Według agencji Reuters na tę chwilę Polska i Węgry wstępnie zaakceptowały propozycję Niemiec ws. budżetu UE. Z kolei, jak poinformowało radio RMF FM, Polska i Węgry uzgodniły, że unijne rozporządzenie pozostanie bez zmian. Nasze dwa kraje z dużym prawdopodobieństwem przyjmą stanowisko Niemiec, aby narzucane przez UE i PE rozporządzenie o mechanizmie praworządnościowym pozostało bez zmian. Do rozporządzenia zostaną jednak dołączone „wytyczne”. Nawet premier Węgier Victor Orban po wczorajszej wizycie w Warszawie wspomniał o przełomie. Jeśli to prawda tzn., że w życie wejdzie koncepcja, którą od kilku dni zapowiadał Jarosław Gowin. Taką wersję wydarzeń podważa europoseł PiS Ryszard Czarnecki, twierdząc, że:
„To jest kolejny przeciek w tej wojnie przecieków, jak to nazwałem – zastrzegam prawa autorskie – która się toczy przed każdym szczytem unijnym zwłaszcza poświęconym pieniądzom. To po prostu ma na celu zmiękczenie strony polskiej, przyzwyczajenie opinii publicznej w Polsce do tego, że już jest deal. Traktujmy to zatem chłodno, ze spokojem. Nie dajmy się wciągnąć w tą grę ludzi, którzy w sprawie powiązania praworządności z unijnymi pieniędzmi siedzą jednak po drugiej stronie stołu niż my.”
W ten sposób może wejść w życie koncepcja niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, która szuka sposobu deblokady weta Polski i Węgier w sprawie budżetu z jednoczesnym zachowaniem wprowadzonym poza traktatowo mechanizmem praworządności. W tę stronę szedł też Jarosław Gowin wrzucając propozycję kompromisu, jako swoistą „instrukcję obsługi”, „deklaracji intencji” podczepionych do rozporządzenia o mechanizmie praworządnościowym wg zasady „kasa za praworządność”. Ma to działać tak:
„Mechanizm tzw. warunkowości, wiążący tzw. praworządność z unijnymi funduszami, wchodzi w życie, ale Polska i Węgry mają zaskarżyć to rozwiązania do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jednocześnie obowiązywała będzie dżentelmeńsko-polityczna umowa, że do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez TSUE mechanizm ten nie będzie stosowany”.
Mam pytanie do negocjatorów. Od kilku lat obserwujemy wręcz popisowe harce TSUE jak wykiwać nasz kraj łamiąc wszelkie zawarte dotychczas porozumienia. Przekonaliśmy się o tym próbując zreformować wymiar sprawiedliwości. Przykłady można mnożyć. Warto przypomnieć ostatni. Bardzo wiele mówi, bo dotyczy właśnie negocjowanych tematów. Podczas lipcowego posiedzenia Rady Europejskiej, na którym udało się w końcu wypracować kompromis Angela Merkel z ogromnym trudem zatrzymała w Brukseli aż przez 4 dni szefów rządów 27 państw choć stanowiska wielu krajów były rozbieżne. To porozumienie zawaliło się jak domek z kart w dniu 5 listopada. Wtedy to prezydencja niemiecka uległa presji (albo chciała ulec) największych frakcji PE, godząc się na rozszerzenie mechanizmu praworządności poza ustaloną w lipcu ochronę interesów finansowych UE na tzw. wartości europejskie zapisane w art. 2 TUE.
„To rozszerzenie to nie tylko złamanie porozumienia z lipca ale także złamanie Traktatów, bo wartości zapisane we wspomnianym art. 2 TUE są chronione mechanizmem zapisanym w art 7 TUE, a mechanizmu traktatowego nie można zastępować, rozszerzać, czy zmieniać, mechanizmem opisanym w dokumencie niższej rangi czyli w rozporządzeniu”.
— zaznaczają eksperci. Używanie w tym kontekście nomenklatury, że „będzie to dżentelmeńsko-polityczna umowa” i liczenie na skuteczne działanie instrumentu nazwanego potocznie „instrukcja obsługi” zakrawa na polityczną naiwność a la Jarosław Gowin. Europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski nie zostawia suchej nitki na projekcie kompromisu opartym właśnie o taką „instrukcję”:
„Byłaby to deklaracja bezwartościowa prawnie i wyznaczająca intencje polityczne. (…) Jest to wykluczenie polityczne części sceny politycznej”
Saryusz-Wolski wręcz nie dopuszcza by mogło do tego dojść:
„Nie dopuszczam takiej możliwości, nie wierzę w nią”
Były szef MSZ Witold Waszczykowski uważa, że „jeśli to prawda, to przegraliśmy Polską suwerenność”. Do dyskusji dołączył przebywający dziś w Pradze z oficjalną wizytą prez. Andrzej Duda, gdzie spotkał się z prezydentem Czech Miloszem Zemanem. W czasie wspólnej konferencji prasowej poruszono temat unijnych negocjacji ws. pakietu budżetowego i tzw. mechanizmu praworządności. Andrzej Duda podkreślił, że nie można wypaczać postanowień traktatów unijnych aktami prawnymi niższej rangi, a każde prawo stanowione przez Unię Europejską musi mieścić się w obrębie jej traktatów. Tego samego zdania jest prez. Milosz Zeman, wspierający w sporze z UE Polskę. I tu dochodzimy do odpowiedzi na kluczowe pytanie. Czy mamy się zgodzić na taki kompromis? Zapewne nie znam wszystkich uwarunkowań, ale gołym okiem widać, że jego zapisy są nie do końca precyzyjne, zgodne z traktatami i sprawiają wrażenie bardziej życzeniowych niż merytorycznych. A na takich wychodziliśmy często jako kraj niczym przysłowiowy „Zabłocki na mydle”. Ze swej strony chciałbym przypomnieć, że podpisane porozumienie może działać dziesięciolecia. Kadencja Angeli Merkel (o ile w ogóle ma zamiar dotrzymywać proponowanego gentlemen agreement) wcześniej czy później przeminie, a jej następca może zawsze powiedzieć: „nie ja to negocjowałem, nie ja to podpisałem”. Tu ważą się losy naszej suwerenności i dlatego niech negocjujący pamiętają, że staną jutro wobec Historii kraju i swoimi decyzjami zapiszą się w niej. Na pytanie jakimi zgłoskami odpowiedzi muszą udzielić sobie sami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/530188-czy-podpisywac-proponowany-kompromis
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.