Gdyby Charles Michel wiedział, że Donald Tusk będzie podejmował w Brukseli Martę Lempart, zapewne przełożyłby szczyt Unii Europejskiej, bowiem wydarzenie tej miary zdarza się raz na sto, co ja piszę, raz na tysiąc lat i świeci blaskiem medialnym równym wybuchom na Słońcu. Z góry wiadomo, że spotkanie tych dwojga wybitnych ludzi na losy Europy i kraju, który tak bardzo zaszedł za skórę europejskim władcom, będzie miało wpływ o wymiarze galaktycznym, wobec którego obalenie muru berlińskiego okaże nic nie znaczącym incydentem.
Niewdzięcznicy, złośliwcy i zawistnicy, nie doceniający wkładu Donalda Tuska w budowanie siły i znaczenia naszej Ojczyzny za czasów, kiedy był premierem, a także jego nieustającego lobbingu na rzecz Polski, gdy pełnił wysoką funkcję w unijnych strukturach, już położyli na nim krzyżyk i złośliwie podśmiewali się z jego politycznej emerytury. Ba, byli nawet tacy, którzy obdarzali go mianem „twitterowego trolla”. A przecież on tylko usiłował poprzez swoje pełne głębokich refleksji i troski o los kraju wpisy w tym społecznościowym medium przestrzec rodaków przed totalitarnym reżimem. Reżimem z miesiąca na miesiąc coraz bardziej dławiącym wolności i swobody obywatelskie. Dopiero ostatnio, w szczerym do bólu i pełnym głębokich analiz sytuacji politycznej w naszym kraju wywiadzie dla jednego z tygodników Donald Tusk wyznał, jak bardzo na tym brukselskim bruku myśli o Polsce i o nią się boi, bo jest „obsesyjnie owładnięty tym, co się dzieje w Polsce”. A im bardziej myśli, tym więcej ma nadziei, ale czasami też determinacji, żeby „temu czarnemu scenariuszowi zapobiec” . I wtedy „człowiek sobie uświadamia, jak bardzo musi kochać Polskę”. Ta miłość skłania go do czynów naprawdę heroicznych i dających milionom sterroryzowanych i wykorzystywanych przez władzę obywateli nadzieję, jak zapowiedź spotkania z Martą Lempart, kobietą roku tygodnika „Financial Times”, a zapewne w przyszłości jeśli nie laureatką, to przynajmniej kandydatką do pokojowej nagrody Nobla. Sama myśl, jak śmiałe i nowatorskie koncepcje polityczne mogą wyniknąć z tego spotkania i jakie konsekwencje przynieść naszej udręczonej Ojczyźnie, przyprawia każdego patriotę o dreszcze i daje nadzieję. Poza tym Donald Tusk ma rękę do wspierania i lansowania kobiet, które potem odgrywają znaczącą rolę nie tylko w polskiej, ale i europejskiej polityce, jak na przykład Elżbieta Bieńkowska czy Ewa Kopacz. Mając takiego sojusznika, Marta Lempart może być pewna, że jej sukcesy będą im równe, a zapewne znacznie większe.
Czekamy na efekty spotkania
Czekamy niecierpliwie na efekty tego spotkania, na razie tylko zapowiedzianego przez Donalda Tuska oczywiście na Twitterze, bo przecież w polskich mediach, stłamszonych przez rządzących, ledwo dyszących bez wolności słowa jak ryba bez wody, mało znajdzie się takich odważnych, jak redaktor wspomnianego wyżej tygodnika, by dać antenę i łamy byłemu premierowi.
„Dziś w Brukseli ważna i ciekawa rozmowa z Martą Lempart. Jak burzyć mury i budować mosty napisał kilka godzin temu Donald Tusk.
Do zburzenia, niestety, pozostał chyba tylko Mur Chiński, bo berliński dawno już przeszedł do historii. Jeśli zaś chodzi o mosty, parę pewnie jeszcze zostało w Polsce do zbudowania, ale tym zajmą się raczej fachowcy. Jakby co, to została taka dziecięca zabawa - „budujemy mosty dla pana starosty”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/530396-tusk-lempart-duet-ktory-zburzy-chinski-mur