Zadziwiające dla mnie, jak wicepremier Jarosław Gowin zadowolony jest ze swojego pomysłu rozwiązania sporu między Komisją Europejską a Polską i Węgrami w sprawie powiązania stanu praworządności z podziałem unijnych pieniędzy. Ten samo zachwyt Jarosława Gowina tym bardziej zdumiewa, że jego propozycję spotkała ostra krytyka, płynąca z wielu kompetentnych źródeł w Polsce, jak i samego Viktora Orbana.
Wicepremier Jarosław Gowin, który był wizytą w Brukseli w zeszłym tygodniu, spotkał się z kilkoma unijnymi komisarzami, by rozmawiać z nimi o swoim pomyśle rozwiązania konfliktu. Jego zdaniem, kompromis między stronami sporu jest możliwy. Furtką miałyby być „wiążące deklaracje interpretacyjne” dołączone do spornego rozporządzenie Komisji Europejskiej i prezydencji niemieckiej.
Pomysł Gowina został zmiażdżony przez Jacka Sariusza-Wolskiego, jednego z najlepszych znawców unijnego prawa, wieloletniego europosła. Według niego, nie można zawierać jakichkolwiek umów związanych z dokumentem, który nie ma mocy prawnej. Został on bowiem potwierdzony przez Radę Europy, która zgodnie z art. 15 Traktatu Unii Europejskiej nie ma żadnej mocy prawnie wiążącej. Próba szukania kompromisu w nawiązaniu do tego rozporządzenia jest niczym innym, jak pułapką negocjacyjną, w którą wciągnięta byłaby Polska.
Dosadnie i obrazowo ocenił pomysł Jarosława Gowina Viktor Orban. Premier Węgier stwierdził, że propozycja ta jest nie przyjęcia.
To jak dodanie jakiegoś oświadczenia niczym notatki na karteczce samoprzylepnej do kawałka papieru
— powiedział.
Większość komentatorów zastanawiała się, skąd taka nagła szarża negocjacyjna Jarosława Gowina. Czyżby była własną inicjatywą z potrzeby serca płynącą? Choć Jarosław Gowin mówi, że stara się do myślenia używać głowy. Na to, że mamy do czynienia z samodzielną aktywnością, wskazywałaby wypowiedź Szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka. Minister Dworczyk jasno powiedział, że w sprawach budżetu stanowisko polskiego rządu reprezentuje premier Mateusz Morawiecki. Co więcej, dodał, że pomysł Jarosława Gowina „nie wpisuje się w rządową strategię negocjacyjną”. Czy można mocniej odciąć się od inicjatywy wicepremiera polskiego rządu?
Do opinii publicznej przebiły się też jednak także opinie, zawierające pewną dozę życzliwości dla Jarosława Gowina. Mówią one, że nie wyobrażają sobie, aby Jarosław Gowin wypowiadał się w tych tak drażliwych i ważnych kwestiach bez porozumienia z premierem Morawieckim. Należałoby więc wizytę w Brukseli i rozmowy z komisarzami traktować jako „sondę” negocjacyjną. Prawdę mówiąc, akurat w tę wersję nie wierzę.
Tym bardziej, że plonem tej wizyty jest lekko, ale dostatecznie wyraźnie, powiększające się ego wicepremiera Jarosława Gowina. W rozmowie ze świetnym komentatorem politycznym Marcinem Makowskim, na podstawie swoich peregrynacji brukselskich udzielił ważnej wskazówki adeptom dyplomacji: - „Polityki zagranicznej nie uprawia się na konferencjach”. Na dowód czego swój pomysł, mogący doprowadzić do ewentualnego kompromisu podczas zbliżających się negocjacji, ujawnił właśnie podczas konferencji prasowej.
Aby nikt nie zapomniał jednak o głównym dorobku tej wizyty dodaje, że jego rozmowy w Brukseli „Zwiększyły szansę na dobre rozwiązanie”.
Gdybym był złośliwy, ostrzegłbym nasz rząd, żeby pilnował Jarosława Gowina i nie pozwolił, by skaperował go w roli negocjatora jakiś inny kraj.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/529989-jaroslaw-gowin-nasz-negocjator