Nieważne co napiszesz w mediach społecznościowych, byleby poprzeć strajk kobiet. Możesz być dowolnym dziwolągiem, analfabetą wtórnym, wulgarnym chamem, naciągaczem - znak błyskawicy i okrzyk „popieram” gwarantuje Ci aplauz i wyrazy uznania.
Plemię i jego wyobrażenia
Na zamkniętych forach trwa nieustanne wzmożenie - kogoś wylegitymowała policja? Represje jak z PRL! Ktoś dostał mandat? W III Rzeszy o czymś takim nie słyszano! Rośnie nienawiść nie tylko do policji: księża, katolicy, mężczyźni stają się obiektami drwin i szczucia. Wielu chłopców wciąż udzielających się w Lempartowych jaczejkach deklaruje się jako geje - można więc z heteroseksualistów zrobić dodatkowy cel szyderstw. A z dzieci? Wielką frajdę w serwisie tiktok sprawiła feministka, udająca że zabijane w łonie matki dziecko konsumuje niczym sushi - pałeczkami.
Prymitywne nawyki
Wokół plemiennej walki rodzi się cała prymitywna kultura. Jest przecież taneczna muzyka - świetnie się skacze przy piosence Cypisa „J.bać PiS”. Szamani z łatwością rozniecają parareligijne okrzyki: „kiedy państwo mnie nie chroni, moje siostry będę bronił” - wołają Staszewscy, Margoty i inni. Jakie siostry? Ano takie jak towarzysze u komunistów albo braterstwo krwi w odległych dżunglach Afryki - bo jak się bawić w trybalizm to na całego. Nawet nie mówią o sobie kobiety i mężczyźni, tylko: drogie osoby!
Są więc i symbole - niczym czaszki papuaskich Asmatów, są pioruny. Pomalowani na twarzach jak Indianie. Nawet ta nierozumna nienawiść do chrześcijaństwa przypomina bunt pogańskich plemion przeciwko cywilizacji. Tworzy się osobna mitologia - na wpół urojone bohaterstwa Scheuring-Wielgusów i Jachir, wspólna i wyznawana jak kult słońca czy ziemi narracja, że protestujący nie są agresywni, bo tylko się bronią.
Niezrozumiałe dziwactwa
Kierowanie się emocjami i ekscytacją najwyższej nuty dopuszcza do obiegu dziwnych wojownicy plemiennej sprawy. Ja nie rozumiem ich przekazu i symboli, może Państwo lepiej to przejrzą, ale pomazany człowiek dukający „no women, no cry” tudzież „noł łumen, noł kraj” albo facet z rosyjskim orłem na zasłaniającej twarz kominiarce, nadają sygnały poparcia dla dalszej wojny.
Zresztą zwykły okrzyk „to jest wojna”, będący - przypomnijmy - tytułem książki Klementyny Suchanow, kryje przekonanie, że ta wojna jest święta - wolno w niej atakować kościoły, wzywać do przemocy, do napadania na prywatne domy. Wróg lemparcianego plemienia także jest uproszczony, uosobiony przez mitycznego Kaczyńskiego, który niczym biały człowiek zza oceanu steruje najazdami kolonizatorów na bezbronne dziewicze wioski. Chodząc na marsze tzw. strajku kobiet, nieraz słyszałem w rozmowach jak to Kaczyński - niczym wyjęty z prototeistycznych wierzeń - będzie je zmuszał do rodzenia dzieci. W mediach społecznościowych można prezentować „sztukę”, choćby najbardziej tandetną i nieudaną, ale skoro pokazuje Kaczyńskiego jako wyciągającego w kościele martwe dziecko z łona kobiety-krowy, w asyście patriotów depczących tęczową flagę - to już można być „artystą”.
Kto pamięta wyzywanie od „sekty smoleńskiej”?
Zachwyt lewicowo-liberalnych elit nad nihilistyczną dziczą się nie kończy - Hołownia, Tusk i Trzaskowski chętnie skorzystaliby z tej niewątpliwej energii tłumów. Tymczasem to samo grono polityczne szydziło z poczuciem wyższości z osób upamiętniających ofiary Tragedii 10 kwietnia - że oto sekta smoleńska, że faszyści, fanatycy. Ludzi, którzy modlili się na Krakowskim Przedmieściu opluwano, śmiano się z tych, którzy marzyli - tak! - o godnym upamiętnieniu pasażerów rządowego Tupolewa, chcieli rozliczenia autorów skandalicznych decyzji związanych ze śledztwem, postrzegano jako społeczny margines. Zatem katolickie modlitwy, domaganie się konsekwencji prawnych, wzmocnienia instytucji państwa, godnych pochówków - to dla nich było ekstremistyczne, dzisiejsza neobarbaria - oto budząca zachwyt przyszłość społeczeństwa.
I tak oto nowocześni Polacy, oświecone elity, odarte z narodowej tradycji i chrześcijańskich wartości, pokazały poziom swojej estetyki. Od lat przyznają sobie nagrody literackie, dziennikarskie, typują kulturę głównego nurtu, w salonach rozważają walory poezji, krzywią się na tradycyjne wątki w sztuce - a przy pierwszym skowycie dziczy wybiegają z aplauzem i podziwem. Widać, że gorset kultury i cywilizacji za mocno ich uciskał.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/530996-nie-tyle-protesty-co-lemparciana-subkulturadosc-obrzydliwa