Kolejne oszustwo Rafała Trzaskowskiego. Tym razem z obietnicą nadania jednej z ulic warszawskich imienia byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Naprawdę można mieć dość zakłamanej twarzy prezydenta Warszawy. Ileż to już razy łgał w żywe oczy? Lista niespełnionych obietnic, kłamstw i manipulacji Rafała Trzaskowskiego jest długa. Wymienię tylko te, które mam w pamięci. W nie wpisuje się sprawa ulicy Lecha Kaczyńskiego.
Kiedy walczył o prezydenturę stolicy obiecywał całkowitą likwidację „kopciuchów”, darmowe żłobki oraz bezpłatne przejazdy miejską komunikacją dla warszawskich licealistów.
Nie chcę używać epitetu „urodzony kłamca”, ale faktem jest, że mijanie się prawdą przychodzi Rafałowi Trzaskowskiemu z zadziwiającą łatwością. Tak było w jednej z rozmów w radio Zet w czerwcu tego roku. Prowadząca program przypomniała o obietnicy zasadzenia w stolicy miliona nowych drzew. Ponieważ do momentu rozmowy w Warszawie zasadzono ok. 140 tys. drzew, Trzaskowski odparł szybko, że ma czas do końca kadencji, wiedząc, że podczas kampanii obiecał milion drzew do końca 2020 roku.
Większość czytelników pewnie jeszcze pamięta, że pierwsza akcja bezczeszczenia i dewastacji kościołów oraz ważnych dla historii Polski pomników, miała miejsce na kilkadziesiąt godzin przed tegoroczną rocznicą Powstania Warszawskiego.
Dwa dni po tych bulwersujących wydarzeniach, którego sprawcami – jak się później okazało - byli młodzi ludzie związani ze środowiskiem LGTB, Rafał Trzaskowski został zapytany przez dziennikarzy, jak on jako gospodarz stolicy, zareagował na profanację miejsc sakralnych i pomników, tak ważnych dla milionów Polaków? Co do tej pory przedsięwziął?
Pierwszy raz słyszę. Od państwa się o tym dowiaduję
— skłamał z niezmąconym spokojem prezydent Warszawy. Mimo, że pewnie w stolicy nie było domu, w którym poprzedniego dnia nie mówiono by o tych bulwersujących incydentach. Skandalu, o którym cały poprzedni dzień informowały wszystkie media.
Podczas jednego ze spotkań w ramach zeszłorocznej kampanii wyborczej na prezydenta Polski, Rafał Trzaskowski mówił, że jest przeciwnikiem podwyższania wieku emerytalnego. Wówczas dziennikarka TVP przypomniała mu, jak to cztery lata wcześniej głosował przeciwko obniżeniu wieku emerytalnego, podniesionego dawniej przez rząd Platformy, będący w koalicji z PSL.
Pan to zapewne pamięta
— zwróciła się owa dziennikarka do Trzaskowskiego.
Nie pamiętam, bo nie byłem wtedy posłem
— stwierdził Trzaskowski. To kłamstwo Trzaskowskiego musiał prostować ktoś z jego sztabu wyborczego (zrobił to bodajże Sławomir Nitras), aby nie doszło do kompromitacji ówczesnego kandydata na prezydenta.
W czasie tej samej kampanii dla zdobycia nowych wyborców przymilał się do Konfederacji mówiąc, że ma wiele poglądów wspólnych z tą partią. Brzmiało to nie tylko groteskowo, ale było niesmaczne, bo tak grubymi szyte nićmi.
Inaczej było z obietnicą nadania jednej z ulic imienia Lecha Kaczyńskiego. Nawet, jeśli można było podejrzewać, że za tą deklaracją Rafała Trzaskowskiego, kryje się motyw zjednania sobie jakichś prawicowych wyborców, to i tak przyjmowano to jako właściwy gest ze strony Rafała Trzaskowskiego. Obiecywał wtedy, że bez względu na wynik wyścigu do Pałacu Prezydenckiego wróci do kwestii wkrótce po zakończeniu wyborów. I oto po czterech miesiącach zobaczyliśmy na powrót postawę Rafała Trzaskowskiego. Kręcącego, szukającego usprawiedliwienia, byle nie oddać pola politycznym przeciwnikom. Teraz już okazywanie dobrej woli nie jest mu na nic przydatne.
To nie moja decyzja –
— mówi, wcale nie między wierszami, prezydent Trzaskowski.
O takich kwestiach decydują radni. O oni są przeciwni
– wyjaśnia. I zgodnie z założeniami politycznej strategii Platformy Obywatelskiej, wykorzystuje sprawę do ataku na rządząca partię. Jego zdaniem, radni nie zgodzą się na upamiętnienie Lecha Kaczyńskiego, ponieważ nie będą wspierać tych, którzy się na niego powołują, a jednocześnie dopuszczają do tego, że „pałowane są kobiety”.
Warto zauważyć, że konstrukcja uzasadnienia odmowy zbudowana przez Rafała Trzaskowskiego ma charakter uniwersalny. A jednocześnie chroni go przez zarzutem złej woli.
Zawsze się znajdzie jakiś powód, który by usprawiedliwiał odmowę zgody radnych, związanych z obecną totalną opozycją. Która wbrew zażegnywaniu się Borysa Budki, że to przeszłość, umacnia swoje prawdziwe oblicze każdego dnia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/530330-rzekomo-bezradny-rafal-trzaskowski