kultury w tym całym zdarzeniu.
Jak zaopiniowano w dokumentach jego służbę, podczas stanu wojennego Mazguła „wzorowo realizował stawiane przed nim zadania”…
Szef największej dziś partii opozycyjnej, Platformy z nazwy Obywatelskiej Borys Budka, który w chwili upadku komunizmu w 1989 roku miał jedenaście lat, stanął w obronie emerytalnych przywilejów dla służalców reżimu komunistycznego.
Nikt nigdy wcześniej nie próbował w ten sposób potraktować osób, które służyły Polakom…,
– wywodził również na wiecu. Ten sam Budka tak oto widzi dzisiejsze, antyrządowe protesty aborcjonistek pod hasłem: „Wypier…ać”:
„Mamy poczucie powtórki z historii, bo policja znowu bije ludzi na ulicach, co wedle relacji „Gazety Wyborczej” stwierdził w Gliwicach, na marginesie obchodów rocznicy stanu wojennego.
Czas leci, niebawem nie będzie kogo sądzić za zbrodnie przeciw narodowi, czy choćby oceniać moralne draństwo tych, którzy to uniemożliwili i uniemożliwiają. Osobiście uznam, że postkomunizm skończył się w Polsce dopiero wtedy, gdy generał Wojciech Jaruzelski, minister obrony z krwawych lat 1968-1983, zostanie pośmiertnie zdegradowany i wyniesiony z alei zasłużonych, gdy skończy się także nadawanie tonu w polskiej polityce przez mazguło- i budkopodobnych.
Ciężko pisać, gdy w głowie skłębione myśli chmurne i pięści zaciśnięte.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/531283-kiedy-uznam-ze-postkomunizm-skonczyl-sie-w-polsce