50 lat po geście pokory, jakim było uklęknięcie Willy Brandta w Warszawie, narodowo-populistyczny rząd PiS reaktywuje wizerunek Niemiec jako przeciwnika. Na drodze do pojednania jest nadal wiele do zrobienia – twierdzi monachijski dziennik „Sueddeutsche Zeitung”.
Według gazety „pojednanie Niemiec z Polską, po upływie 50 lat od symbolicznego uklęknięcia Willy Brandta w Warszawie, nie straciło nic ze swego znaczenia, jednak spór o praworządność i (polska) krytyka pod adresem Berlina zakłócają wzajemne relacje”.
Przed uklęknięciem (pod Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie), które stało się symbolem znanym na całym świecie, Willy Brandt zwrócił się do Niemców: Układ z Warszawy ma zakończyć okres cierpienia i ofiar złej przeszłości. Słowa ten kanclerz RFN wygłosił w przemówieniu 7 grudnia 1970 r. w Warszawie, a skierowanym do narodu w jego ojczyźnie
– piszą Daniel Broessler i Florian Hassel. Jak twierdzą pół wieku później przetrwała nie tyle tęsknota za grubą kreską, lecz sam gest, uhonorowany w tym tygodniu wydaniem okolicznościowego znaczka. Uklęknięcie Brandta stanowi ich zdaniem „krok milowy w europejskim procesie pojednania, a także w trudnym procesie rozliczeń Niemiec z narodowosocjalistyczną przeszłością”.
Willy Brandt, sam przeciwnik nazizmu, „prosił w imieniu swoich rodaków o przebaczenie za niezliczone zbrodnie dokonane w czasie wojny przez Niemców, przede wszystkim w Polsce
– czytamy. Broessler i Hassel przypominają, że nie wszyscy Niemcy chcieli, aby w ich imieniu prosić Polaków o wybaczenie. 48 proc. ankietowanych uważało wtedy ten gest za przesadę, a tylko 41 proc. za odpowiedni. Umowa o normalizacji wzajemnych stosunków z 1970 r. była elementem „Polityki wschodniej” Brandta, ostro zwalczanej wówczas przez CDU. Traktat nie rezygnuje z niczego, co nie byłoby już dawno temu stracone – bronił się Brandt.
Autorzy zaznaczają, że także strona polska nie była zdecydowana, jak potraktować gest Brandta.
Komunistycznym władzom gest wydawał się podejrzany; zaledwie dwa lata wcześniej wyrzucili z kraju w ramach antysemickiej kampanii 13 tys. Żydów
—piszą niemieccy dziennikarze. Uklęknięcie Brandta według nich kojarzone jest w Polsce nie tyle z późniejszym przezwyciężeniem konfliktu Wschód-Zachód, co z początkiem końca pielęgnowanego przez polskich narodowych komunistów stereotypu niemieckich odwetowców, a tym samym „kamieniem milowym polsko-niemieckiego pojednania.
Broessler i Hassel podkreślają, że praca nad pojednaniem trwa. Przypominają, że Bundestag niedawno opowiedział się za utworzeniem w Berlinie miejsca pamięci poświęconego polskim ofiarom niemieckiej okupacji.
Autorzy zwracają uwagę, że okrągła rocznica gestu Brandta nie jest w Polsce wielkim wydarzeniem.
W czasie, gdy narodowo-populistyczny rząd PiS broni się w związku z demontażem państwa prawa przed utratą w przyszłości miliardów (euro) przekazywanych przez europejskich, a więc także niemieckich podatników, wspomnienie o geście pokory Brandta nie pasuje do wizerunku niemieckiego przeciwnika, który PiS raz po raz odnawia
—czytamy w „SZ”. Jak dowiadujemy się z „SZ” szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski złoży w sobotę przed południem wieniec.
Ten sam Szczerski jeszcze kilka dni temu oskarżał Niemcy o stosowanie mieszanki „szantażu, lobbingu i medialnej presji” w celu złamania sprzeciwu Polski i Węgier przeciwko mechanizmowi praworządności
—twierdzą Broesler i Hassel. Przypominają wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, że mechanizm praworządności jest „gwałtem na europejskim prawie” dokonanym przez Komisję Europejską, kierowaną przez niemiecką polityk Ursulę von der Leyen, razem z prezydencją Niemiec. Niemcom chodzi, zdaniem ministra, nie o praworządność, lecz o „polityczne, kulturowe i gospodarcze skolonizowanie” Polski i Węgier. „SZ” przypomina, że autorem hasła o grożącej kolonizacji jest szef PiS Jarosław Kaczyński.
Propagandową kampanię przeciwko rzekomemu szantażowi ze strony Niemiec prowadzi kontrolowana przez PiS telewizja państwowa PiS. Kapitulacja przed tym dyktatem oznaczać będzie mordowanie nienarodzonych, przyznanie praw gejom i lesbijkom czy też handel dziećmi. Pisowska propaganda nie pozostaje bez echa w polskim społeczeństwie. Sympatia Polaków do Niemców, wzrastająca w latach 2008–2018 z 30 do 56 proc., spadła w lecie 2020 do 42 proc. Równocześnie, dwie trzecie Polaków popiera uzależnienie funduszy unijnych od praworządności
—czytamy. Broessler i Hassel zwracają uwagę, że niezależnie od politycznych turbulencji, polsko-niemiecki handel kwitnie. Premierzy Mateusz Morawiecki i Angela Merkel chwalili „wielostronne więzy” łączące oba kraje podczas jubileuszowych uroczystości zorganizowanych niedawno przez Niemiecką Izbę Handlu. Polska jest trzecim, po Holandii i Francji, a przed Włochami, największym europejskim partnerem handlowym Niemiec.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/529707-sz-brandt-ukleknal-w-warszawie-a-pis-atakuje-niemcy