„Zmierza to przede wszystkim do tego, aby stworzyć swoisty precedens, na który w przyszłości władze UE – KE, Rada, Parlament – będą chciały się powoływać. Ów precedens miałby polegać na tworzeniu nowych kompetencji, które nie są zawarte w traktatach czyli stopniowego ograniczania suwerenności państw członkowskich” - mówi portalowi wPolityce.pl dr Tomasz Rzymkowski, poseł PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Donald Tusk w wywiadzie dla „Newsweeka” powiedział: „Jeśli Unia uzna, że już dość i powie ‘państwu już dziękujemy’, to będziemy się z tego cieszyć? Przecież to będzie prawdziwy dramat. Nie chcę, by Kaczyński wyprowadził Polskę z Unii, ale to my musimy go zastopować”. Skąd ten dramatyzm u pana Tuska?
Dr Tomasz Rzymkowski: Donald Tusk robi wszystko, żeby osłabić pozycję polskiego rządu i pognębić Prawo i Sprawiedliwość. Chciałby również wzniecić w polskim społeczeństwie zaniepokojenie, bo próbuje się zestawić fakt ewentualnego użycia przysługującego nam prawa weta z opuszczeniem przez Polskę UE czy też osłabieniem polskiej gospodarki czy polskiej pozycji na arenie międzynarodowej. To jest oczywiście kłamstwo i temu służą nie tylko wypowiedzi Donalda Tuska, ale można powiedzieć szerzej – wielu polityków opozycji.
Czy UE w ogóle opłaca się wyrzucać Polskę ze wspólnoty? Wydaje mi się bowiem, że nie, a już na pewno nie opłaca się to Niemcom. O czym zatem mówi pan Donald Tusk?
Uważam, że tego tematu nie ma. Poza politykami Platformy Obywatelskiej i dziennikarzami TVN temat opuszczenia przez Polskę UE de facto nie istnieje. Paradoks polega na tym, że ugrupowanie antyunijne, jakim jest Konfederacja rzadziej podnosi kwestię opuszczenia przez Polskę Unii Europejskiej niż politycy Platformy. Jest paradoksem, że najbardziej euroentuzjastyczni, którzy godzą się na każde rozwiązanie Berlina, Paryża, Brukseli politycy PO najgłośniej i najczęściej mówią o opuszczeniu przez Polskę Unii Europejskiej.
Donald Tusk we wspomnianym wywiadzie straszy: „Będziemy mieć bardzo już zszarganą reputację w Europie”. Czy rzeczywiście obrona własnej podmiotowości zniszczy reputację Polski czy może dokładnie odwrotnie?
To jest kompletna bzdura. To argument przygotowany na potrzeby walki politycznej, jaką Donald Tusk od lat uskutecznia. Czynił to nawet w momencie kiedy był przewodniczącym Rady Unii Europejskiej i nadal to czyni. Francja w tej chwili również zastanawia się nad zastosowaniem prawa weta w przypadku porozumienia handlowego z Wielką Brytanią w związku z brexitem i nikt Francji z tego tytułu nie atakuje. Kwestia powiązania środków budżetowych z mechanizmem warunkującym to od praworządności, co jest mechanizmem bardzo subiektywnym, opartym na nieobiektywnych przesłankach w mojej ocenie jest argumentem wystarczającym, aby skorzystać z tego prawa weta. W tle oczywiście jest kwestia wyborów parlamentarnych w Królestwie Niderlandów, które najbardziej gardłują, żeby uzależnić środki finansowe od praworządności w Polsce, bo temat pognębienia Polski jest głównym tematem elektryzującym holenderską opinię publiczną. Są też zbliżające się wybory parlamentarne w Niemczech, do Bundestagu – tam również moim zdaniem kwestia relacji z Polską jest podejmowana, a Donald Tusk niestety wpisuje się w ten głos – można powiedzieć nie pierwszy raz – który jest na kolizyjnej z polskim interesem narodowym.
Tym bardziej, że jak wynika z analizy służb prawnych RE „Traktaty nie zapewniają żadnej podstawy prawnej, która uprawniałaby instytucje do stworzenia nowego mechanizmu nadzoru nad poszanowaniem praworządności przez państwa członkowskie”. Tymczasem Niemcy z uporem usiłują nam narzucić mechanizm warunkowości. W jakim kierunku to zmierza? O jaką stawkę toczy się gra?
Walka o powiązanie budżetu Unii Europejskiej z mechanizmem praworządności paradoksalnie jest jaskrawym przejawem braku praworządności, ponieważ traktaty absolutnie nie przewidują mechanizmu warunkowego w przypadku środków finansowych i powiązania tych środków finansowych z jakimkolwiek subiektywnym mechanizmem wartościującym. Natomiast zmierza to przede wszystkim do tego, aby stworzyć swoisty precedens, na który w przyszłości władze UE – KE, Rada, Parlament – będą chciały się powoływać. Ów precedens miałby polegać na tworzeniu nowych kompetencji, które nie są zawarte w traktatach czyli stopniowego ograniczania suwerenności państw członkowskich. Jest to mechanizm naczyń połączonych: jeśli więcej kompetencji zyska UE, to stracą państwa członkowskie. Na przykład jeśli powstaną instrumenty dotyczące chociażby prokuratury europejskiej czy instrumenty dotyczące polityki zagranicznej, czy kształtowania prawa cywilnego czy karnego w poszczególnych państwach członkowskich, to tym samym ta suwerenność poszczególnych państw zostanie ograniczona, bo ona po prostu zostanie scedowana, tak jak w przypadku elementów gospodarczych, tych, które są jakby osnową, jądrem Unii Europejskiej, tym do czego UE została stworzona, czyli wspólnym obszarem gospodarczym tak, aby w sposób nieskrępowany można było się bogacić poprzez współpracę opartą na partnerstwie. Natomiast tutaj będą już takie elementy tworzenia czy to federacji czy też jednego superpaństwa. Chodzi po prostu o stworzenie swoistego precedensu, na który będzie można się powołać, że tworzymy kompetencje nieznane traktatom.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/529736-wywiadrzymkowski-niemcy-zmierzaja-do-stworzenia-precedensu